Poniżej przedstawiamy Państwu Dziennik Zuzanny, który jednocześnie jest fragmentem korespondencji Autorki Dziennika z redakcją Forum Żydów Polskich. Ze względów technicznych FŻP nie mogło zamieścić Dziennika, w związku z tym skorzystaliśmy z gościnności Stowarzyszenia 614' Przykazania, z którym FŻP łączą więzy współpracy. Zamysł Zuzanny oraz jego wykonanie są jednocześnie spełnieniem ważnej żydowskiej micwy (przykazania) - najwyższej formy bezinteresownego działania w szlachetnym celu upamiętnienia ofiar zbrodni. Za każdą literą tego tekstu kryje się wielkie serce.
Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJEMY CI, ZUZANNO!!!
MOJE WSPOMNIENIE KORCZYNY
Zuzanna Marczyńska
![]() |
Żydowscy mieszkańcy Korczyny. 1910. |
![]() |
Druga wojna światowa położyła kres istnienia korczyńskiego sztetl. Żydzi znaleźli śmierć w obozie zagłady w Bełżcu. Wielu rozstrzelano w egzekucjach w Warzycach i Woli Jasienieckiej. Ostatni korczyński rabin Eliyahu Rubin został zamordowany z całą swą rodziną. Z siedmiuset osiemdziesięciu sześciu Żydów, mieszkających tu w 1939 roku, Holocaust przeżyło tylko zaledwie kilku.
Środa, 5 maja, 2010, godz. 23:32
Jadę w sobotę na tygodniowy plener w okolice Krosna. A dokładnie do Korczyny. Jako, że jest to rejon Galicji, a wiadomo, że mieszkało w tamtych okolicach przed wojną wielu Żydów, postanowiłam sprawdzić w jakim stopniu ta niepozorna wioska wiąże się z ówcześnie żyjącą społecznością żydowską. Okazało się, że liczyła sobie ona ok. 20% mieszkańców miasteczka. Co więcej, znajduje się tam niemal zupełnie zapomniany XVII wieczny kirkut, ukryty w lesie...
12 sierpnia 1942 żydowska społeczność Korczyny odeszła na zawsze, podzieliła los wielu innych mieszkańcow okolicznych wiosek. Przeżyli nieliczni. Znaczna część zginęła w masowych egzekucjach na pobliskich kirkutach, reszta w Bełżcu.
Chciałabym upamiętnić w jakiś sposób tych mieszkanców. Jeszcze nie jestem pewna jak, choć mam pewien pomysł. Myślę o wspomnieniu ich z imienia i nazwiska. Lista mieszkańców Korczyny z 1939 jest dostępna w internecie.
Myślałam o tym, żeby (najlepiej 12 dnia maja - symboliczna data) zawiesić na tej ścianie otaczającej cmentarz w rzędzie kilka niewielkich blejtramów, na których spisane byłyby wszystkie imiona i nazwiska mieszkańców. Chciałabym to zrobić w ładnej formie, co trudno mi opisać słowami. Ale to mniej istotne.
Ważniejsze, że wiąże się to z tym, iż każde imię i każde nazwisko własnoręcznie przepiszę, a więc każdemu z nich poświęcę chwilę refleksji. Wydaje mi się ważny nie tyle sam efekt pracy, ale proces jego tworzenia. W kontekście twórczym, artystycznym - być może jest to zbyt dosłowne. Ale bardziej zależy mi na tym, aby wspomnieć każdego po kolei. Bo kto na co dzień o nich pamięta? Oni gdzieś leżą rozsiani po okolicznych polach, w masowych grobach tu i ówdzie. Gdyby historia potoczyła się właściwie, gdyby nie zdarzyło się to, co się zdarzyć nie powinno - na tym kirkucie byłoby pewnie znacznie więcej macew, byłby normalnym cmentarzem, gdzie przychodzą dzieci, wnuki by położyć kamień na grobie bliskich zmarłych. Ale nie ma tych dzieci i wnuków i nigdy nie będzie.
Ja jestem i tak sobie tylko myślę... taki mam pomysł.
Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować ten pomysł.
Sam kirkut też z resztą zamierzam dokładnie sfotografować. Może uda mi się też wybrać do pobliskich miejsowości? Zobaczymy.
Dzięki za poparcie, cieszę się, że pomysł wam się podoba. Jak przyjadę, to muszę zrobić rozeznanie w terenie.
Siedzę sobie właśnie w drewnianej chatce w lesie:) Korzystając z okazji, że jakimś cudem udało mi się załapać sieć i w prawdzie jedna strona otwiera się pół godziny (albo w ogóle), ale uznałam, że wykorzystam te chwile z internetem, które mogą nie trwać wiecznie. :)
Pytałam pani, która nas zaprowadziła do chatki, czy nie wie gdzie jest cmentarz żydowski w Korczynie, ale przyznała, że nie ma w ogóle pojęcia o jego istnieniu. Pomyślałam, że pewnie od większości usłyszę tą samą odpowiedź. Ale ledwie weszłam do sklepiku nieopodal, a natknęłam się na właściciela tego ośrodka i zapytałam go o to samo. Okazało się, że nie mogłam lepiej trafić. Pan jest autorem książki o tych okolicach i pisał w niej również o cmentarzu! Powiedział, że jest to dość daleko stąd jeśli by iść piechotą, ale zaoferował się, że może ze mną tam pojechać autem! Być może uda się to w poniedziałek, zobaczymy. Zdążył opowiedzieć mi kilka historii z czasów wojny, które słyszał od swojego brata. Wymieniłam się z nim numerami, tak że mam nadzieję, że mi pomoże i uda mi się tam pojechać z nim. trzymajcie kciuki, pozdrowienia :) jak będzie internet, to będę się starała informować was na bieżąco!
Komentarze