11 marca 2011 umieściłem na swoim blogu publikację zatytułowaną POLITYCZNE CHWDP, PRZY CZYM „P” NIE OZNACZA POLICJI. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, jak bardzo dosłowna stanie się ona z perspektywy czasu.
Tło dzisiejszej publikacji nie jest niczym nowym dla odwiedzających Salon 24. We wtorek, 3 maja rozegrano w Bydgoszczy finał Pucharu Polski, który zakończył się – nie po raz pierwszy – wielką awanturą pomiędzy kibolami Legii, kibolami Lecha i policją. Straty oszacowano na 40 tysięcy. Premier Tusk trzasnął pięścią w stół i rękami swych wojewodów zamknął stadiony obu zwaśnionych klubów.
W mediach natychmiast rozpoczęła się burzliwa debata, która wyraźnie pokazała, kto wspiera boiskowych bandytów, a kto chce z nimi walczyć.
Piątek, chwila po 17, Radio Dla Ciebie. W studio zaproszeni goście – między innymi przyszła gwiazda Prawa i Sprawiedliwości – Marcin Mastalarek. Ten młody człowiek posiada wszelkie cechy, które musi mieć znany polityk PiS – jest charyzmatyczny i arogancki. Brakuje mu natomiast wszelkiej klasy, choć doprawdy trudno mi wskazać polityka z ugrupowania Kaczyńskiego, który by się takową wykazywał. Młody Mastalarek ma umysł sformatowany, jak pececik wprost z ze sklepu. Nie zawiesza się przy trudnych pytaniach, zawsze wypowiada się w zgodzie z zainstalowanym oprogramowaniem.
Na żadne z pytań redaktor prowadzącej w sposób merytoryczny nie odpowiedział. Nie mógł, bo swój czas antenowy wykorzystywał do obrażania rządu, Tuska personalnie i innego gościa – Mateusza Stępnia, z młodzieżówki PO – rzecz jasna. W tym ostatnim wykazał się gracją mastodonta i wybitnym prymitywizmem, naśmiewając się na przykład na antenie z fryzury interlokutora. Polityka rodem z piaskownicy. Tym bardziej, że sam się zaśmiewał ze swoich dowcipów.
Największy kunszt Mastalerek pokazał w odpowiedzi na pytanie o ostatnie wystąpienie Komorowskiego odnośnie poszanowania flagi narodowej, przez PiS nagminnie wykorzystywanej ostatnimi czasy, jako billboard dla własnych celów propagandowych. Rzecz jasna wszyscy goście w studio stwierdzili, że słowa prezydenta godne są pochwały, a flagi nie wolno kalać opiniami, bo należy ona do wszystkich Polaków. Problem Mastalarka polegał na tym, że nie mógł nie przyznać interlokutorom racji, ale – zgodnie z polityką Prawa i Sprawiedliwości, nie mógł również Komorowskiego pochwalić. Rozpoczął więc tyradę na temat katastrofy smoleńskiej i rzekomej odpowiedzialności rządu za to zdarzenie. Na prośbę prowadzącej, by odniósł się do meritum odpowiedział, że to było polityczne wystąpienie Komorowskiego, więc on komentować nie będzie. Prawda, że sprytnie?
Ale to wszystko było rzecz jasna jedynie wstępem do prawdziwej dyskusji.
A ta toczyć się miała dokoła sytuacji na linii rząd – kibice. Mastalarek oczywiście wykorzystał sytuację, by naubliżać rządowi. Stwierdził również, że Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się na zamykanie stadionów i karanie niewinnych ludzi. Tym samym PiS zdradził swoje najważniejsze wartości. Nie ma już śladu po „zero tolerancji”. Teraz Kaczyński broni bandytów, nazywając ich niewinnymi ludźmi. W zgodzie z zasadą „kiedy rząd mówi A, zawsze powiedz B. Bez względu na to, co B oznacza.” Oczywiście, jest niemal pewne, że gdyby Kaczyński był u władzy, to – przy całym jego konserwatyzmie – pewnie zrobiłby rozpierduchę w polskiej piłce, podobną do tej, którą usiłował zrobić w 2006 roku. Przypominam, że Ziobro planował wprowadzić do PZPN zarząd komisaryczny i przejąć władzę nad związkiem. Nawet kosztem polskich kibiców, bo takie działania miały doprowadzić do zawieszenia przez UEFA polskiej drużyny narodowej i klubowych, grających w rozgrywkach europejskich. Co więcej – nie miał po temu żadnych konkretnych podstaw. Wszyscy zapewne pamiętają naloty na siedzibę PZPN, konfiskatę związkowych komputerów. Buńczuczne słowa Ziobry, że „zaraz się posypią zarzuty”. Nic takiego nie miało miejsca.
Teraz zaś Prawo i Sprawiedliwość głaszczą bandytów po głowach. Nie mają jaj, żeby stanąć ramię w ramię z rządem i powiedzieć kibicom: „Sorry, nie potraficie się bawić, to zabieramy wam zabawki”. Tak. Zabawki. Stadion to zabawka, a piłka nożna to zabawa. I nic więcej – o czym warto pamiętać. Wobec czego stwierdzam: Prawo i Sprawiedliwość, mając wybór: wesprzeć rząd albo bandytów, wybrało bandytów. Co stanowi doskonały dowód na tezę, że Kaczyński jest w stanie sprzedać wszystko, byle tylko wygrać wybory. Ale nie wygra, bo - o dziwo - ludzie dobrze odebrali rządową akcję zamykania stadionów.
Trzeba natomiast wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Najbardziej hardkorowi kibice piłkarscy, rasiści, neonaziści, chuligani, oni wszyscy są przecież prawicowcami. Od zawsze wspierają Kaczyńskiego. Wystarczy wejść na dowolne forum piłkarskie. Tam, obok tematów typu „przecz z czarnymi w naszej drużynie” stoją tematy „Tusk wypierdalaj”. I to nie od wtorku, a od lat. W Gdańsku, notabene mieście Tuska, określają się mianem „polskiego bastionu prawicy”. Na trybunach panuje mniej więcej taka sama atmosfera, jak w Salonie24 – prawicowo i bezmyślnie. Po katastrofie smoleńskiej fora wypełniły się kibicowską poezją wychwalającą „patriotę”. Propozycje kształtów i lokalizacji pomników. Bo bandyci stadionowi wyznają pisowskie wartości. Czy zatem warto się dziwić, że Kaczyński broni swego frontu? Nie bardzo.
Kolejną kompromitację Mastalarek zaliczył w odpowiedzi na pytanie, co robić, by poprawić bezpieczeństwo na stadionach. Kiedy już wystarczająco naubliżał rządowi, stwierdził, że potrzebne są zmiany. No, wielce konkretnie. Naciskany przez prowadzącą, pokusił się jednak o doprecyzowanie: „Model angielski”. Tam rząd był kompetentny. Więc po Heysel zrobił porządek”.
Jak widać, Mastalarek – i to również jest niejako pisowska norma – posiada dość swobodny stosunek do zaistniałych w przeszłości faktów. Bo jak można z jednej strony ganić odpowiedzialność zbiorową, a drugiej wskazywać na „model angielski”?
No to dla przypomnienia: Po tragedii na Heysel (fani Liverpoolu zamordowali w czasie meczu 39 kibiców Juventusu Turyn), natychmiast zamknięty został – bodaj na trzy kolejki – stadion Liverpoolu. Niedługo potem, rząd pani Thatcher zawiesił uczestnictwo WSZYSTKICH klubów angielskich w europejskich rozgrywkach – na rok. Dzień później UEFA wydłużyła oficjalnie tę karę. Skończyło się na pięciu latach, a dla Liverooplu na sześciu. Najbardziej poszkodowany został największy rywal Liverooplu - Bogu ducha winny Everton, który właśnie wygrał ligę i miał szansę na grę w Pucharze Europy. Co więcej, jako aktualny zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów, szczerzył sobie zęby na triumf również w najbardziej prestiżowych rozgrywkach.
Angielska piłka niemal umarła w tym czasie. Wszyscy najlepsi piłkarze wyjechali, żeby grać o europejskie trofea w innych ligach. Kurek z pieniędzmi się zawarł. Czy to nie jest odpowiedzialność zbiorowa?
Wbrew temu co mówił Mastalarek i temu, co powtarzają za nim inni pisowcy, po Heysel nie wprowadzono żadnych zmian w prawie. Jedynym działaniem były właśnie wykluczenia.
Poważne zmiany przyniósł dopiero roku 1989 i największa w Europie tragedia stadionowa – również z udziałem fanów Liverpoolu. Hillsborough.
Na stadionie Sheffield Wednesday, 96 kibiców zostało stratowanych i zadeptanych na śmierć w czasie półfinałowego meczu o Puchar Anglii. Dopiero po tym meczu powstał tzw. Raport Taylora, który stwierdza konieczność wprowadzania zmian strukturalnych na stadionach. Natomiast ustawa o piłce nożnej, zostaje ostatecznie wprowadzona w 1991 roku, już po zmianie gabinetu i 6 lat po Heysel. Warto o tym pamiętać. Pokazuje to bowiem, jak długim i skomplikowanym procesem było wychowywanie kibiców w Anglii. A także to, że odpowiedzialność zbiorowa była jednym z głównych narzędzi w tej walce. Wbrew temu, co twierdzi Mastalarek i jego polityczny guru – Jarosław Kaczyński.
W ramach epilogu dodam natomiast, że wprawdzie w Anglii skończyły się problemy na stadionach, ale Synom Albionu wystarczy tylko wyjechać poza kraj i już pokazują, na co ich naprawdę stać. Irlandia w 1995, Francja 1998, Belgia 2000. Sami zapewne przekonamy się o ich możliwościach już wkrótce. Nie zazdroszczę miastu, które gościć będą Anglików podczas E2012. I pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie będzie wówczas rządzić PiS. Bo ich wyrozumiałość dla stadionowego bandytyzmu może wywołać prawdziwą wojnę szalikowców.
Inne tematy w dziale Polityka