Skonsumowawszy połowę upolowanej godzinę wcześniej antylopy, a następnie zaspokoiwszy kilka ze swoich najpilniejszych potrzeb płciowych, lwi przewodnik stada oddala się od swojej trzódki. Zapewne po to, by w spokoju wypić z kumplami piwko, obejrzeć w telewizji Ligę Mistrzów i wykpić się od zmywania po obiedzie.
W tym samym momencie, dostrzegłszy swą szansę z krzaków wyłania się przesiadujący tam godzinami Samiec Beta. Słaby, ale cwany. Sam marzy o władzy w stadzie, wie jednak, że w bezpośrednim starciu z Królem, aby uratować swoja nędzną skórę, musiałby wielce udanie udawać martwego. Samiec Beta nie poddaje się jednak. Ma plan. A raczej – kilka planów.
Jarosław Kaczyński stanowiłby obrazek pod definicją „Samca Beta”, gdyby nie fakt, że jak dotąd nikt takowej jeszcze nie wymyślił. Niech ktoś proszę zapisze, że niniejszym dokonuje tego g.host.
Dotychczasowe starcia z Tuskiem ukazują w całej rozciągłości człowieka słabego i nieporadnego. Przegrywa jedne wybory po drugich. Zniechęca do współpracy własnych ludzi. I to nawet takich, którzy jeszcze niedawno zapewne pozwoliłyby mu wejść do własnego łóżka – patrz Jakubiak. Oczywiście, Samiec Beta nie może kobiecie wleźć po pierzynę, bo zwyczajnie nie widzi uzasadnienia dla takiego czynu. Kaczyński, na fali przedwyborczego zapotrzebowania opowiedział jakiś czas temu popularnej „Gali”, że kiedyś w młodości był zakochany. Aż raz. O rany. Miejmy nadzieję, że go chociaż rozdziewiczyła.
Samochód? Nie posiada. To stanowczo domena Samców Alfa przecież. Jeżdżenie samochodem może być niebezpieczne. I tyle tych biegów. Na szczęście jest pan Zdzisio – kierowca. Ona ma testosteronu aż w nadmiarze. To niech jeździ za siebie i prezesa.
Kaczyński nie staje do bezpośrednich starć z silnymi oponentami. Za prawdziwy cud uchodzi skuteczna próba namówienia go na debatę telewizyjną z Tuskiem. Nie przychodzi do telewizji, czy radia. Wysyła tam swoich lokajów w osobach Błaszczaka, Hofmana czy Kurskiego. Nie spotyka się z ludźmi, którzy nie wykazują wobec niego postawy wiernopoddańczej. Prawdopodobnie nigdy już nie pojedzie na Śląsk, bo wie, że nie jest tam szczególnie lubiany. Nie przyjdzie na spotkanie z liberalnymi studentami. Nie pojawi się nigdzie, jeśli wizyta taka nie będzie odpowiednio przygotowana i zabezpieczona, jeśli nie zostaną zorganizowani odpowiedni klakierzy, którzy w odpowiednim momencie wręczą – przed kamerami rzecz jasna – chleb i sól, a potem staną na baczność i odśpiewają hymn. Przy czym jak mówię nigdzie, to mam na myśli nigdzie. Bo nawet, jak prezesina wyskakuje do spożywczaka na zakupy, to towarzyszy mu batalion borowików i zaprzyjaźnione lufy obiektywów. Nikt - wliczając w to najwierniejszych przybocznych Jarosława - nie ma pojęcia ile razy w ciągu ostatniego roku prezes był na Wawelu. Zważywszy jednak na fakt, że każdy wypad poza miasto, to w przypadku szefa PiS potężna operacja logistyczna, podejrzewam, że owi przyboczni raczej nie chcą pamiętać, niż faktycznie nie pamiętają. Bo prezes zwyczajnie do Krakowa nie jeździ. Dlaczego? Bo go oprotestowali.
Samiec Beta ma jeden jedyny cel. Zająć miejsce przewodnika stada. I narzucić swoje zasady. Jednak jak to zrobić? Oj, nie martwmy się. Już on to wie.
Samiec Beta vs. Samiec Alfa – podejście pierwsze:
AKCJA: Witajcie Szlachetne Lwice. Widzę, że odpoczywacie po znojach polowania. Trudno nie dostrzec, że żyje wam się coraz gorzej. Antylopy już nie takie jak dawniej. Susza jakby suchsza, a ten drań – król tylko was wykorzystuje do własnych celów. Chce jedynie napchać własny żołądek, a los innych członków stada go zupełnie nie obchodzi. Zbuntujmy się przeciwko niemu. Ja zostanę wtedy waszym królem. Antylopy będą rosły na drzewach, deszcz będzie padał codziennie, a zima nigdy już nie zaskoczy drogowców.
REAKCJA: Chrrrrr, rrr, chrrr, zieeeeew.
Kaczyński swoją urojoną potęgę buduje wedle zasad polityki lęku. Wraz ze swoim sztabem i wujkiem Google wyszukują najbardziej kontrowersyjne sieciowe zagadnienia i implementują je do swojego programu wyborczego. I zupełnie nieważne jest nawet to, czy stają po stronie prawa i sprawiedliwości czy też może zupełnie przeciwnie. Nie przykładają również wagi do własnych poglądów. Zbaczają nawet z ideologicznej ścieżki przewodniej – byle straszyć ludzi.
I tak, Kaczyński wieszczy fantasmagoryjną przyszłość dla naszych emerytur – w odpowiedzi na reformy OFE. Nie pamięta natomiast, że zaledwie rok wcześniej, sam głosił tezy, o potrzebie tegoż reformowania.
Straszy ograniczeniami wolności obywatelskich wobec aktywnych rządowych działań wobec stadionowych kiboli. Nie pamięta, że jeszcze nie tak dawno temu wprowadzał sądy 24h, które choć okazały się legislacyjnym bublem i nie znalazły swojego zastosowania, to umyślone były przecież przede wszystkim jako bicz na kiboli.
Zapowiada i wypomina drożyznę, mimo iż GUS zaprzecza, jakoby takowa miała miejsce. Wyjątek stanowią idiotycznie wysokie ceny cukru, przy czym dlaczego tak jest, prezes powinien zapytać raczej swego ministra Krzysztofa Jurgiela. Dlaczego wykazał się pasywnością podczas negocjacji z UE, w wyniku czego posiadamy tak skandalicznie niskie limity na produkcję cukru.
Ostrzega przed łamaniem wolności słowa i swobody wypowiedzi w odniesieniu do akcji ABW wobec twórcy serwisu AntyKomor.pl. Nie pamięta zaś ani afery z Hubertem H., ani swego wiekopomnego - o długiej nazwie, acz krótkim żywocie - dzieła w postaci Zespołu ds. Promocji Wolności Przekazu i Poszanowania Zasad Dialogu Społecznego w Komunikacji. Piękna nazwa, przy czym zespół miał się zajmować monitorowaniem Internetu i wyłapywaniem wszystkich, którzy by się nie zgadzali z jednogłośnie przyjętym (przez koła PiS) szlachetnym i uczciwym wizerunkiem Jednojajowców.
No i jest jeszcze nieszczęsny Nord Stream i blokada Świnoujścia. Rura położona na głębokości 17,5 metra. To wprawdzie o 8,5 więcej, niż nam obecnie potrzeba. Ale przecież Świnoujście ma się rozbudować. Ciekawe, czy rozbudują się Cieśniny Duńskie, bo póki co – ani chybi na złość polskim ambicjom – puszczają jedynie statki o zanurzeniu do 15 metrów. Przy tym wszystkim Kaczyński nie pamięta jednak. Iż rurę wymyślono, zaplanowano i „przyklepano” za jego rządów. I podówczas ani on, ani żaden z jego ministrów nie zgłaszał sprzeciwu. Nawet mimo faktu, że GazProm zorganizował w tym celu specjalne spotkanie, w którym uczestniczyli niemal wszyscy przedstawiciele Państw Bałtyckich. Niemal – bo Polski nie.
I tak dalej. I tak dalej.
Samiec Beta vs Samiec Alfa – podejście drugie:
AKCJA: Szanowne Lwice. Matki-Afrykanki. Patriotki. Król jest zły. Nie upolował w tym tygodniu żadnej antylopy. Musi odejść. Jego syn tez jest zły – wczoraj zjadł robaka – to nie przystoi. Musi odejść. Drugi syn króla też jest zły – rano powiedział do mnie „spieprzaj dziadu”. Musi odejść. Wszyscy muszą odejść, aż zostanę tylko ja. Wtedy przejmę koroną. A jak będę królem, to antylopy będą rosły na drzewach…
REAKCJA: Chrrrrrrrrrrrrrrrzzzzzzzzzzzz, chrrrrzzzzzzzzzzzz...
PiS kadrowo wypada blado nawet przy Samoobronie. Spektakularne katastrofy za rządów Kaczyńskiego oczywiście zagadano. Jednak większość wyborców na szczęście wciąż pamięta. Ja również – dwie nawet wymienilem w tej publikacji: Nord Stream i te nieszczęsne limity na cukier.
Kaczyński wie, że merytorycznie i mentalnie egzystuje na poziomie Żuław Wiślanych, więc nie ma najmniejsze szansy na wygranie wyborów dzięki zwerbowanym Dowodom Osobistym. Tym bardziej, że ci najbardziej ogarnięci – jak choćby spin doktorzy odpowiadający za jego ostatnia, udaną kampanie prezydencką, bawią się teraz z Kluzikową i Jakubiak.
Wobec tego wszystkiego prezes postanowił zastosować metodę wyborczą, którą śmiało można nazwać pionierską. Otóż postanowił poprosić oponentów, by sami mu grzecznie oddali władzę. W żaden inny sposób nie potrafię określić działań, które w demokratycznym państwie mają zmusić prezydenta i premiera do dobrowolnego złożenia urzędu.
Pretekst kluczowy – katastrofa smoleńska. PiS rzecz jasna nie ma sobie i zmarłemu prezydentowi niczego do zarzucenia. Inaczej natomiast ma się sprawa z rządem. Obawiam się, że nie starczyłoby mi miejsca w Internecie, gdybym chciał zrobić listę rzeczy, które wg Kaczyńskiego są powodem do zmian lokatorskich w Belwederze i Alejach Ujazdowskich. Oczywiście, nie mam żadnych wątpliwości, że im głośniej Jarek krzyczy, tym głośniej Donald z Bronkiem się śmieją. Może i to nieładnie, ale przyznajcie sami, nikt z Was nigdy nie naigrawał się z „klasowego debila”?
To jednak nie wszystko. Ostatnimi czasy PiS lubuje się w składaniu wniosków o wotum nieufności wobec rozmaitych tuskowych ministrów. To oczywiście sztuka, dla sztuki, bo przy obecnym układzie sił w parlamencie, tego typu akcje nie mają szans powodzenia.
Ostatnio wiele się mówi o próbie zsadzenia ze stołka minister Kopacz. Czyli polityka PO, który otrzymał najcięższą tekę ze wszystkich. Bo służba zdrowia po krótkich przecież rządach PiS stanowi po dziś dzień obraz nędzy i rozpaczy. Doprowadzenie tego wszystkiego do ładu może trwać dłużej, niż wprowadzenie Lechii Gdańsk do finału Ligi Mistrzów. A jednak nawet mimo wciąż panującego bałaganu w służbie zdrowia, Kopacz ma u mnie ogromnego plusa, bo nie uległa farmaceutycznemu lobbingowi i pisowskiemu partaczowi na urzędzie Rzecznika Praw Obywatelskich – Januszowi Kochanowskiemu i nie wydała milionów Euro na nikomu niepotrzebne szczepionki przeciwko kompletnie wyimaginowanemu wirusowi świńskiej grypy. To był majstersztyk i pochwalił ją za to cały świat. To się nazywa skuteczne działanie.
Kolejnym do odstrzału, miał być minister skarbu Adam Grad. Zdaniem polityków PiSu Grad… zbyt prężnie prowadzi działania prywatyzacyjne. Czyli jest zbyt dobry, jak na ministra. Pojawiły się oczywiście stałe punkty programu, czyli: nietransparentność, kolesiostwo, działanie na szkodę Skarbu Państwa itd.
Jednocześnie z Gradem, o odejście został grzecznie poproszony Rostowski. Tutaj – o dziwo – sprawa odbyła się przy pomocy nowych czerwonych przyjaciół z SLD. Zarzuty równie idiotyczne, co u Grada. Zapaść finansowa i drożyzna. Kolegom Czerwonym, to ja się nie dziwie, ale PiS, jako obrońcy demokracji powinni wiedzieć, że tylko za komuny rząd mógł centralnie sterować cenami. PiS nie dostrzegł, że świat przeżywa dość bolesny kryzys finansowy. Nie dostrzegł również tego, że Polska – dzięki Rostowskiemu również – jako tako się przed owym kryzysem broni. Kaczyński zwraca uwagę, na rosnący dług publiczny. A ja zwracam uwagę Kaczyńskiemu, że obecne tempo wzrostu długu, niewiele jest większe od tego, które miało miejsce za jego kadencji. I tylko obecny rząd coś z tymi pieniędzmi robi, bo Polska się rozbudowuje. Co się zbudowało za Kaczyńskiego?
Dalej. Bogdan Klich – ten od Obrony Narodowej. Za to, że nie zmusił samolotu, by się nie rozbił. A także za to, że bezczelnie nie zakazał Lechowi zabierać na pokład tyluż a tyluż „wybitnych Polaków”.
Sawicki – minister rolnictwa. Póki co bez wniosku, ale już z groźbą. Za co? Ano za to, że minister nie chce – świnia – realizować żądań Jarosława. Bo Jarosław widział sobie, mimo iż nie ma po temu żadnych prerogatyw, program polskiej prezydencji w UE. Niestety, program ten różni się od rządowego. Cóż – wotum.
Waldemar Pawlak – minister gospodarki. Niby nie z PO, ale przecież w rządzie Tuska. Za umowę gazową z Rosją. Brzmi przekomicznie w zestawieniu z ostatnią informacją o wyczynie pisowskiego ministra – Jasińskiego, który przepłacił za gaz – bagatela – 17 miliardów złotych. Problemy z belką? Ale tym razem nie z ministrem Belką (bo on nie jest już w rządzie) tylko z tą w oku.
Grabarczyk – minister infrastruktury. Chyba najlepszy minister w rządzie. A jednak też mu się dostało. Za opóźnienia pociągów. To tak w ramach „Tusk jest winny opadom śniegu”. Kolej może i jeździ wolno. Ale nie dlatego, że jej się nie chce szybciej, tylko w wyniku ogromnych prac na magistralach. W całej Polsce powstaje kilkadziesiąt nowych dworców. Każde większe miasto przebudowuje swój port lotniczy, w Polsce pojawiają się kolejne kilometry dróg, nowe mosty, budynki, wszystko, co trzeba. Ale jednak fakt, zimą pociągi się spóźniały. A w dodatku przyjeżdżały za krótkie. Cóż, wprawdzie InterCity to spółka akcyjna, bez rządowego w udziału, ale Grabarczyk NA PEWNO MÓGŁ KAZAĆ IM przyłączyć więcej wagonów.
Jerzy Miller – MSWiA - mniej więcej za to samo, co Klich. Zarzuca mu się głównie, że na własnych plecach nie przywiózł z Rosji wraku Tu-154M. Nie wywołał również wojny z Sowietami, kiedy ci nie zechcieli oddać Kaczyńskiemu CVR/FDR. Ale najgorszą przewiną Millera jest to, że na stanowisko został powołany w maju 2010., przez p.o prezydenta Komorowskiego. A więc tego nieuznawanego przez prawdziwego polskiego patriotę.
Radek Sikorski – temat rzeka. Nie wiadomo za co. Chyba w wyniku osobistej antypatii prezesa wobec tego człowieka. Sikorski pokazuje Fotydze, jak powinien pracować człowiek na tak istotnym stanowisku. A Fotyga – swoja drogą – za wycieczkę z Antkiem powinna zostać uznana winną zdrady interesów narodowych. Była minister, która żebrze u trzecioligowego amerykańskiego kongresmena o niewiadomo jak zdefiniowaną pomoc. Żałosne.
Samiec Beta vs Samiec Alfa – podejście trzecie:
AKCJA: Ty wstręciuchu, ty bandyto, myślisz, że się ciebie boje? No chodź, pokaż jaki z ciebie król. No? No? Nooo? Ałaaa! Ałaaa! Ratunku! Bandyta. Morderca. Popatrzcie Wielce Szanowne Lwice, Diamenty Naszego Gatunku i Zbawicielki Lwiego Narodu. Bije mnie. Gwałci moje swobody. Gardzi demokracją. Musimy wybrać mnie na króla. Jak ja będę królem, to już nikt mnie nie będzie biła. A poza tym, antylopy będą rosły na drzewach…
REAKCJA: Bueeehehehehehehehehehehehehehe.
W Salonie24 prowadzę pewne dość popularne lub czasopismo – Pogarda i Samogwałt. Skąd ten „samogwałt”? – pytają mnie niektórzy. Ano właśnie stąd.
Ktoś kiedyś powiedział, zapewne Palikot, że Kaczyński marzy, by go zabili. I chyba śmiało można się z tym zgadzać. Kaczy Samiec Beta przy byle okazji pozuje na pokrzywdzonego. Odwrotnie niż każdy prawdziwy facet, który prędzej się przekręci, niż przyzna do słabości. Ale prezes PiS przekuł tę słabość w oręż bojowy. Teraz przy każdej okazji politycy PiS płaczą, że się ich bije, obraża, a wręcz niszczy.
Zaczęło się już dawno. Od kampanii wyborczej w 2007. Skandalicznie agresywnej ze strony PiS. Tusk dał się trochę sprowokować i odpowiedział w podobnym tonie. Wtedy to po raz pierwszy Kaczyński płakał, że się go nie szanuje.
Potem była katastrofa smoleńska. Wbrew pozorom – cudowny prezent od losu. Tysiące spraw, z przyczyny których można było lamentowac do woli. A to zamach, i to na obu, bo przecież Jarosław też miał lecieć. A to ciało prezydenta w błocie – co się okazało łgarstwem. A to Rosjanie nas upokarzają. A to nasi właśni ministrowie nami gardzą.
PiS dokonuje gwałtu na samych sobie – a więc samogwałtu. Jest wysoce prawdopodobne, że jeśli uda im się jakimś cudem wygrać listopadowe wybory, to ustanowią zupełnie nowy resort – Ministerstwo Martyrologii. Z posłem Błaszczakiem na czele.
Jakiż jest cel comiesięcznych prowokacji pod Pałacem Namiestnikowskim? Ano taki, że posłowie PiSu niecierpliwie czekają, aż ktoś wyśle w końcu policje i spałuje towarzystwo. Wtedy będzie płacz o demokrację. O wolność. O godność. Póki co jednak nikt się z pałami nie rwie do boju, więc wykorzystują, co mają. A to jakiś poseł dostał gazem po oczach. Wprawdzie brał udział w zamieszkach, NO ALE TO POSEŁ. Oczywiście natychmiast trafił do szpitala i udawał obłożnie chorego. Samiec Alfa by zwyczajnie „przypierdolił” strażnikowi. A to Ślamazarny2010 oberwał od policjanta – w ramach tych samych zamieszek. Również szpital, obdukcja, lament i pozew. A to Joanna od Krzyża została od krzyża brutalnie odciągnięta, kiedy usiłowała dokonać samoprzywiązania, a może i nawet – kto wie – samospalenia. Lament. Płacz. Utyskiwania. I tak dalej, i tak dalej.
Zupełnie osobnym wątkiem wydaje się być morderstwo w łódzkim biurze poselskim PiSu. Nikt w tej formacji oczywiście nie raczył przyznać, że sumiennie na to zapracowali. Natomiast błyskawicznie stwierdzili, że „polityczny cinkciarz Tuska”, Ryszard C. był kiedyś raz w siedzibie PO i nawet się zapisał do partii.
I co? I płacz. Kaczyński przysięga, że „miał w tym czasie być w Łodzi”. Że to był zamach na niego. Na godność. Na demokrację. Na Polskę wreszcie. Ach, do diabła. Gdybyż tam był. Gdybyż został ranny. Czyż to by nie było cudowne? Można by rozpętać piekło. Lament na całą Europę. Żądania interwencji – koniecznie zbrojnej - ze strony ONZ, UE, NATO, ZŻŹ i kogo tam jeszcze. Było by pięknie. No nie, koledzy i koleżanki z PiSu? I w końcu władza trafiłaby we właściwe płetwy.
Samiec Beta vs Samiec Alfa - podejście czwarte:
AKCJA: Tacyście? Nie chcecie mi dać władzy? To sam sobie wezmę. Za mną stoją hordy hien i szakali. Zrobimy rewolucję. Jeszcze będziecie żałować.
REAKCJA: (Brak. Lwice poszły oglądać M jak Miłość. Ile wszak można wysłuchiwać idiotyzmów Samca Beta).
Dużo łatwiej narzekać na bezrobocie, zamiast zabrać się do roboty. Dużo łatwiej narzekać na drożyznę, zamiast zabrać się do roboty. Dużo łatwiej narzekać na to, że inni mają więcej, zamiast wziąć się do roboty. Kaczyński dostrzegł to w końcu. Zgromadził dokoła siebie politycznych sępów, którzy liczą, że spadnie im ochłap z pańskiego stołu oraz elektorat hien i szakali. Awanturników, półanalfabetów, O tak. W takim towarzystwie Kaczyński – Samiec Beta – czuje się doskonale. W końcu jest u czoła kolumny.
Ale pamiętaj, drogi elektoracie PiSu, któryś – zapewne przypadkiem – trafił na tę publikację. Lew zawsze pożre hienę. I szakala. Tylko sęp ucieknie, bo przypadkiem umie latać. Ucieknie, a potem wróci do Samca Beta i razem poszukają nowych frajerów, znaczy się, elektorat.
Inne tematy w dziale Polityka