Kaczyński zrobił reklamówkę o tym, że włamuje się do zamkniętego obiektu. Nie wiem, czy to jest jeszcze śmieszne, czy może już żałosne. Pewne jest jedno. Infantylizm z jakim PiS podchodzi do spotów telewizyjnych jest niemym gwarantem jesiennej klęski wyborczej.
Obejrzałem ten spot dobre dziesięć razy. Tak, tak. Oczywiście. Rozumiem to arcybanalne przesłanie. „Kaczyński otworzy wam drzwi”. Problem w tym, że szef PiSu, a raczej jego wybitnie uzdolnieni inaczej spini zapomnieli sobie, że w szeroko pojętym międzyczasie zmienili target kampanii.
Pisałem już wcześniej o filmie „słowa prawdy”. Film, pomijając fakt, że był bez sensu, niósł ze sobą jakąś tam wartość. Głównie dlatego, że został dość bezczelnie i kompleksowo skserowany z amerykańskiego wzorca.
Tym razem PiS Advertising wypuściło już własnego gniota. Fabuła banalna w daleko większym stopniu, niż w „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Oto ludzie chcą się dostać do szklanego budynku. Jednak drzwi są zamknięte. Wtedy nadjeżdża swoją superlimuzyną SuperKaczyński i jednym ruchem muskularnych ramion rozsuwa szklane tafle. Wydaje mi się, że byłoby mu łatwiej, gdyby nie był tak bardzo skłócony ze światem nowinek technologicznych i wiedział, że wystarczy stanąć w odpowiedniej odległości, a zadziała fotokomórka. Potem już wszyscy są wewnątrz. Panuje ład, szczęście i porządek.
Zacznijmy od tego, że ten spot skierowany jest do innej grupy docelowej. Wcześniej zwracał się do Tuska. Teraz do ogólnie ujętej grupy ludzi. Niestety, to samo zostało hasło. I brzmi jeszcze bardziej idiotycznie w kontekście nowego target i nowej fabuły. Oto bowiem Kaczyński dowodzi, że jeśli zostanie wybrany, zostanie odźwiernym. Dosłownie.
Scenariusz został napisany fatalnie. Głównym wyzwaniem, jakie przed bohaterem postawił autor skryptu, jest rozsuwanie drzwi. To oczywiście przenośnia, ale – na własne życzenie – spłaszczona i sprowadzona do roli groteski. Chłodne postacie poruszające się za szkłem nagle znikają. Ustępują miejsca młodym, gniewnym. Kaczyński sugeruje, że wystarczy wejść, i to wejść siłą, by zostać gospodarzem. I on, nam to wejście umożliwi. Przyjedzie rządową limuzyną pod zatrzaśnięte drzwi i – jak dobry ślusarz – zwyczajnie spuści nas do środka. Trąci Kiepskimi, no nie?
Ludzie w filmie PiSu są zupełnie nieprawdziwi. Sztuczni i wymodelowani. Są sztucznie ubrani, mają wyselekcjonowane sylwetki i pozy. Kaczyński obiecuje, że da ludziom „coś”, podczas gdy prawda jest taka, że on z ludźmi nie potrafi obcować. Nawet do tak żałosnego filmu zatrudnia zawodowych – mniej, lub bardziej – aktorów. Myślałem, że naiwnością i sztucznością nic już nie przebije plakatów PO w wyborach samorządowych. Myliłem się.
A teraz warto zastanowić się nad dosłowną treścią przekazu. Szklany budynek, chroniony i z ograniczonym dostępem. Wchodzi Kaczyński, otwiera siłą drzwi i wpuszcza do środka ludzi. Za to czeka go prokurator, bo nazywa się to wtargnięciem i kodeks karny przewiduje wobec takiego wykroczenia kary. Prezes PiS zdaje się krzyczeć: „ej wy, chodźcie tu, zabierzemy im to wszystko”. I to jest cała strategia PiS. Wejść. Zabrać. I urządzić się samemu. Trochę jak za komuny, kiedy partia sobie dowolnie rozporządzała cudzym majątkiem. Prawda, że zabawne? PiS oczywiście o robieniu reklam nie ma pojęcia i nie wie, że dobry spot powinien trzymać balans, pomiędzy wartością metaforyczną, a dosłowną. Ale cóż. Żeby być spin-doktorem w PiSie, nie trzeba mieć doświadczenia w reklamie. Wystarczy umiejętnie władać tajną sztuką pochlebstwa i serwilizmu. Wobec bosa oczywiście.
Nie będę się zbyt długo pastwić nad tą szmirą, bo szkoda czasu. Znam eksplikację tej konkretnej egzekucji. Tomasz Poręba bredził coś o wyrównywaniu szans. Ale zauważcie. Kaczyński nie przyszedł do młodych ludzi. Nie zapytał o ich problemy. On przyjechał limuzyną, nie pytając nikogo zdanie otworzył drzwi. I to jest właśnie typowe dla tego polityka. Jarosław wie, jak nas uszczęśliwić. I nasza opinia nie jest mu do niczego potrzebna. Zresztą, umówmy się. Jak o otwartości i „pomocnej ręce” może mówić ktoś, kto nawet do sklepu idzie z dwoma ochroniarzami? Prócz opłaconych aktorów, nikt nie dostąpi zaszczytu stania w odległości pół metra obok prezesa. No, chyba, że ma wyhaftowaną błękitną aplę z orłem i trzy magiczne literki: B.O.R. A o otwartości pisowskiego środowiska, przekonali się ostatnio dziennikarze Polsatu. Iście polską (prawdziwie polską chyba raczej) gościnność im zafundowali radiomaryjni.
Na koniec – sam nie wiem po co, ostatecznie to norma – nadmienię tylko, że Kaczyński znów nie mówi, co zrobi, by otworzyć Polakom drzwi. A więc ponownie:
-Głosujcie na mnie, to będzie lepiej.
-Lepiej? To znaczy jak?
-Cholerny komunista!
Inne tematy w dziale Polityka