Ponieśliśmy go Świętojańską *** Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom *** Chłopcy – Stoczniowcy pomścijcie druha *** Janek Wiśniewski padł.
Janek Wiśniewski, tak naprawdę wcale nie nazywał się Janek Wiśniewski, tylko Zbyszek Godlewski. Jednak kogo to do diabła w ogóle obchodzi? Kogo obchodzi grudzień 70? Kogo obchodzi grudzień 81? Stan Wojenny dziś oficjalnie przechodzi do historii zapomnianej. Pogrzebał go osobiście Jarosław Kaczyński podczas zorganizowanego naprędce tak zwanego Marszu Niepodległości – cyklicznej pisowskiej imprezy propagandowej.
Zarówno Kaczyński, jak i jego tłuszcza nie próbowali nawet udawać, że chodzi o pamięć pomordowanych przez zomo robotników. Nie pojawił się ani jeden transparent nawiązujący do wydarzeń Stanu Wojennego. Nie padło żadne związane z nimi hasło. Stare kobiety poubierane w biało-czerwone peleryny z wielkim orłem na piersi powtarzały w koło - równie bezmyślnie, co kolejne zdrowaśki z różańca – „Jarosław, Jarosław”.
PiS - nie po raz pierwszy przecież – wykorzystał ważną dla Polaków datę, by przypomnieć, że on jest jedynym gwarantem polskiej niepodległości. Podczas swego przemówienia Kaczyński bąknął – z przygotowanej uprzednio kartki - kilka grzecznościowych zdań o zbrodniach komunistycznych, po czym przeszedł do meritum.
Wykorzystał swoje pięć minut live w TVN24, by raz jeszcze wykrzyczeć wszystko to, czym zanudza nas od kilku tygodni.
Z plazmowego ekranu dotarł do mnie obraz człowieka skończonego i pozbawionego resztek godności. Kaczyński odjechał w kosmos, stawiając wszystko na jedną, zgraną kartę. Zapewniał, że tylko on jest prawdziwym Polakiem, że tylko on może uratować polską niepodległość, że tylko on przeciwstawi się siłom zła.
Kaczyński, od kiedy został sam, oszalał kompletnie. Kiedy miał pod ręką brata, mógł liczyć na pierwiastek normalności w swym dwuosobowym ustroju. Teraz ten facet, to tylko gadająca gęba. Mechanizmy odpowiadające za kontrolę jakości produkowanego komunikatu dawno już się przepaliły.
Kaczyński nie wie, czym jest niepodległość, nie wie, czym jest suwerenność. Kaczyński nie wie, na jakich zasadach działa Unia Europejska. Zapewne nie wpadło mu do głowy, że każdy kraj zrzeszony w Unii podpisuje ten sam dokument akcesyjny, wobec czego niemożliwością jest sugerowane przez pisowskiego nieudacznika oddanie suwerenności Niemcom.
Podczas swego – w stylistyce typowo hitlerowskiego – przemówienia, Kaczyński wypłynął poza granice absurdu, twierdząc, że gdyby on rządził, to Polska stałaby na czele świata. Że byłaby drugimi Chinami. Nieszczęsny głupiec. Czy on nie wie, że Chiny stały się potęgą, dzięki niewolniczej pracy? Dzięki brakowi poszanowania dla jednostki? Dzięki brakowi wrażliwości na przerażającą nędzę obywateli? Polska byłaby, jak Chiny? Jak komunistyczne Chiny? Oto, jaką wizję roztacza przed nami PiS. Wybierzcie nas, a wprowadzimy komunę, Kaczyński stanie się Mao, a was wszystkich zakujemy w dyby i będziecie zapierdalać 20 godzin na dobę dla miski przeterminowanego ryżu.
Brawo, brawo Jarosław. JAROSŁAW. POLSKĘ ZDŁAW!
Zła, żydowska telewizja, jaką wszak jest TVN, to tak naprawdę jedyny sprzymierzeniec pisowskiej wierchuszki. Bo jak inaczej zinterpretować fakt, że stacja przeprowadziła na żywo relację z tej politycznej zadymy? Kaczyński nie wspomniał nic o „Wujku”, o „Manifeście Lipcowym”. Za to z lubością odżegnywał od czci i wiary dzisiejszy rząd. Rząd, którego nienawidzi, bo został przezeń upokorzony sześć razy z rzędu. Pod warszawskim Belwederem miała więc w istocie miejsce zwykła konwencja PiSu. Zwykła impreza propagandowa. Wiśniewski – wypierdalaj.
Niewiele ponad trzy tysiące fanatyków pojawiło się na tym politycznym gang-bangu. To – jak stwierdził inteligentnie Boniek – mniej, niż podczas meczu reprezentacji w trakcie najostrzejszego bojkotu. To 0,3 promila wszystkich wyborców. Brawo panie Kaczyński. Tak się wyrzuca państwowe pieniądze w błoto. Choć trzeba przyznać, że tym razem akcja została zorganizowana po taniości. Nie szarpnięto się, by opłacić „zaprzyjaźnionych” kiboli, dzięki czemu całość przebiegała dość spokojnie. Dobre i to, choć przypuszczam, że Kaczyński już żałuje tego węża w kieszeni. Bo cała impreza przeszła właściwie bez echa. A wystarczyłoby zniszczyć jakiś warszawski placyk i zaraz trąbiłyby o tym wszystkie światowe media.
Najbardziej żałosny w tym wszystkim jest fakt, że w całym tym sitcomie biorą udział ludzie związani z Solidarnością. I nie mówię tu nawet o Gwieździe, opozycjoniście, który obraził się na cały świat, że nie raczono go całować po stopach za to, co zrobił. Mówię o tych wszystkich ludziach, którzy powinni pamiętać o tym, że 13 grudnia to ich święto. I ich powinno się fetować. Ich bohaterstwo wychwalać. Ale cóż. Prawdziwej Solidarności już nie ma. Umarła, gdy przestała być potrzebna. To, co mamy dziś, to nędzne popłuczyny po prawdziwych bohaterach polskiego podziemia. To zwykła pisowska przybudówka. Za nic mają tych, którzy polegli w walkach obu naszych tragicznych grudni. Mówiąc krótko, kolejna organizacja, której odbiło „bohaterstwo”. Teraz chcą kształtować Polskę wedle własnego uznania. Nie uda wam się to mendy. Bo nikt już w was nie wierzy. Solidarność to Wałęsa. I choć ujadacie i choć regularnie podtruwacie Elektryka, nigdy nie będziecie godni choćby polizać jego kapci. Bo on poruszył tlumy, nie wy.
Kaczyński zarzucił już pozę polityka pseudoumiarkowanego. Wprost twierdzi, że na jego brata – najsłabszego w historii polskiego prezydenta – przeprowadzono zamach, bo był zagrożeniem dla interesów Rosji. Ta. Zagrożeniem. A jakim to? Pojechał się polansować do Gruzji, czego nikt prócz Shakashviliego nie zauważył. Podobno jakieś rakiety polskie sprzedano do Gruzji, tyle że Lechu nie miał z tym nic wspólnego. Jednym słowem farsa. Jarosław tworzy na własne potrzeby alternatywną historię Polski. Odrzuca logikę i fakty dotyczące katastrofy w Smoleńsku. Usiłuje konstytuować swoje imaginacje. Nie wie jednak, że ten, kto uderza w historię, sam będzie przez nią zapomniany. Za 10 czy 20 lat nikt nie będzie w szkołach uczyć o Kaczyńskich. Przeciwnie. Będziemy się ich wstydzić. Jako tych, którzy chcieli doprowadzić swój kraj do upadku, dla własnej, partykularnej korzyści.
Największą tragedią PiSu jest to, że każdy, kto się opamięta i zwróci uwagę na błędy w postępowaniu pseudoprezesa, musi za chwilę zakłada PJNy, Solidarne Polski i inne Chrześcijańskie Unie Jedności. Ale to przecież nie nasz problem. Adolf „Ja Jestem Światłem” Hitler mógł mieć szansę w połowie XX wieku. W XXI to już nie przejdzie. „Kaczyńscy znani są z tego, że przy każdej okazji podnoszą raban i protestują, po czym podpisują wszystko, co im się podstawi pod nos” – tak mówiła o naszych bohaterskich braciach kanclerz Merkel. I oto jest cała prawda o jakości polityki tych ludzi. Interesiki ważniejsze, niż dobro państwa. Ileż to już lat ujadają, by osądzić Jaruzelskiego? A przecież rządzili przez 1,5 roku, mieli swoich prokuratorów. Dlaczego nie osądzili generała? Może dlatego, że się nie opłacało? Rozpętali wojnę teczkową, by pozbyć się najgroźniejszych przeciwników politycznych. Bardzo zresztą nieudolnie, bo ostatecznie nie wyeliminowali nikogo. Rozróba z Jaruzelskim nie była im do niczego potrzebna. Nie dawała korzyści. Więc jej zaniechali. A teraz Kaczyński ujada, jak pies mojej sąsiadki. Pies, który na imię ma Hipokryta.
PiS szkodzi Polsce. Szkodzi naszej historii. Zagarnia dla własnych potrzeb ważne daty państwowe. Ignoruje ważne rocznice. Instaluje jedynie swój chory, nienawistny przekaz.
„Wiśniewski, wypierdalaj. Mamy ważniejsze sprawy”.
Inne tematy w dziale Polityka