Seawolf to klasa amerykańskich okrętów podwodnych, skonstruowanych w czasie zimnej wony. Generalnie rzecz ujmując, klasa zupełnie niepotrzebna, bo w całej swej morskiej przygodzie, nie oddała nawet jednego strzału. Nie dziwi mnie zatem postawa salonowego blogera o tej samej dumnej nazwie. On rówież lubi pograć Rosji na nosie, ale choć kilka razy zalał luk torpedowy, jego pociski przepływają bardzo daleko od celu.
Jak każdy okręt podwodny, tak i Seawolf stosuje tę samą metodę walki. Wypływa na peryskopową, posyła na ślepo torpedę, po czym w te pędy spieprza w głebiny. Efektem takiego zachowania jest ban, który otrzymałem na jego blogu. Miał on zapobiec mojej bombie głębinowej, która posłałaby go do diabła. Mówię rzecz jasna o potężnej eksplozji argumentów.
Ponieważ więc nie posiadam możliwości komentowania na blogu Seawolfa, on zaś napisał tekst, który w każdym obiektywnym środowisku mógłby śmiało startować do nagrody Bełkotu Roku, postanowiłem zacnemu autorowi poświęcić kilka słów u siebie. Od dawna mu się należało.
Seawolf Holmes poinformował bowiem, (a aministracja S24 ową informację podkresliła na SG, wedle dawno przyjętej taktyki promowania miernoty), iż odnalzał to, czego od tak dawna szuka cały PiSowski świat. MOTYWY "zbrodni smoleńskiej". Tak, tak. Nie Macierewicz, nie prezes Jarosław Wielki, ale on. Bloger, kapitan, superintendent, publicysta Gazety Polskiej Codziennie"
Cytat, żeby nie było, że to ja wymyśliłem te kretynizmy: "Im więcej się dowiadujemy, jak załatwiane są polskie sprawy, co się dzieje z polskimi finansami, tym bardziej widać, jaki mógł być motyw. Tym bardziej widać jak strasznie brakuje nam Prezydenta Kaczyńskiego, Prezesa Skrzypka… (...) To już się da policzyć, to kwestia wymiernych kwot, wielkich pieniędzy, jakie za chwilę stracimy. Czy polski Prezydent pozwoliłby na ten przekręt stulecia, polegający na wyprowadzeniu z Polski prawie 7 miliardów rezerw NBP na 1 procent, czyli poniżej stopy inflacji? Ba, co ja mówię, 7 miliardów, usiądźmy i policzmy. Państwa poza strefa Euro mają dać 50 miliardów. Czechy dadzą, a może nie dadzą 3 miliardy. Pozostaje Polska, kraje bałtyckie, Dania…. Te czeskie 3, plus nasze 6.7, to razem 10. Kto da brakujące 40? Dania, czy Łotwa? A może Estonia? Te 6.7 to apetizer, przystawka, sałatka przed głównym daniem, tak na uruchomienie kubków smakowych. Zaraz się okaże, że to tak świetny interes, że wszystkie rezerwy oddamy i jeszcze z kątów powymiatamy. No, bo solidarność, to takie piękne słowo! (...) Czy wyobrażamy sobie, by Ś.P. Prezes Skrzypek zachował się w ten sposób? Czy wyobrażamy sobie, że Prezydent Lech Kaczyński zachowałby się w ten sposób? (...) Takim działaniom sprzeciwiał się, strasznym osobistym kosztem, Prezydent Lech Kaczyński, ofiara katastrofy smoleńskiej. Oto i motyw."
Nigdy nie szanowałem retoryki Seawolfa, ale tym razem przeszedł samego siebie. To doprawdy niewiarygodne, że taki utopiec intelektualny może być kapitanem statku morskiego. Że pisuje felietony do prawicowego tabloidu, to sie za bardzo nie dziwię. Zresztą, chyba są to felietony słabe, bo GPC bardzo słabiutko przędzie. Do tego stopnia, że Sakiewicz namawia naiwniaków, by kupowali po dwa egzemplarze (a przecież nikt tak często nie myje okien). Ale żeby za bezpieczeństwo ludzi i towarów odpowiadał człowiek, którego prędkość przesyłania impulsów myślowych wynosi mniej węzłów, niż marszruta załadowanej po brzegi Emmy Maersk?
Statek w morzu niełatwo rozpędzić, a jeszcze trudniej go zatrzymać. Zatem Seawolf nie potrafi przyhamować swego natchnionego flow. Zapomina, że w kwietniu 2010 roku Lech Kaczyński kończył swą kadencję i nie miał najmniejszych szans na reelekcję. Tuż przed katastrofą (29 marca 2010 - HomoHomini) Kaczyński miał 20% straty do Komorowskiego. Podobnie wyglądała sytuacja Prawa i Sprawiedliwości, które do Platformy Obywatelskiej traciło już 21%. Wniosek jest prosty: po wrześniu 2010 Kaczyński nie byłby już prezydentem. Zatem jego zabijanie po to jedynie, by uniemożliwił współpracę Polski z Unią, byłoby kompletną strata czasu i pieniędzy. Kaczyński zabijał się sam - politycznie. Na nic już nie miał wpływu. Nawet wielki posmoleński zryw PiSowców nie pomógł Jarosławowi przejąć schedy po bracie. Każde kolejne wybory stanowiły klęskę PiSu. 10 kwietnia Kaczyński leciał do Katynia, by się pożegnać. Po nic więcej.
Warto podkreślić - bo Seawolf czas odmierza chyba busolą i to zepsutą - że katastrofa smoleńska miała miejsce już grubo ponad półtora roku temu. W czasach, kiedy kryzys w Europie nie przybrał jeszcze tak dramatycznej formy i kiedy nie było jeszcze potrzeby ścisłej współpracy finansowej państw członkowskich. Seawolf sporo niepochlebnych rzeczy wypowiada na temat ministra Rostowskiego. Tymczasem powinien go wychwalać pod niebiosa. Bo to przecież jest doskonały ekonomista, skoro na 20 miesięcy wprzód potrafił przewidzieć takie a nie inne ruchy NBP.
Kapitan Seawofl - najprawdziwszy z Polaków. Ciekaw jestem, pod jaką pływa banderą. Obstawiam Cypr. A może Malta? Albo Bahamy? Tani człowiek - tania bandera. A o geografii piszę nieprzypadkowo. Ktoś tu bowiem zapomniał, gdzie rozbił się prezydencki Tupolew. W Rosji... Otóż własnie. W Rosji. Trudno więc wykluczyć udział Iwanów w potencjalnej zbrodnii. Seawolf jednak wyklucza. To znaczy - rzecz jasna - pisze, że to tusko-ruski spisek. Tylko zapomina, że to, co sobie wymyślił dla uzasadnienia rzekomej zbrodni po stronie polskiego rządu, nijak ma się do sytuacji, w której rząd ów współpracuje z Kremlem.
Ostatnią rzeczą, na której Rosji zależy, jest silna Unia. Trudno więc uwierzyć, że Putin szaleje z radości, gdy Polska transferuje do Brukseli środki. Zatem - i tu ponownie wracamy do wspomnianego już daru jasnowidzenia - skoro ruski premieroprezydent, prócz jazdą konną, polowaniami i grą w hokeja na lodzie, zajmuje się również długoterminową prognozą finansową Europy, powinien w kwietniu 2010 roku sprzątnąć Tuska. A następnie wysłać swoich agentów do Polski, by ci postarali się o to, żeby Kaczyński został ponownie wybrany na rezydenta pałacu prezydenckiego. Tylko wtedy - skoro Seawolf powiedział już, ze Kaczyński by na transfer kasy do Unii nie pozwolił - Kreml mógłby nocami spać spokojnie, a za dnia z parszywym uśmieszkiem podziwiać, jak się wali stara Europa.
Cóż więc rzec? Marną krypą jest nasz Seawolf. Zaś fakt, że są tacy, dla których stanowi jakiś autorytet świadczy jedynie o jakości pisowskiej floty. Kaczyński tonie, jeśli zaś Seawolf jest jego łodzią ratunkową, to już niedługo załogi Busko Zdroju, Kudowy Zdroju, Czubatki czy Cyranki, spotkają w Hilo kolejnych rodaków. Załogantów MS Prawo i Sprawiedliwość. Z pierwszym oficerem pokładu Seawolfem na czele. Bo kapitan Kaczyński - jak zwykle - ucieknie z tonącego statku.
Na brzegu kobiet niemy szloch
W ramiona ich nie wrócą już
Gdy oceanu twarda pięść
Uderzy w ratowniczą łódź...
Inne tematy w dziale Polityka