g.host g.host
2444
BLOG

Ostateczny dowód smoleński!!

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 58

W Smoleńsku nie został przeprowadzony zamach. Nie jest to moje widzimisię, tylko teza, oparta na konkretnych przesłankach. Zestaw przesłanek stanowi mocny i niepodważalny dowód, wyprowadzony wedle zasady eliminacji. Nie ma mowy o tym, by w Tupolewie nastąpiły dwa wybuchy, jak sugeruje Macierewicz.

Jak wszyscy doskonale wiemy, w obrębie Salonu24 funkcjonuje wielu Blogerów, którzy dzięki swojej bogatej wiedzy skutecznie i bezlitośnie kontrują kolejne tezy zespołu Macierewicza. Na przykład profesor Paweł Artymowicz, fizyk PANu, człowiek znany w środowisku na długo przed katastrofą smoleńską – w przeciwieństwie do jego oponentów, którzy – można odnieść wrażenie – stanowią autorskie wynalazki Zespołu Parlamentarnego. Artymowicz, lepiej znany jako you-know-whoz uśmiechem na ustach dowodzi, że niejaki prof. Binienda, rzekomo fizyk z NASA, ma podstawowe problemy z pojęciem zachowania pędu i zasadami dynamiki. O wszystkim można przeczytać, polecam i zapewniam, że warto.

Tym niemniej prawda jest taka, że aby obalić teorię specjalistów Macierewicza, wystarczy odrobina myślenia lateralnego. Ustalając kilka kluczowych założeń i sprawdzając, czy opisywane przez PiS zdarzenia mieszczą się w kluczu, łatwo dojść do bardzo konkretnych wniosków.

Zespół Macierewicza od dawna dopasowuje zdarzenia do zleconej odgórnie tezy. A ponieważ pojawia się coraz więcej niepodważalnych faktów, zespół musi modyfikować swoje wnioski.

I tym razem powinęła im się noga. Co za moment wykażę. Udowodnię za pomocą zwykłej logiki, że na pokłądzie Tupolewa nie mogło dojść do dwóch wybuchów. Oczywiście nie łudzę się, że jakaś tam logika i jakieś tam lateralne myślenie może być dla zwolenników teorii zamachowej jakimkolwiek dowodem. Być może jednak przynajmniej ci niezdecydowani przemyślą to, co mam do powiedzenia.

Zacznijmy od tego, że gdyby Rosjanie chcieli przeprowadzić zamach na Kaczyńskiego, musieliby zadbać o zaspokojenie czterech podstawowych czynników:

CZYNNIKA ALFA: Niewykrywalność. Przeprowadzenie zamachu wiąże się z ogromnymi konsekwencjami. Dlatego zamachowiec musi zadbać, by nie było żadnych dowodów wiążących go z akcją. Oczywiście niekiedy zamachy przygotowuje się tak, by każdy się domyślał, kto za nimi stoi. Jednak dowodów być nie może. Rosja nie mogłaby sobie na to pozwolić. Nie w sytuacji, gdy Polska jest w UE i NATO.

CZYNNIK BETA: Planowanie.Aby zaspokoić CZYNNIK ALFA, zamach musi być zaplanowany co do sekundy. W planie nie ma miejsca na wątpliwości. Żaden zamachowiec nie zdaje się na przypadek, ani farta. Scenariusz musi być dokładnie rozpisany. Tym bardziej, że przygotowanie operacji pochłania ogromne pieniądze, które muszą się zwrócić. A zwrócić się mogą jedynie w razie wypełnienia planu.

CZYNNIK GAMMA: Ulokowanie i timing. Jeżeli Rosja postanowiła przeprowadzić zamach na Kaczyńskiego, musiał on mieć miejsce w Rosji. Ponieważ tylko w takim wypadku mogli zadbać o to, by nie odnaleziono dowodów. To zaspokaja CZYNNIK ALFA. Poza tym zamach musi nastąpić w konkretnym momencie – podczas podejścia do pasa. Tylko w ten sposób można upozorować wypadek. Co ponownie zaspokaja CZYNNIK ALFA, a także pozostaje w zgodzie z CZYNNIKIEM BETA.

CZYNNIK DELTA: Fizyczna wykonalność. To jasne. Wszystkie punkty planu muszą być możliwe do wykonania.

Aby mówić o zamachu, zaspokojone muszą być wszystkie cztery czynniki. Tymczasem jest wprost przeciwnie. Model Macierewicza koliduje z każdym z nich.

1. TIMING. Kaczyński do Rosji zbyt często nie jeździ. Jednak patrząc w jego harmonogram, trudno nie dostrzec, że co cztery lata, zawsze tuż przed wyborami, lata do Katynia oddać hołd poległym oficerom. Zatem jedyną szansą przeprowadzenia zamachu był ten właśnie okres. I tu już na wstępie mamy kolizję z CZYNNIKIEM BETA. Ponieważ zamachowiec nie powinien się zdawać na przypadek, lepszy byłby na przykład wypadek drogowy. Albo rozbicie Tupolewa podczas startu (odpowiednie służby miałyby do niego dostęp i mogłyby umieścić ładunek np w obrębie silnika). Plan rozbicia Tupolewa we mgle miał bowiem jeden mankament. Nie można przewidzieć mgły. Oczywiście są miejsca, gdzie występuje ona częściej, niż rzadziej. Jednak nikt nie mógł zagwarantować, że akurat tego poranka się nie rozpogodzi. Decyzja o tym, że wyjazd nastąpi 10 kwietnia (i tym samym będzie to jedyny moment dla przeprowadzenia zamachu) zapadła na kilka tygodni przed wylotem. Trudno zatem zakładać, że zamachowcy zaplanowali wszystko, a następnie obgryzając paznokcie ze zdenerwowania sprawdzali prognozę pogody w ruskich wiadomościach.

Mało tego, Rosjanie zakładając rozbicie samolotu we mgle, musieliby założyć, że pilot świadomie złamie prawo lotnicze i przekroczy swoje minima. Ktoś powie: może podawali im błędne komunikaty. Otóż nawet gdyby cała Rosja namawiała Protasiuka do siadania na pasie, po osiągnięciu minimum nie miał on prawa kontynuować zniżania. Zatem zakładając, że zamachowiec zaplanował zamach podczas mgły (a tak musiało być, aby mgła ukryła wybuchy), jednocześnie stwierdzamy, że zdał się na cud, w postaci pilota – samobójcy.

PODSUMOWANIE: Timing i plan akcji sprzeczny z  CZYNNIKIEM BETA.

2. WYKONANIE. Macierewicz mówi o dwóch wybuchach. Jeden na zewnątrz, na skrzydle, drugi wewnątrz kadłuba. Oznacza to dwa zupełnie osobne modus operandi. O ile łatwo uwierzyć w to, że przed lotem ktoś wszedł do maszyny i założył ładunek wybuchowy, o tyle sprawa z wybuchem na skrzydle nie jest już tak oczywista.

a) Zwykłe podczepienie ładunku do skrzydła jest niemożliwe. Po pierwsze jest to zupełnie sprzeczne z logiką. Bo po co taki ładunek na skrzydle? Gdyby po wypadku udało się udowodnić zamach, wykonawca mógłby znaleźć jakieś wytłumaczenie. Dla dwóch wybuchów wytłumaczenia nie ma. Poza tym umieszczenie ładunku na skrzydle jest po prostu niemożliwe. Skrzydło podczas lotów ulega ogromnym obciążeniom. Jakiekolwiek ciało obce zwyczajnie by od niego odpadło wskutek wibracji i przepływu strugi powietrza. Chyba, że byłoby to przykręcone. Ale nie da się czegoś ot tak przykręcić do kadłuba. Możnaby to zrobić jedynie w czasie serwisowania, z wpisem do księgi. I każdy, nawet średnio rozgarnięty pilot podczas pierwszego obchodu dostrzegłby ładunek. Takie działanie zwiększało możliwość wykrycia planu i sprawcy.

PODSUMOWANIE: Ładunek na skrzydle koliduje z CZYNNIKIEM ALFA, CZYNNIKIEM BETA i CZYNNIKIEM GAMMA.

b) Skrzydło jest pustą konstrukcją, wypełnianą podczas lotu paliwem lotniczym. Istnieje zatem możliwość umieszczenia ładunku wewnątrz skrzydła. Wtedy nikt go nie zauważy aż do wybuchu. Problem w tym, że taką operację można przeprowadzić jedynie po rozebraniu skrzydła. A więc tylko i wyłącznie podczas przeglądu w Samarze. W tym wypadku opcje są dwie. Albo bomba zegarowa, albo odpalana zdalnie. Jednak nie bardzo jest się po co nad tym zasanawiać, ponieważ żadna z opcji nie jest realna. Dlaczego? Otóż w Samarze serwisowany był jeden z dwóch samolotów rządowych. Termin przeglądu drugiego z Tupolewów mijał dopiero w 2011 roku. Trudno było z góry zakładać, że to akurat 101 będzie przewozić Kaczyńskiego do Smoleńska. A przecież nie można było założyć ładunku na chybił-trafił. Oczywiście, ktoś ślepo wierzący w teorię spisku może powiedzieć: „To proste“ zamachowcy mieli swojego człowieka w otoczeniu Tuska. I ten człowiek zadbał o to, by podstawiono odpowiedni samolot“. Jednak pytanie brzmi: czy trzy dni wcześniej premier poleciałby do Smoleńka Tutką, która ma bombę w skrzydle? Czy raczej tą drugą, albo lotem wyczarterowanym? Dla ścisłości: Tusk poleciał do Smoleńska 101. Dodatkowo, podczas przeglądu w Samarze nieznana była jeszcze dokładna data i godzina lotu, a więc bomba zegarowa (która musiałaby wybuchnąć niemal co do sekundy) odpada. Zaś pozostawienie aktywnej bomby z odbiornikiem przez ponad pół roku drastycznie zwiększało zarówno możliwość wykrycia, jak i przypadkowej katastrofy – niedość, że z osobami niekoniecznie zaplanowanymi do wyeliminowania, to jeszcze kompletnie demaskując zbrodnicze działania Rosji.

PODSUMOWANIE: Ładunek w skrzydle sprzeczny z CZYNNIKIEM ALFA, CZYNNIKIEM BETA, CZYNNIKIEM GAMA, CZYNNIKIEM DELTA.

c) Pozostaje nam broń rakietowa. Pocisk ziemia – powietrze S400 – absolutnie nie do wykorzystania w tym przypadku. Są to rakiety o zasięgo 400 km. Nie da się ich wykorzystać do strącenia samolotu z wysokości 30 metrów. Nie zdążą się odpowiednio ustawić do ukąszenia celu. Natomiast oddanie strzału z większej odległości po pierwsze zostawiłoby na niebie ślady, po drugie, nie są przystosowane do tego, by lecieć w niebo, po czym opadać do wysokości ledwo 30 metrów. Poza tym ich wykorzystanie jest monitorowane przez USA.

PODSUMOWANIE: S400 sprzeczne z CZYNNIKIEM ALFA i CZYNNIKIEM DELTA.

d) Taktyczny pocisk balistyczny. Zasięg – 50 km. Porusza się parabolą, zatem musiałby uderzyć w cel podczas końcowej fazy lotu, w trakcie opadania. Przelot kilkudziesięciu kilometrów pozostawiłby ślady na niebie. Poza tym tego typu aktywności również są minitorowane przez USA.

PODSUMOWANIE: Pocisk balistyczny sprzeczny z CZYNNIKIEM ALFA.

e) Ręczna wyrzutnia rakietowa. Niemożliwe. Skoro piloci nie widzieli we mgle ziemi, to strzelec nie widział samolotu. Nie ma możliwości wystrzelenia takiej rakiety bez widocznego celu. Tym bardziej, że strzał musiał być precyzyjny – w skrzydło – aby stworzyć pozory uderzenia o brzozę. Gdyby pocisk mógł uderzyć w dowolne miejsce kadłuba, byłby w zasadze niepotrzebny. Wszystko załatwiłaby bomba wewnątrz kadłuba. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze konieczność uderzenia w odpowienim czasie i miejscu, by maszyna spadła dokładnie tam i dokładnie wtedy, kiedy planuje zamachowiec. Tymczasem, jak wiemy Tupolew podchodził niewłaściwą ścieżką podejścia i z odchyleniem od kursu. Ta ostatnia okoliczność eliminuje również sytuację, w której strzelec uderza na ślepo, wiedząc gdzie w danej sekundzie lotu powinien być samolot. Wtenczas zwyczajnie by nie trafił.

PODSUMOWANIE: Sprzeczne z CZYNNIKIEM BETA, CZYNNIKIEM GAMMA i CZYNNIKIEM DELTA.

f) Pocisk naprowadzany pasywnie (przez podczerwień). Możliwy do wystrzelenia z wyrzutni ręcznej, oraz z samolotu. Jednak żaden zamachowiec nie założyłby, że taki pocisk uderzy w skrzydło. Miejscem emitującym najwięcej ciepła są silniki, a więc cała sekcja ogonowa. Takie uderzenie możliwe byłoby w przypadku 737, czy A320, które mają silniki na skrzydłach. Ale nie w przypadku Tu154. Zatem jeśli planowano uderzenie w skrzydło, nie można było wykorzystać tej broni.

PODSUMOWANIE: Pocisk na podczerwień koliduje z CZYNNIKIEM BETA i CZYNNIKIEM DELTA.

g) Pocisk naprowadzany laserowo. Brak możliwości opromieniowania i utrzymania namiaru dla maszyby skrytej w gęstej mgle.

PODSUMOWANIE: Sprzeczne z CZYNNIKIEM DELTA.

h) Pocisk naprowadzany radarowo. W przypadku naprowadzania półaktywnego – podobnie jak w punkcie g. Brak możliwości opromieniowania. A przypadku naprowadzania aktywnego – konieczność doprowadzenia pocisku w pobliże samolotu. Jest to pocisk powietrze, powietrze. Musiałby być wystrzelony z samolotu. Zaś jego mały radar sprawia, że autonamiar załącza się w bezpośredniej bliskości celu. Zatem pocisk musiałby być doprowadzony w trybie półaktywnym – co wykluczył już punkt h. Poza tym oczywiście wykorzystanie myśliwca odpada, ponieważ myśliwca na niebie trudno nie zauważyć i nie usłyszeć.

PODSMUMOWANIE: Sprzeczne z CZYNNIKIEM ALFA i CZYNNIKIEM DELTA.

i) Jakiekolwiek inne pociski kierowane z samolotu, zgodnie z tym, co napisałem wyżej, wykluczają przeprowadzenie akcji w tajemnicy.

PODSUMOWANIE: Sprzeczne z CZYNNIKIEM BETA.

3. MODUS OPERANDI. To już zupełnie na koniec. Jak już wspomniałem, zaproponowana przez Macierewicza tez wymaga od zamachowca działań opartych o dwa zupełnie odmienne modus operandi. Po co? Przecież jedna bomba w kadłubie spokojnie by wystarczyła. Po co sobie łamać głowę niemożliwym do wykonania wybuchem na skrzydle? Po co dwa zupełnie różne od siebie sposoby działania, z czego jeden banalnie prosty, a drugi cholernie skomplikowany? Oczywiście możemy przyjąć, że zamachowiec nie kierował się logiką. Możemy przyjąć, że to zwykły ruski bezmózgowiec. Tak by było wygodnie. Ale wszyscy wiemy, że to nieprawda.

WNIOSEK OSTATECZNY:O ile możliwe i dość łatwe jest umieszczenie bomby wewnątrz kadłuba Tu154, a o tyle ulokowanie ładunku, bądź wykonanie uderzenia pociskiem w skrzydło, w przyjętych warunkach jest niewykonalne. Zatem nie ma możliwości, aby ktokolwiek przeprowadził zamach w formie, jakiej z zapałem i absolutnym przekonaniem „dowodzą“ specjaliści Macierewicza.

A co Ty o tym myślisz? Ciekaw jestem, czy znajdzie się ktoś, kto zechce podważyć powyższe tezy.

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (58)

Inne tematy w dziale Polityka