Taka mnie naszła refleksja. Czy naprawdę musimy się godzić, na tak obrzydliwe zagrywki niektórych wydawców? I czy naprawdę porządny prawicowy odbiorca nie może liczyć na wiarygodną informację, a swój ogląd świata musi czerpać z zakłamanych platform typu niezalezna.pl? To straszne, ale ja, człowiek stanowczo nie prawicowy zaczynam polskiej prawicy współczuć. Mówię tu oczywiście o ludziach, nie o politykach, bo ci to zwykli złodzieje – i z lewa i z prawa i po środku.
Dziś na głównej stronie niezalezna.pl wielkimi literami krzyczy do nas headline: TO NIE JEST CIAŁO ANNY WALENTYNOWICZ. Niezależna (od umysłu) stawia sprawę jasno. Ktoś podmienił ciało zasłużonej działaczki Solidarności. I jest to zbrodnia. A w najlepszym wypadku – wielka kompromitacja rządu.
Problem w tym, że te informacje Niezależna wyciągnęła z przysłowiowego palca. Oparła się na twierdzeniach rodziny Walentynowicz. Syn – Janusz twierdzi: „Ciało, które zostało wyjęte z grobu, a które znajduje się na stole sekcyjnym, nie jest ciałem mojej mamy, śp. Anny Walentynowicz, które rozpoznałem w Moskwie“. Wnuk Piotr jest już nieco bardziej wstrzęmięźliwy: „Nie rozpoznałem, aby to było ciało mojej babci“.
No więc mnie najbardziej zastanawia, kiedy pan Janusz zdał sobie sprawę, że wykopano obcą mu osobę? Bo ekshumacja odbyła się dwa dni temu. Potem nastąpiły dwie sekcje. Po co, skoro to nie to ciało? I dlaczego taka informacja nie pojawiła się wcześniej? Skoro syn Walentynowicz poddał w wątpliwość tożsamość denatki, to strasznie długo się namyślał.
Zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie zachowanie wnuka pani Anny – Piotra. W internecie jest nagranie, jak wychodzi do prawicowych dziennikarzy po drugiej sekcji. Jest smutny, ale uśmiechnięty. Nie widać po nim wzburzenia. Spokojnie opowiada o przebiegu sekcji, o tym, że zachowano się bardzo profesjonalnie. Wyszczególnia, jakie wykonano zabiegi, a jakie jeszcze nastąpią. Ani słowa o podmianie ciał. Rozumiem, że pewnych rzeczy można nie mówić, ale też nie da się zapanować nad niektórymi emocjami.
A dziś nagle bomba: „To nie jest moja matka“. Czekam na potwierdzenie tej informacji. I jeśli się nie potwierdzi, będzie to oznaczało, że Walentynowicze ordynarnie bezczeszczą ciało własnej matki. Być może za namową niezależnej.pl czy innych prawicowych tabloidów.
Jeśli zaś sprawa się potwierdzi, to cóż – niewątpliwie ktoś za to beknie. Oczywiście, o ile wina leży po naszej, a nie ruskiej stronie.
Patrząc na cały ten pisowski event – bo inaczej się tego nie da nazwać – zastanawiam się, o co tu tak naprawdę chodzi? Może Kaczyński et consortes liczą, że w końcu znajdą sprzyjającego sobie patologa, który zaświadczy każdą bzdurę, byle się wszystko odbyło po myśli prezesa. Ostatecznie na polu naukowym się udaje, skoro głos zabierają oszuści w rodzaju Biniendy (o jego oszustwach krótko napiszę jutro). Czyż nie byłoby to wspaniałe? Gdyby ktoś jednak odkrył ślady materiałów wybuchowych na ciałach, to być może starczyłoby materiału propagandowego do kolejnych wyborów? Bo przecież nikt chyba nie podejrzewa, iż Walentynowicz wykopano jedynie dla potwierdzenia tożsamości. Gdyby tak było, nie przeprowadzano by tomografii i rentgena. A o takich badaniach mówił Piotr Walentynowicz.
Podsumowując, szukają, by coś, cokolwiek znaleźć. Przecież skoro pogrzebu dokonano, znaczy, że syn z wnukiem musieli sobie zdawać sprawę, kto leży w trumnie. Nie powiedzą chyba, że pogrzeb zorganizował kto inny, a oni byli jedynie gośćmi. I że teraz, po dwóch latach, nagle nabrali podejrzeń? Nie. Sprawa „pomylonych ciał“, to jedynie pretekst, by znów czegoś w tych zwłokach poszukać. A jak nie w tych, to w innych, bo przecież ewentualna pomyłka to dobry pretekst, by kopać dalej.
Zatem, jeśli z grobu Anny Walentynowicz wykopano niewłaściwe zwłoki, to jej syn musiał mieć tego świadomość. Chyba, że faktycznie nie wiedział, kto leży w trumnie matki. I w takim wypadku nie wiem już co gorsze: czy pozwolić w grobie matki leżeć obcym zwłokom, czy nawet na nie nie spojrzeć przed pogrzebem. Jeżeli mowa o tym pierwszym, to byłoby to celowe działanie, aby w odpowiednim czasie zwłoki wykopać i zrobić aferę. I to jest obrzydliwe. A w tym drugim przypadku...? Cóż, każdy kocha, jak potrafi.
Zapewne za kilka dni sprawa się wyjaśni. Jeśli ciał nie zamieniono, Niezależna – jak zwykle – najzwyczajniej w świecie zajmie się innymi kłamstwami. Jeśli zamieniono – trzeba będzie się przyjrzeć obu panom Walentynowicz.
Kiedy ekshumowano Gosiewskiego, jego małżonka i matka na łamach tak zwanych niezależnych środków przekazu wykonały wspaniały pokaz histerii. Sekcja wykazała, że w trumnie był Gosiewski. Co za pech. I nie udało się Gosiewskiej dostać do parlamentu... Sprawa ucichła, ale szum przez jakiś czas był.
Czekam na ekshumację Kaczyńskiego z małżonką i reszty ofiar. Zatańczmy na tych grobach. Tylko z tą świadomością, że jest to cholernie nieprzyzwoity taniec.
I na koniec załączam jeszcze film. Ten człowiek i jego ojciec na łamach Niezależnej twierdzą, że pierwszy raz ciało zobaczyli 19 września rano. Tymczasem film pochodzi z 18 wrześnai wieczorem, Walentynowicz opowiada o tym, że przy nim plombowano trumne w poprzednim zakładzie i składał na tę okoliczność podpisy. Zatem kłamie. No i umówmy się. Czy tak zachowuje się człowiek, który właśnie się dowiedział, że pochował obcą osobę???
http://www.youtube.com/watch?v=2HBaFAz5JcY
Twitter.com/gghhost
Inne tematy w dziale Polityka