W polskim środowisku politycznym i parapolitycznym (czyli wśród blogerów i komentatorów) utrwalił się podział na lemingi i pelikany. Z czego to wynika, wiadomo, a jeśli nie – odsyłam do wikipedii. Trzeba przyznać, że o ile z lemingami jest pewien problem, bo charakterystyka tych małych futrzaków nie jest zbyt jednoznaczna, o tyle z pelikanami sprawa jest prosta.
Gazeta Polska Codziennie była dotąd kolejnym produktem tak zwanego Przemysłu Smoleńskiego. Jednak wobec potężnej polaryzacji społeczno – politycznej, w pewnym momencie stałą się czymś w rodzaju symbolu walki z uciśnieniem.
Ostatnimi czasy wierni czytelnicy GPC mają pewne problemy z zakupem swego ukochanego czasopisma. Powód? Nie ma go w sklepach.
I tu się objawia tak zwana pelikanoza – piękny wyraz. Odbiorcy gazety łykają wszelkie kłamstwa implementowane przez redakcję, jak popadnie i bez popitki. Na początek GPC wraz z innymi „niezależnymi“ środkami przekazu rozpoczęły akcję „powiadom nas, jeśli twój kioskarz ukrywa naszą gazetę.“ Pelikany natychmiast ruszyły do szturmu. Wyzywano kioskarzy, straszono sądami i tak dalej. Kiedy ktoś w końcu zrozumiał, że kioskarz nie ma interesu w ukrywaniu towaru, winę zrzucono na dystrybutorów. Po prostu nie eksponują gazety, żeby zabić wolność słowa w Polsce. To też jednak głupota, bo kto, jak kto, ale dystrybutor to jedna z nielicznych instytucji, która na wolności słowa ZAWSZE zarabia.
Ale to nic. Fani i dziennikarze GPC wyszukali sobie nowy powód. To znaczy ci z GPC go wymyślili, a fani łyknęli i rozrzygali po forach. To reżim Tuska wycofał gazetę z obiegu. CENZUURAAAA!!!!
Tego typu opinii byłoby zapewne sporo, gdyby nie fakt, że ktoś w końcu się sprawą zainteresował i ją po prostu wyjaśnił. Rozstrzygnięcie okazało się dość zaskakujące. Za brak Gazety Polskiej Codziennie w obiegu odpowiada Kaczyński.
W sierpniu gazetę przejęła powiązana z PiS spółka Geranium, będąca już właścicielem między innymi platformy niezależna.pl. Sakiewicz poślinił się w nadziei na sianko, zapewniając jednocześnie, że spółka zobowiązała się do trzymania linii redakcyjnej gazety.
Nowym prezesem GPC została Janina Goss, przyjaciółka Jadwigi Kaczyńskiej. Kobieta stale obecna w żoliborskiej willi Kaczyńskich. I to za jej sprawą gazeta zniknęła ze sklepów. Z niewiadomych powodów Goss najpierw odcięła redakcję od serwisów PAP, a następnie rozwiązała umowę z dystrybutorami. Nie ma umowy, nie ma dystrybucji. Mówi się o tym, że spółka nie płaci swoim pracownikom, co zwiastuje rychłą likwidację. Jeżeli o tego typu działaniach decyduje bliska przyjaciółka domu Kaczyńskich, to staje się jasne, kto jest politycznym ojcem tej decyzji. Zatem, drogie pelikany, może się okazać, że Wasz przesadny pęd do połykania niestrawnej papki przyprawi Was o solidną niestrawność.
Warto więc sobie zadać pytanie. Dlaczego Kaczyński to robi? Według mnie odpowiedź jest akurat stosunkowo prosta.
Gazeta Polska Codziennie to tak zwany szmatławiec. Zarówno formatem, jak i treścią niewiele odbiega od Faktu, czy Super Expressu. Z tą różnicą, że Fakt sprzedaje 500 tysięcy egzemplarzy, a GPC 26 tysięcy. Wniosek jest dość prosty. GPC nie czyta prawie nikt. Również ludzie, którzy ją promują i cytują na blogach. Jak już wspominałem, tytuł stał się swego rodzaju symbolem pisowskiej walki o „swoje prawa“ – jakiekolwiek by one nie były. Ale gdyby zapytać dziesiątkę najbardziej poczytnych i merytorycznych pisowskich blogerów, jaka była ostatnia okładka GPC, idę o zakład, że dziewięciu nie miałoby pojęcia. Ostatecznie PiS ma około 3 milionów twrdego elektoratu. Co oznacza, że zaledwie 9 promili wyborców kupuje GPC. Ta gazeta jest dla nich po prostu za głupia. W dodatku jest fatalnie zarządzana. Aby posiadać status poważnej codziennej gazety, drukowana jest w nakładzie stu tysięcy egzemplarzy. Sprzedaje się zaledwie jedna czwarta. Czyli nie ma szans na jakąkolwiek rentowność. Nie dziwi więc brak funduszy na wynagrodzenia. Tym bardziej, że mało kto chce się reklamować w niszowej gazecie, która w dodatku prezentuje mało demokratyczne poglądy.
Kaczyński zrozumiał, że na Smoleńsku nie da się już nic ugrać, a eksponowanie kolejnych afer najzwyczajniej w świecie nic nie daje. Polacy chcą kompetentnego rządu, a nawet jeśli Platforma nim nie jest, to panuje przekonanie – i słuszne – że PiS jest jeszcze gorszy. Gazeta Polska Codziennie niejako podbija wizerunek PiSu, jako partii rozdmuchująceh afery, ale nie mającej niczego ciekawego do powiedzenia. Ot, typowa formacja tabloidowa.
Kiedy Kaczyński zdał sobie sprawę z tego, że nawet najgorsza afera w PO nie uczyni tej partii w oczach Polaków gorszą od PiS, postanowił po raz kolejny ocieplić swój wizerunek. Opowiada o gospodarce (jak dowiódł dzisiejszy panel – piekielnie nieudolnie), odstawił Smoleńsk i stara się w końcu zmienić image. Problem w tym, że GPC trzymając się swojej linii niemal uniemożliwia odbiorcy odspawanie Kaczyńskiego od sposobu bycia i prowadzenia politycznej gry, który prezes prezentował przez ostatnie dwa i pół roku. Nie dziwi mnie więc, że szef PiSu postanowił nieco przystopować retorykę swojego tabloidu. Ostatecznie musi sobie zdawać sprawę, że kolejne przegrane wybory mogą oznaczać dla niego koniec.
Twitter.com/gghhost
Inne tematy w dziale Polityka