...jak był Stefek Burczymucha.
No i stało się. Jarosław Kaczyński wyszedł na ulicę, by świętować dzień największej polskiej tragedii narodowej od 45. roku. Zawłaszczanie dat ważnych polskich wydarzeń to już w PiSie niejako tradycja. Ale żeby robić wielki spęd z okazji wprowadzenia Stanu Wojennego? Wprost z Krakowskigo Przedmieścia – gdzie z pewnością będzie – Kaczyński powinien pojechać na kawkę do Jaruzelskiego.
-Dzięki Jaro, za ten Stan Wojenny. Gdyby nie ty, nie moglibyśmy już w tym roku zrobić eventu.
-Spoko. Pozdrów Leszka.
Kaczyński popada w paranoję. Zauważa to nawet Sakiewicz, co zwiastuje rychły koniec Jarosława we władzach PiS. Ten dzisiejszy wieczór, to zapewne jeden z ostatnich jarkowych wieczorów, być może dlatego właśnie jest tak ważny.
Najsmutniejsze jest to, że ten facet nie widzi, jak cholernie się kompromituje. A przecież nie sposób nie dostrzec, że wychodząc dziś na ulicę naraża się na odwieczne pytanie: „ A gdzie ty kurwa byłeś, jak my się biliśmy z milicją?”.
Twitter.com/gghhost
Inne tematy w dziale Polityka