g.host g.host
2993
BLOG

Autobusy i Tramwaje? Nie, dziękuję.

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 131

Kopia mojego listu wysłanego do Prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz - Waltz.

 

Szanowna Pani Prezydent.

Zapewne nie tylko w swoim, lecz również w imieniu większości mieszkańców Warszawy, chciałby pozwolić sobie na komentarz dotyczący podwyżki cen biletów ZTM. Gdy wyjeżdżałem z miasta na Sylwestra, bilet na jeden przejazd kosztował 3,60 PLN. Gdy wróciłem – 4,40 PLN. 80 groszy w jedną noc. Wiadomo, podwyżki się zdarzają, choć to co się wydarzyło w naszym mieście, przekroczyło niestety granicę absurdu. Dlaczego? Już tłumaczę.

Z domu do pracy mam dokładnie 8 kilometrów. Bezpośredni autobus? Oczywiście. Warszawa jest mimo wszystko nieźle skomunikowana. Podróż trwa 26 minut i kosztuje mnie 4,40 PLN. Czyli w dwie strony 8,80 PLN. Kuriozum tej sytuacji polega na tym, że pokonując tę samą drogę samochodem, jadę o 10 minut szybciej i o 80 groszy taniej. Tak, tak. Doczekaliśmy chwili, w której jazda własnym samochodem, w pojedynkę, jest tańsza, niż poruszanie się środkami komunikacji miejskiej. Mnie jeden kilometr kosztuje 50 groszy. A więc 16 kilometrów – jak łatwo policzyć – 8 PLN.

Zatem moje pytanie brzmi. Jak chce mnie Pani zachęcić do korzystania z miejskich autobusów? Bo nie rozumiem. Ani szybciej, ani taniej. Ja rozumiem, że w mieście pojawiły się nowoczesne, wygodne autobusy i tramwaje, jednak zapewniam Panią, że moja stara Honda CRX i tak jest sto razy bardziej wygodna, niż którykolwiek z zakupionych pojazdów. A zatem jakie argumenty wysunie Ratusz, w obronie swoich interesów?

W sylwestra z wielką pompą pożegnano „Parówki”, czyli stare tramwaje N13. Ta pompa to chyba po to jedynie, by odwrócić uwagę od drożejących biletów. A może nie tyle odwrócić uwagę, co podwyżkę ową uzasadnić mówiąc: „patrzcie, stare zjeżdżają do bazy, w zamian na szlaki wyjeżdżają Swingi – to musi kosztować”. Ale moment. Komu te „Parówki” przeszkadzały? Jeździły po Warszawie 53 lata. Jeśli o mnie chodzi, to wolałbym jeździć nimi nadal, jeżeli miałoby mi się to opłacać. A tak? Co mi po tych Swingach, skoro jeżdżenie nimi i tak jest bezsensowne?

Wydaje mi się, że Ratusz się odrobinę zapomniał. Zapomniał, że nie jest komercyjnym przedsiębiorstwem. Miasto ma służyć ludziom, a nie wyciągać od nich kasę. Jeżeli miasta nie stać na nowe tramwaje, czy wagoniki metra, to ich nie kupuje. A tak? Mamy sytuację, w której bilety horrendalnie drożeją, a zawiesza się wykonywanie połączeń i skraca linie. Wobec protestów nie udało Wam się zamknąć nocnego metra, choć i tak chcecie przy nim manipulować, skracając kursowanie o 1,5 godziny. To też Wam się nie uda. Do tego wszystkiego trzeba jeszcze dodać spadające ceny paliwa – w hurcie są to ogromne pieniądze. Razem daje nam to idiotyczną sytuację, w której podwyżka cen biletów jest nie tylko nieuzasadniona, ale wręcz groźna dla funduszy miasta. Ponieważ wobec taniej benzyny ludzie chętniej wybiorą własny samochód, niż autobus. Nawet jeśli mają jeździć w pojedynkę.

Oczywiście tu i ówdzie pojawią się zaraz głosy: „kup miesięczny, będzie się opłacać”. Problem w tym, że ja – podobnie jak wielu moich znajomych – stosuję technikę mieszaną. Czasem jadę do pracy autobusem, czasem samochodem. W takim wypadku bilet miesięczny się nie opłaca. A ZTM jakoś nie może wpaść na pomysł dystrybuowania biletu wieloprzejazdowego, nielimitowanego w czasie. I uznaję to, za zwykłą próbę wymuszenia pieniędzy od obywatela. Coś trochę w rodzaju „nie nasza wina – nie wyjeździsz przez 30 dni, to tracisz”.

Nie jest to zresztą jedyna próba wymuszania pieniędzy przez ZTM. Do szału mnie doprowadza, że coraz częściej w automatach sprzedających bilety we wnętrzu autobusu nie ma biletów 20-minutowych. Zdarza mi się czasem przejeżdżać kilka przystanków autobusem 504. W jego automatach są tylko cztery rodzaje biletów: pojazdowe (normalny i ulgowy) w pierwszej strefie. I pojazdowe (normalne i ulgowe) w dwóch strefach. Pytam się zatem PO CHOLERĘ BILETY NA DRUGĄ STREFĘ W AUTOBUSIE, KTÓRY JEŹDZI Z KABAT DO DWORCA CENTRALNEGO? Bo to chyba jedynie, żeby nie dało się kupić biletu dwudziestominutowego. Wobec powyższego ja rezygnuję z autobusu 504. Jeżdżenie nim na krótkiej trasie oznacza finansowe frajerstwo. Co gorsza, byłem ostatnio świadkiem kontroli biletowej. Jeden z pasażerów, poruszający się na dokładnie tej samej trasie, co ja, nie skasował biletu. Jego również zaskoczył brak w automacie „dwudziestominutówek”. Być może nie miał przy sobie więcej pieniędzy, nie wiem. W każdym razie wyłuszczył swój problem „kanarowi”, a ten bezczelnie odparł „trzeba było kupić droższy bilet”. ŻE CO? Coś Wam się chyba w tym Ratuszu pomyliło. Autobus to nie teatr, gdzie jedne miejsca są droższe niż inne. Skoro nie sposób w autobusie kupić właściwego biletu, to pasażer powinien jechać „na gapę”. Bo dlaczego to pasażer ma dopłacać do ZTM, a nie odwrotnie? To miasto ma służyć obywatelowi. To miasto ma zapewnić możliwość przejazdu z punktu A do punktu B. Za ustalone w ustawie pieniądze.

Odnoszę wrażenie, Pani Prezydent, że trochę za długo już Pani rezyduje w Ratuszu. Jego chłodne mury okazują się być za grube i skutecznie tłumią niezbędny do pełnienia najważniejszej w mieście funkcji pomyślunek. Powinna Pani chyba wyjść do ludzi. Bo jak nie, to ludzie też do Pani nie wyjdą. Podczas wyborów.

 

Twitter

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (131)

Inne tematy w dziale Polityka