g.host g.host
670
BLOG

Komuna bynajmniej nie zdechła jeszcze

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 5

To mogło się zdarzyć w roku 1984. Zarówno u Orwella, jak i w rzeczywistości, tak się bowiem składa, że geniusz z Anglii dość trafnie przewidział rozwój wypadków w niektórych rejonach świata. Ot, w Polsce chociażby.

Poznajmy zatem młodego chłopaka, niech będzie, że zwykłego Wojtka. Wojtek uwierzył, że Służba – jak sama nazwa wskazuje - powstała by służyć ludziom. I sam, z głową pełną ideałów, zapragnął tej Służby doświadczyć. A Służba również miała wobec niego plany, zatem idealnie się złożyło. Zatem wstąpił Wojtek do Służby.

Wojtek odbył wieloletnie szkolenie. Nauczył się prawa i wiedzy o swoich obowiązkach. Nauczył się zasad. Struktury władzy. I posłuszeństwa. Wiedział, że ścisła struktura i ślepe posłuszeństwo to podstawa Służby. Ostatecznie jest to potężna organizacja. Jej misja wymaga prawy tysięcy ludzi, ktoś więc musi to trzymać w garści.

Wojtek piął się coraz wyżej. Jego kariera nabrała tempa. W końcu otrzymał w zarządzanie własną komórkę. Stanął ponad wieloma innymi i na równi wielu innym. I zrozumiał, że to, co on traktuje jak misję, inni wykorzystują do politycznej, a niejednokrotnie i kryminalnej gry. I to się Wojtkowi nie spodobało. W dodatku, kiedy Wojtek poczuł, że nie jest już jedynie trybikiem w maszynie, że znaczy coś więcej i coś już osiągnął, zatracił swój instynkt samozachowawczy. Poczuł, że wiele dla Służby znaczy. Do tego stopnia, że Służba będzie się liczyć z jego opinią. Popełnił błąd. Bowiem Służba nie toleruje reformatorów. Tych, którzy nie są z nią na dobre i na złe.

Pierwszą oznaką szaleństwa Wojtka była próba nawiązania kontaktu z największym wrogiem Służby. Wojtek nie rozumiał, dlaczego wróg ów w rzeczy samej jest wrogiem. Począł więc czynić starania, by tej wrogości umniejszyć. I nie zostało to bez reakcji ze strony Służby. Wojtek otrzymał ostrzeżenie. Został oddelegowany ze swojej komórki i objął inną, mniej istotną, jednak Służba jeszcze się nie martwiła. Jeszcze wierzyła w lojalność Wojtka. Mimo wszystko podjęła działania zmierzające do zastosowania zasady „ufaj, lecz sprawdzaj”. Od tego czasu Wojtek już zawsze miał na karku swojego agenta.

I miał ów agent sporo pracy. Wojtek bowiem poszedł za ciosem. Nie tylko stanął w obronie wroga. Dodatkowo śmiał zainsynuować, iż wróg ów padł ofiarą zbrodni. Tego już Służba zlekceważyć nie mogła, tym bardziej, że w Wojtku coś jakby pękło. Nie tylko zaczął dostrzegać patologię panującą wewnątrz Służby, lecz również bezczelnie wyprowadzał je na światło dzienne. Żądał zmian. Krytykował kolegów i przełożonych. Szczególnie dotknęła go sprawa „ewaporowania” jednego z jego kolegów, który podobnież jak Wojtek podjął polemikę ze służbą. Adam, bo o nim mowa, za swe sprzeczne z ideologią Służby wypowiedzi został pozbawiony przez przełożonych prawa głosu. Wojtek napisał więc list do przełożonych, w którym ośmiela się skrytykować decyzję służby. Co więcej, list ów uczynił jawny, publikując go za pomocą nie objętych reżimową propagandą mediów. Tego już Służba nie mogła zignorować i Wojtek został ukarany.

Jednak kara nie tylko Wojtkowi ust nie zamknęła, jednak wprost przeciwnie, otworzyła je szerzej. I wylał się z ust owych potok żalu. Wojtek stał się dla służby śmiertelnie niebezpieczny. Opowiadał o kłamstwach, przestępstwach kryminalnych i seksualnych. Ujawniał cała wiedzę, jaką pozyskał przez lata współpracy ze Służbą. I służba uznała go za zdrajcę. Służba znalazła sposób, by się Wojtka pozbyć. Nazwała go obcym agentem.

Od tego czasu sprawy potoczyły się całkiem szybko. Przełożeni zażądali od Wojtka, by ze Służby odszedł, czyniąc jednocześnie przygotowania, by w razie gdyby odmówił, odsunąć go siłą. Wojtek jednak ustępować nie zamierzał. Nagłaśniał kolejne skandale i skandale związane z tuszowaniem skandali, a co gorsza, nagle się okazało, że lud go słucha. Służba po raz pierwszy utraciła kontrolę nad odbiorem własnego wizerunku. A to już oznaczało dla Wojtka śmierć.

Ostatecznie przełożeni podjęli decyzję o „ewaporowaniu”. Zwolniono go ze wszystkich obowiązku i wysłano na „emeryturę”. Wojtek odmówił wydania swojej komórki, a obywatele stanęli po jego stronie. Służba była już jednak zdesperowana. Swoimi kanałami nagłośniła sprawę, przedstawiając Wojtka, jako zdrajcę i człowieka, który wyrządził Służbie, a co za tym idzie obywatelom, którymi się Służba „opiekowała” ogromną szkodę. Co w gruncie rzeczy zgodne było z prawdą, bowiem krótkotrwała krucjata Wojtka faktycznie bardzo popsuła wizerunek Służby.

I ostatecznie Wojtek poległ. Nie takich bowiem jak on chojraków służba łamała. Odebrano mu obowiązki, odebrano komórkę. Wojtek został „ewaporowany”.

Ta historia mogła się zdarzyć w 1984 roku. Jednak zdarzyła się w 2013. Bo w Służbie, nic się nie zmieniło i żaden Boniecki czy Lemański tego nie zmienią.

 

Twitter

 

 

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka