Zabrzmi to trochę może jak political fiction, ale z drugiej strony to już drugi taki przypadek przed wyborami.
Kanalizacja jest bardzo wdzięcznym celem skrytych ataków typu sabotaż. Zazwyczaj nie jest pilnie strzeżona przez ochronę i policję, mało kto wchodzi tam z własnej woli. Dostęp do studzienek w zasadzie ma każdy, plany rozmieszczenia poszczególnych elementów sieci nie są jakoś trudno dostępne.
No to teraz wyobraźmy sobie, że chcemy zdyskredytować przeciwnika politycznego. Znajdujemy na planie kanalizacji jakiś wrażliwy punkt – np. kolektor, która ma wytrzymać ciśnienie 5 barów, a standardowy przepływ jaki w nim występuje odbywa się pod ciśnieniem 3,5. Mając plany nietrudno określić, gdzie należy wrzucić niewielki ładunek wybuchowy, żeby w odpowiednim momencie zapalnik czasowy zadziałał i podnieść ciśnienie o jakieś kolejne 5 barów. Kolektor straci w pewnym miejscu trochę wytrzymałości strukturalnej, może nawet nastąpi niewielkie pęknięcie.
Przepływające nieczystości, w których przecież znajduje się wszystko, od podpasek po substancje powierzchniowo czynne, a nawet i lekko radioaktywne zgrabnie oczyszczą miejsce zdarzenia z wszelkich śladów podejrzanych substancji, a w setkach metrów sześciennych ścieków nikt nie będzie szukał śladów po sabotażu.
Mając do dyspozycji aparat państwowy nietrudno sobie wyobrazić, że organizacja takiej akcji to betka, a efekt propagandowy jest wspaniały, zwłaszcza dla władzy mającej za nic swoich obywateli.
Te hektolitry scieków w TV to jest prawdziwa gównoburza, a i dowcip fekalny łatwo trafi do pewnego elektoratu – notki są już w końcu gotowe.
Jeśli uratuję tą notką choćby jedno miasto od takiego losu, a ludzi od doznań węchowych to warto było ją napisać.
A teraz dawajcie rytualne „nie pij”, „lecz się”, i inne takie w wykonaniu oddziałów fekalnych.
