Przypomnijmy mały fragment zapisków :
Oleksy o przeprosinach dla Lecha Kaczyńskiego
O: Co ty z tego masz? [Z przyjęcia przeprosin Lecha Kaczyńskiego]
G: To samo czego nie zrozumiesz. Jeśli facet [Lech Kaczyński] przychodzi mnie przeprosić to dlaczego mam się nie zgodzić?
O: Ale go nie znosiłeś!
G: K…, to jest coś innego, to są emocje. A honor jest honor.
O: Ale wiesz, że tobie on zawdzięcza, że jest prezydentem?
G: Tak mi wszyscy mówią (nieczytelne)
O: On miał wyrok [za zniesławienie Gudzowatego]. Nie mógłby kandydować.
G: Pewnie!
O: I oto Aleksander podaje mu łapę. Ja nie mam ci tego za złe, bo uważam, że tak trzeba postępować w życiu.
G: Ja swój kodeks mam.
O: Ale twój kodeks zadziałał po długim odgrażaniu, że go załatwisz.
G: No tak, załatwiłem go, wyrok miałem. (nieczytelne)
O: O tym gecie, który był wielki dla niego nikt już nie pamięta.
G: Ale ja tego nie zrobiłem na pokaz.
Panowie trochę się mylą. Nic dziwnego przecież nieźle szumiało im w głowie. Przypomnijmy zatem, że swego czasu Lech Kaczyński swoim i swojego brata zwyczajem, zniesławił tym razem Aleksandra Gudzowatego. Lech Kaczyński już wówczas był prezydentem, tyle że prezydentem Warszawy. Gdyby został skazany wyrokiem sądu za przestępstwo umyślne (a takim jest zniesławienie) mógłby co prawda kandydować na prezydenta Polski, ale z mocy prawa straciłby fotel prezydenta stolicy. Innymi słowy Gudzowaty mógł wyciągnąć trampolinę spod nóżek Kaczyńskiego, który już gotował się do skoku na pałac. Konsekwencje mogły być poważne. Jak się nie ma trampoliny to za wysoko się nie podskoczy.
Gudzowaty powołuje się na swój honor…Honor ? Gdzieś słyszałem takie słowo, ale raczej nie w kontekście biznesu i polityki…
Aleksander Gudzowaty głosi, że chcieli zabić mu syna, albo jego samego. Tylko, że Gudzowatego ochrania Marcin Kossek najlepszy komandos w kraju, szkoleniowiec samego Specnazu. Co prawda jak by ktoś chciał, unicestwić Gudzowatego, to żaden ochroniarz by mu nie pomógł, ale przecież gdy się handluje gazem z Rosjanami to takie niebezpieczeństwo istnieje bez przerwy.
Dla nikogo chyba nie jest tajemnica, że aby w Polsce uprawiać biznes na takim poziomie jak Gudzowaty trzeba dobrze żyć z władzą. Aleksander Gudzowaty z „sld-owem” żył bardzo dobrze. Ale dobry biznesmen to taki, który przede wszystkim ma dobry węch. Musi wyczuć gdzie są konfitury, skąd wieje wiatr. Aleksander Gudzowaty węch ma bardzo dobry, wyrobił mu się przez lata robienia interesów na wschodzie. To jeszcze jeden dowód na prawdziwość teorii ewolucji. Gudzowaty ma tez dobrą pamięć. Pamięta więc słowa swojego znajomego-jak masz miękkie serce musisz mieć twarda dupę. Tym znajomym jest… Lew Rywin.
Skoro o porażce lewicy w wyborach prezydenckich trąbiły wszystkie tytuły prasowe, nawet „Nie” i „Trybuna”, oczywiste jest, że biznesmen też o tym wiedział. Co gorsza nowa opcja zapowiadała prześwietlenie podejrzanych transakcji, a kontakty Bartimpex-u od lat były podejrzane. Co o biznesmenie sądzili Kaczyńscy, Gudzowaty wiedział choćby po tym jak go zniesławili. Trzeba było się ratować, względnie zabezpieczyć. Można to zrobić delikatnie jak Krauze, zatrudniając pampersa Walendziaka na wysokim i dobrze płatnym stanowisku. Ale w przypadku Gudzowatego to by nie wystarczyło. Aby zamaskować swoje sprawki trzeba było śmielej sypnąć pudrem. Ponadto o szefie Prokomu pozytywnie wypowiadał się sam trzeci bliźniak L.Dorn. Co Pis sądziło o Gudzowatym wiadomo… Stąd zabezpieczenie własnych interesów poprzez nagranie wrogów przyszłej władzy. Stąd Michnik i cała lewica.
To oczywiste tylko hipoteza, przyznam że hipoteza prosta a może nawet tandetna. Tylko, że takie tandetne jest całe polityczne życie w III i IV RP. Nie jest to też hipoteza oryginalna. Przykładowo w salonie wspominał o niej sicofitall.
Czy Gudzowaty jest zdrajcą ? Według słownika języka polskiego zdrada to:
- działanie na szkodę narodu
- niedochowanie wierności małżeńskiej, partnerskiej
- odstąpienie od jakiś zasad, wartości, idei
Gudzowaty był nielojalny wobec politycznych mocodawców. Gudzowaty zdradził, w tym sensie, że nagrał w tajemnicy kolegów i potem nagranie ujawnił. I zanim ktoś zarzuci mi, że użalam się nad losem sld-owskiego gangu, uprzedzę go, że ową zdradę opisuję bez żadnych emocji, ot zwyczajnie, ambiwalentnie.
Na koniec mała refleksja. Gdy empatycznie wcielam się w prawicowy umysł to przed oczyma pojawia mi się następująca wyliczanka:
- prowokacja policyjna- dobrze
- prowokacja Gudzowatego -dobrze
- prowokacja Michnika -dobrze
- prowokacja Begerowej - źle
Jaki z tego morał ? Ano taki, że każda prowokacja jest dozwolona pod warunkiem, że nie przedstawia w złym świetle polskiej prawicy.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka