Brak wiary w zdolności analityczne sympatyków Prawa i Sprawiedliwości nie raz, nie dwa zemścił się na polskich okupantach, znanych dla niepoznaki POLIDEM, więc miejmy nadzieje, że i tym razem merytoryczno-kulturalne zwycięstwo Pana premiera zostanie w porę przez owych sympatyków nagłośnione.
I tak po wykwitach błyskotliwych uwag (niezależnego!) Tomasza Sakiewicza i nazistowskich odwołaniach paru zacnych i cenionych blogerów przyszła pora na opowieść (przypowieść?) skromnego mieszkańca Wrocławia.
Galba bo tak zwie się ten (jak sam się określa) wrocławski plebejusz, stojąc w kolejce rano po bułkę (jedną?) i rządowy biuletyn informacyjny natknął się na tzw. zwykłych ludzi. Ci tzw. zwykli ludzie, dla zmyłki ubrani tak jak każdy przeciętny człowiek, akurat w tym słynnym spożywczaku na plebejskim Tarnogaju, to na tyle wiarygodny przekrój społeczny, że co rok, a w gorących okresach nawet co miesiąc, za ladą sklepu organizowane są prawybory, a wyniki idą w świat i nie pogardza nimi nawet prestiżowy The Times.
Zresztą wszyscy tzw. zwykli ludzie, ludzie niezwykli oraz także ludzie przeciętni czasami nawet trochę są podenerwowani, no bo ile razy w roku, muszą czekać godzinami w kolejce, aż Pan premier specjalnie przed kamerami kupi sztuczną pomarańcze, czy Korwin Mikke szturchnie kogoś poruszającego się o kulach.Ale tym razem Galba miał szczęście, bo nie tylko była bułka, ale i wyjątkowo nie przeprowadzano prawyborów, wiec ruch trochę zelżał, a kamerzyści nie plątali się pod nogami. Dzięki temu mógł z uwagą posłuchać co mówią tzw. zwykli ludzie.
A tzw. zwykli ludzie, a to narzekali, że Donald jest strażakiem (w ich narzeczu lejwodą), a to że nie Japończykiem lub Anglikiem. Słowem typowe rozmowy tzw. zwykłych ludzi.
I tak słuchając o Państwowej Straży Pożarnej Galbie nagle poczuł, że Pan premier ma jeszcze wyborczą szansę, ale każdy z wyborców musi coś dać od siebie więc Galba w przypływie emocji zdecydował się na, co by tu nie mówić, na odważny coming out i zaczął krzycząc o zwykłych ludziach: Jestem jednym z nich. Żyję tym samym życiem, co oni. Znam smak tego życia i wiem ile są awarte obietnice…
I nagle okazało się, że ten skromny bloger ma rację. Bo okazało się, że tak jak Galba tak każdy z tych tzw. zwykłych ludzi też głosuje na PiS i do tego prowadzi bloga w salonie. Wysoki Pan za Galbą to Free Your Mind, nagrywająca wszystkich Pani na końcu kolejki to kataryna, Pan w sutannie to michael, a para mężczyzn w czapeczkach z logo Gościa Niedzielnego to Bazak i Lubelski. Pani za ladą co kroi mięsiwo to niejaka Maryla, kasę zaś trzyma Franiszek Gajek, który co prawda debaty nie oglądał, ale i tak wie kto wygrał.
I dopiero teraz wszyscy razem trzymając się za ręce wybiegli przez spożywczak ciesząc się z tego, że nie muszą się już ukrywać, że PiS wszystkich zmiażdży i niech się święci 1 maja. Tylko kataryna miała niepocieszoną minę, bo jakiś chuligan porysował jej gwoździem karoserię samochodu.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka