Widzą drzewa, nie widzą lasu – tak w twarz chełpią się rusofilom, przenikliwi prawicowi analitycy, o ile oczywiście, tych co to lasu nie widzą, nie chcą internować gdzieś w Armałowie albo i dalej. Sęk w tym, że dotychczas to właśnie rusofile internowali, więc proponowałbym tak nie prężyć muskułów, bo znów Partia Rosja zamknie, da klapsa i kolejny raz trzeba będzie uciekać na emigrację, żeby sobie popyszczyć. No chyba że Partia Rosja nie istnieje, a Amerykańscy chłopcy będą za nas ginęli. Tak jak ginęli za Tbilisi. Tyle co do cynizmu.
Teraz pora na konkrety. Oto znakomici mędrcy zagłębiający arkana polityki światowej, bezpośrednio wiążą separację Kosowa z separacją Osetii, choć wbrew pozorom różnic jest więcej aniżeli podobieństw. Ale co najciekawsze ci sami mędrcy biorą Rosję za kraj bandycki, gangsterki, który nie potrafi uszanować prawa międzynarodowego i dla którego liczy się tylko kult siły. Innymi słowy Rosja uznaję Osetię, dzięki analogii w prawie międzynarodowym, choć sami prawem tym niejako gardzi z definicji. Mamy więc z jednej strony Rosję legalistów, która ani centymetr nie ruszy się bez lewarowania się prawnym kazusem i Rosję kazusy te sama ustanawiającą. Czy wobec tego, że się tak delikatnie zapytam, ktoś nie widzi tu pewnej sprzeczności? Po cóż Rosjanom pretekst Kosowa, skoro po pierwsze mają go w poważaniu, po drugie i tak nikt im w niego nie uwierzy, pod trzecie zaś zawsze można na poczekaniu jakiś sobie wymyśleć. Skorzystali więc po prostu z okazji i gdyby Kosowo zostało w Serbii, to bynajmniej co do Gruzji innej polityki by nie prowadzili.
Jeszcze ciekawszym poglądem jest teza jakoby Rosjanie mieli najechać Krym, bo przecież historyczna analogia tak ładnie nam tu pasuje, że grzechem byłoby jej nie ulec. Tymczasem Ukraina dysponuje około 300 000 armią, od zachodu bezpośrednio sąsiaduje z krajem ewidentnie dal Rosji wrogimi, a być może nawet Ukraińcy są w posiadaniu rakiet jądrowych. A wszystko to w 45 milionowym rozpolitykowanym kraju, który choć po części sprzyjający Rosjanom, to bynajmniej nie wyrzekający się własnej tożsamości (patrz UPA). Jakże rachitycznie wygląda więc przy nich Gruzja, która od początku wojny skazana była na klęskę.Jeszcze parę lat temu prześwietna armia rosyjska nie mogła sobie dać rady malutką Czeczenią, mudżahedini bezkarnie zdejmowali w Groznym ich helikoptery, a Dudajew i Maschadow doprowadzali rosyjskich generałów do spazmów wściekłości. Nie znam się na sprawach wojskowych, ale ma jakieś dziwne przeczucie, że w parę lat bynajmniej armia ta nie została na tyle unowocześniona by ruszać na podbój świata. Tymczasem Ukraina jest jednym tchem wymienia z Gruzją, co ma taki sam sens jak stawianie w jednym szeregu Holandii i San Marino.
Rosja utrzymuje się z surowców, słychać na prawo i lewo, tyle że surowce te mają znaczenie tylko wówczas, gdy dadzą się sprzedać. Wszystkiego Rosjanie nie skonsumują. Po cóż więc zarzynać kurę znoszącą złote jajka, po cóż iść na wojnę (nawet surowcową) z Europą, skoro stać owa Europa jest na tyle zamożna, by się uniezależnić? Czyż więc z punktu widzenia Rosjan (tak, jest też taki punkt widzenia) atak na Gruzję był błędem? Ależ bynajmniej. Rosjanie małym militarnym kosztem, walnęli pięścią w stół na tyle mocno, że Europa się przestraszyła, co jest znakomitym paliwem dla propagandy wielkiej i wszechwładnej Rosji. Rosji, która rzeczywiście jest wielka, ale nie aż tak monstrualna jaką widzi ją teraz Zachód. Mało tego, przywołanie Gruzji do porządku przypomniało innym kaukaskim narodom i państwom, kto w tym rejonie rzeczywiście rozdaje karty i komu nie należy powierzać swego bezpieczeństwa. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi okazał się pocałunkiem śmierci. Wreszcie Rosja podbudowała swoje nadwątlone ego. Gdyby spojrzeć bowiem na to jak potoczyły się losy imperium po 89 r. to okazuje się, że atomowy gigant był bezsilny na każdym kolejnym froncie. A to rozpad ZSRR, a to żołnierze NATO tuż pod nosem, a to wreszcie gazociągi poza kontrolą. Teraz znów się poczuli Imperium, a głosy przestrachu i krzyków z zza zachodniej granicy tylko ich w dobrym poczuciu utwierdzają. Teraz po szczycie, gdzie Kaczyński zagra jak mu każe Sarkozy (gdy Lech się zapędzi to go weźmie pod boczek i naprostuje jak przy Lizbonie), Rosja w czymś tam ustąpi, tak by przekonać Sarkozego, że wielkim politykiem jest. I że załatwił pokój. Ale ten strach długo w Europie zostanie zapamiętany, a pytanie czy doprowadzi do konstruktywnych decyzji, czy wręcz przeciwnie, wciąż pozostaje otwarte. PS Po losowaniu Ligi Mistrzów istnieje całkiem realna szansa, że Real nie wyjdzie z grupy.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka