galopujący major galopujący major
48
BLOG

Paróweczki lustracyjne

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 32

Od czasu do czasy moi ukochani czytelnicy, moje gotowane paróweczki w ukropie, dają wraz swemu zdziwieniu jakoby taki matołek jak ja, była aż absolwentem prawa i to Uniwersytetu im. samego Adama Mickiewicza. Jak to możliwe – pytają , że jesteś prawnikiem, a nie nauczono cię gramatyki, dobrych manier, a przede wszystkim zasad moralnych. Paróweczkom wydaje się, że prawnik to taki stateczny mecenas przy ciężkim biurku z koniecznie zieloną lampką. Efekt tego kiełbasianego jadu wirtualnych przesądów zawdzięczamy, rzez jasna, hollywoodzkim produkcjom, bo przecież nie kontaktom osobistym z plejadą palestry. Wszak życie w PRL to obóz koncentracyjny, a dziś prawnicy to sitwa, czyli znów ktoś paróweczkom naopowiadał bajek o prawnikach z marmolandii nad Wisłą.

Tymczasem absolwent prawa, jest jedynie kimś, kto skończył wyższe studia prawnicze zdając egzaminy i broniąc napisanej pracy magisterskiej. Na studiach prawniczych nie uczą jak pisać posty, jak jeść sztućcami, ani czy się myć pod prysznicem czy w wannie. Uczą prawa i do tego nie zawsze  skutecznie. Tymczasem jeżeli wobec magistrów prawa, tak wielkie są wymagania, to dopiero wobec akademickich nauczycieli. I tak choćby Pan Tomasz Terlikowski błysnął dziś frazą bezwstydnym Wolszczanie, co nie może być nauczycielem, bo donosił do Sb. Sam na miejscu Pana Tomasza z moralnym passusem bym trochę się wstrzymał, ot niech choć córka Pana Tomka dorośnie i spyta tatę dlaczego po 89 r pracował i nabijał Sbeckiemu kapusiowi kabzę, bo chyba Marek Król za takiego musi być przez Pana Tomasza uważany.  Skoro Wolszczan nie może być  twym nauczycielem, to chyba Król nie może być twym pracodawcą, ale z drugiej strony być może kapusiowe nie śmierdzi.

I tak jak od studenta wymaga się by się uczył, tak od nauczyciela wymaga by nauczał, a nie był autorytetem moralnym, bo jeżeli ktoś takowych zapragnie, to jest w Polsce kilka gazet, które mają na podorędziu swoich tytanów duszy. Jęk redaktora Terlikowskiego jest więc wołaniem nie o autorytet, ale o autorytet moralny, czyli o te zastępy, co tak niemiłosiernie są wyśmiewane w Wyborczej. Nie spotkałem żadnego autorytetu na studiach (może się gdzieś chował) i trudno abym miał postępować tak jak jakiś profesor tylko dlatego, że ten zna się na prawie pracy albo kodeksie spółek handlowych. Ktoś kto traktuje naukowców jak księży, powinien sobie jednak zdać sprawę, że mimo wszystko jak na razie,  nie każda uczelnia to Katolicki Uniwersytet Lubelski.

 Dlatego nie mam moralnego kaca,  gdy prof. Wolszczan okazał się być „kapustą”, bo nawet gdybym chodził na jego wykłady, to sam fakt, że jest ektraastronomem nie oznacza, że ma być jakąś życiową latarnią. Teraz prof. Wolszczan się obraża na Polskę i na Polaków, w tym także może i tych, na których donosił. Kto wie być może powinien tych elektryków, na których kapował o prostu pozwać, za to, że ci  nie padają na kolana przed facetem co remontował teleskop Hubble’a czy coś tam innego.

Całe to oświadczenie profesora  pełne jest jakiś dziwnych sprzeczności, skrótów myślowych i niedorzeczności. Zgadzam się, że trafna jest konstrukcja myślowa, że istniały rozmowy formalne z SB i rzeczywista współpraca. Kto tak nie myśli, musi i Herberta uznać za nieświadomą kapustę, bo skoro nie było rozmów nieważnych to i Herbert komuś zaszkodzić mógł. Zgadzam się, że profesor rozmawiać musiał, by robić karierę, ale nie musiał kapować, to jest ta zasadnicza różnica, której chyba Wolszczan nie zauważa.

Tak, jestem za lustracją, ale wciąż nie wiem jak ją przeprowadzić. Otwarcie archiwów ujawni obyczajówkę co skrzywdzi bohaterów. Zaciemnianie teczek jest pewnie cholernie skomplikowane i ten kto to robi narazi się na zarzut grania hakami i cenzurowania historii. No i kto będzie nadzorował Pana z zakreślaczem? Nie wiem też czemu donosy na bohaterów miałyby ujrzeć światło dzienne wbrew owych bohaterów woli. Ale to są szczegóły, sprawy techniczne, które przez jednych są ostentacyjnie lekceważone, a drugim pozwalają wylewać dziecko z kąpielą.              

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka