Patrząc na prezesa Czabańskiego, który wręczając nagrodę za książkę roku, zapomina nagrodzonej i agituje za radiem publicznym, postanowiłem sprawdzić czy konkurencja jest też tak żenująca. Natrafiłem na dyskusję Wildsteina z Najsztubem, w której ten drugi podkreślił, że prof. Wolszczan jest na swój sposób ofiarą i nie powinniśmy od niego wymagać heroizmu. To ważny argument, z którego konsekwencji chyba sobie nie do końca zdajemy sprawę. Jeżeli bowiem założymy, że odmowa SB nie była heroizmem(jak chce Wildstein), to tym samym kwestionujemy totalitarny charakter PRL-u, a to się wielu lustratorom wydać może bluźniercze. Policja polityczna, której można odmówić nie zdobywając się na heroizm, niejako z definicji nie może być policją polityczną państwa totalitarnego, gdyż totalitaryzm właśnie z definicji zakłada tejże policji terror i przymuszanie do heroizmu. Rzecz jasna, efektem ubocznym jest pomniejszenie zasług tych, którzy SB odmówili. Z drugiej jednak strony jeżeli odmowa SB jest gestem heroicznym, (a heroizmu nie można wymagać), to PRL był państwem totalitarnym i tym samym szefowie tego państwa są za ów totalitaryzm współodpowiedzialni. Andrzej Gwiazda jest więc herosem i powinien mieć pomnik, a Czesław Kiszczak powinien mieć Norymbergę. Logika wydaje mi się być nieubłagana i albo bronimy Wolszczana albo Kiszczaka, bo zaiste, obu się obronić nie da.
Kolega Rolex postawił natomiast tezę, jakoby decydenci funkcjonariuszy bronić musieli, bo emerytowani funkcjonariusze mogą sięgnąć do rezerw, czyli do sbeckich kwitów. Odebranie emerytur musi być zamachem na funkcjonariuszy, gdyż do pracy przecież nie pójdą, bo niby gdzie. Teza Rolexa zakłada więc, że po pierwsze większość Sbeków jest na emeryturze, a po drugie, co ważniejsze, ci co są na emeryturze mają jakieś dość ważne kwity. Tym samym Rolex musi się zgodzić, że posiadacze kwitów, nie są obecni w polityce, radach nadzorczych, wielkich koncernach i niejasnych biznesach, lecz siedzą w domu i co miesiąc czekają na listonosza. Okazuje się, że mamy całą armię Sbeków, którzy nie znaleźli się w nowej rzeczywistości i jedynym ich źródłem utrzymania jest emerytura, gdyż do pracy nie poszli, bo niby gdzie. Pomysł, że owe kwity krążą już dawno, by Sbek zamiast emerytem mógł zostać Panem dyrektorem jest więc przez Rolexa niejako zduszony w zarodku. Są jednak tacy, którzy twierdzą, że jest odwrotnie, że posiadacze kwitów już od dawna obsadzeni są w gospodarce i polityce. A jeżeli są obsadzeni, to emerytur nie pobierają, ba często o swoich byłych kontaktach zapominają, przynajmniej gdy w księgowości składają PIT-y. Zresztą jeśli nawet pobierają, to odebranie im emerytur będzie jedynie odebraniem im tej drobnicy, która bynajmniej nie jest najpoważniejszą pozycją w domowym budżecie. Albo więc (jak chce Rolex) kwity są w sejfie i dopiero mogą zaszkodzić, albo są już w obiegu i ciągle szkodzą. Odebranie emerytur jest wiec przyznaniem, albo że do tej pory kwity nie szkodziły i dobieramy się do potencjalnych szantażystów, albo że kwity szkodziły i szkodzą, ale dobieramy się do tych, co dziś nic z tym nie mają wspólnego. Abstrahując od historycznej roli Służby Bezpieczeństwa nie trudno więc zauważyć, że odebranie emerytur dotyczy osób, którzy w III/IV RP nie popełniły żadnego przewinienia i albo je dopiero popełnią (jak chce Rolex), albo popełnić nie mogą. Tak czy inaczej mityczny układ zostanie nienaruszony i przeciwnicy Platformy z pewnością ten zarzut podniosą.
Z drugiej jednak strony, powyżsi krytycy traktują Służbę Bezpieczeństwa en block, nie dywersyfikując przewinień i odpowiedzialności, przez co sekretarka parzącą kawę, sprzątaczka, kierowca (detektyw Rutkowski), słowem cały ten pomocniczy aparat urzędniczy nie ma prawa do zachowania praw słusznie nabytych. Tym samym pomysł może upaść nie
w parlamencie, ale przed Trybunałem (polskim lub europejskim), co dla jego zwolenników okazać by się mogło zbawienne. Jeżeli bowiem okaże się, że nie tyle sekretarce, co przesłuchującemu Sbekowi można odebrać przywilej emerytalny, to okaże się, iż to nie Sbecja jest silna, tylko polscy politycy są nieudacznikami. A na to przecież żadna partia sobie nie może pozwolić, więc lepiej odpowiedzialność przerzucić na Trybunał i o tymże trybunale krzyknąć, że jest w układ wplątany.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka