Choć trudno nie cenić Sokratesa, za jego ściągnięcie filozofii na ziemię, i na próbę okiełznania człowieka logosem, muszę Cię rozczarować drogi Krzysztofie. Cnotą mą bynajmniej nie może być wiedza, a w ducha opiekuńczego nie wierzę. Bliżej mi do Gorgiasza, Arystypa i ulubionego Epikura, jeżeli już mamy biegać po greckim parnasie. Tyle tytułem wstępu.
Piszesz o sprawie Simona Mola i Gazecie Wyborczej, każąc pić Wyborczej piwsko, bo ci ogórki w piwnicy śpiewają. Myślę, że się trochę zagalopowałeś, choć przecież do tej pory moją to było domeną. Dziwię się, że akurat ty, ale może rację ma Grześ, że patrząc w zło, coś z niego absorbujemy. Zdaje się, że coś o tym pisał Nietzsche. A może nie pisał…
Oceny Simona Mola można dokonać na dwa sposoby: „subiektywnie” (wedle tego co Mol sądził i co zamierzał) i „obiektywnie” (wedle analizy jego zachowania – efektów realizacji tego co sądził i co zamierzał). Analiza subiektywna jest niemożliwa. Nie wiemy, co naprawdę myślał Simon Mol, jakie przyświecały mu cele. Nikt mu w głowie nie siedzi. Nie wiemy czy rzeczywiście był katolikiem, czy muzułmaninem, czy lewakiem, prawakiem, szamanistą, tudzież nihilistą. Nikt tego nie wie, bo nikt nie jest Simonem Molem. Nie możemy dotknąć jego myśli, więc pozostaje nam jego zachowanie. Również jako klucz do jego umysłu.
A wedle dostępnych świadectw to zachowanie było różne. Simon Mol lansował się na politycznego uchodźcę, udawał działacza (może nawet nim bywał), a na boku uwodził i śmiertelnie zarażał kobiety. Simon Mol korzystał z wsparcia Gazety Wyborczej i budował na tym swój wizerunek. To wszystko prawda. Ale Simon Mol oświadczał też, iż jest katolikiem, pisał wiersze publikowane w katolickim wydawnictwie, spowiadał się ojcu Oscieckiemu, brał udział w filmie o pokoleniu Jana Pawła II. Media donoszą o jednej katolickiej dziewczynie, którą Mol uwiódł.Jeżeli więc mamy mówić prawdę, (jako fundament, na którym wznosi się sokratejska cnota) powinniśmy przedstawić również te momenty w życiu Mola, gdy nie bywał na Czerskiej. Gdy u ojca Osieckiego, gdy był albo podawał się za katolika, który pisał katolickie wiersze, w katolickim wydawnictwie. I grał w katolickim filmie. To też był Simon Mol, choć jakoś do katolików nie może to dotrzeć.
Wszystko o co proszę to konsekwencja. Jeżeli uznamy, że Mol uwodził kobiety podpierając się wizerunkiem bohatera Wyborczej, to powinniśmy również dopuszczać, że pozował na katolika. Bo Simon Mol działał w różnych środowiskach, również po to by kobiety nawzajem o sobie się nie dowiedziały. W środowiskach, gdzie inne bywają autorytety, gdzie u jednych za Bożka robi Seweryn Blumsztajn, a drugich kardynał Dziwisz. Jeżeli uznamy, że Simon Mol był sprytny, to dlaczego miał oszukiwać tylko Gazetę Wyborczą, a nie katolików, spośród których łowił ofiary. A jeżeli uznamy, że był szczery to dlaczego miał być szczery lewakiem, udającym katolika, a nie szczerym katolikiem udającym lewaka?
Pora zadać najważniejsze pytanie. Jak powinien zachować się redaktor Wyborczej, gdy przyszedł do niego czarnoskóry uchodźca z dobrze napisanym wierszem? Jak powinien zachować się ojciec Osiecki, gdy podszedł do niego chłopak z Kamerunu z prośbą o spowiedź? A potem przyniósł swoją poezję. Miał się odsunąć, bo czarnoskórzy mogą uwodzić kobiety i zarażać HIV? A jakby to był uciekinier z Czeczenii albo Białorusi? AIDS już dawno opuściło granice Afryki. Wszystko co prezentujesz Krzysztofie to odejście od zasady winy. To przyjęcie konstrukcji odpowiedzialności na zasadach ryzyka. To założenie, że dziś kogoś nagradzając odpowiadasz za to co nagrodzony zrobi w przyszłości, mimo iż nie masz wpływu na jego zachowanie i nie wiesz, co robi przez 24 godziny na dobę. Sądzisz Wyborczą wedle zasad ryzyka, ale w swym sądzeniu nie chcesz być konsekwentny. I ludzi Kościoła nie chcesz osądzać, ani na zasadzie ryzyka, ani winy, ani w ogóle na żadnej podstawie. I oto mam do Ciebie pretensje.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka