galopujący major galopujący major
42
BLOG

Donald nie jest strasznym kaczorem

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 42

Joanna Lichocka, którą osobiście bardzo sobie cenię, popełniła dziś tekst o „Strasznych kaczorach". Ku zdumieniu Pani Joanny już nie tylko politycy, tudzież politykierzy, ale kabarety, piosenkarze i aktorzy nadal są przeciwko PiSowi i w żaden sposób nie stosują równej miary w krytyce Platformy. I rzeczywiście wszystko to prawda, wystarczy spojrzeć na dobór zdjęć Lecha Kaczyńskiego w rozmaitych pismach, posłuchać Szkła kontaktowego czy najsłabszego kabaretu ostatnich lat - kabaretu Neo - Nówka. Nie tylko Maria Peszek, ale Kukiz, Grabarz, Panasewicz i tłum innych niepochlebnie wyrażało i nadal wyraża się
o Kaczorach. Pytanie dlaczego?

W przypadku artystów odpowiedź jest jasna. Naturalną konsekwencją państwa przymusu, nadzoru i strachu (a tak PiS chciał walczyć z nadużyciami) zawsze będzie kurczenie się sfery wolności, również też „dionizyjskiej" jak chce Kaczyński. A na to artyści szczególnie są wyczuleni i z tego powodu krzyczą. Kultura nie lubi zakładania obroży, w swej ogromnej większości, zawsze ustawia się w kontrze do skostniałych zasad narzucanych powagą urzędowego autorytetu. Kaczyńscy tego nie rozumieli, oni są z epoki chórów i klasycznych eposów. Ale jest coś jeszcze. Otóż niechęć do PiS to przede wszystkim niechęć estetyczna, w sensie politycznym, ale nadal estetyczna. To nie jest niechęć merytoryczna, bo Donlad Tusk to w istocie „Kaczyński tylko, że mniej". Ale Tusk mówi to ładniej, uśmiecha się, ma za sobą Sławku Nowaku, jest rozluźniony i rozpromieniony. Nie nosi sandałów do spodni w kant prasowanych, potrafi zjednać sobie ludzi, ma ładne zęby i modne marynarki. I nie ma brata. Poczciwy dziadunio w epoce postpolitycznej nie ma racji bytu, zwłaszcza od momentu gdy zamiast być groźnym Kaczorem stał się tragikomicznym Kaczorkiem, bohaterem skeczów o dwóch takich co kradli księżyc. Tusk nie jest obciachowy, to jest jego pierwszy poważny atut, on tu, do świata wykształconych z wielkich miast, "Na wspólnej" i "Magdy M" po prostu pasuje.

Owszem czasami bywa krytykowany. Tyle, że trzepnięcie w ucho, lekkie podszczypywania, tłumione chrząkniecie to de facto kłótnia w rodzinie. W rodzinie III Rzeczpospolitej. I jak to w rodzinie można się spierać, kłócić, ale nikogo (do czasu) nie traktuje się jak wroga. A PiS przez rodzinę był i jest nadal traktowany jak wróg, jak wścibski sąsiad. Nie ma też co robić wielkich oczu, bo kto jak kto, ale akurat dziennikarze Rzeczpospolitej ten mechanizm doskonale znają, z powodzeniem testowali go przez ostatnie dwa lata, funkcjonując w rodzinie Pan prezesa. Też krytykę „owijali w słomę", bacząc by nie powiedzieć za dużo. Owe przejęcie przez Platformę aksjologicznej struktury III RP jest miarą tego, jak daleko Tusk (czy raczej Platforma) odeszła od swych czwartorzeczpospolitowych ideałów. Jak daleko PO wtopiła się w ów postpolityczny czy antypolityczny dyskurs ostatnich dwóch lat i straciła swoją modernizacyjną tożsamość. Był jeden moment by rzeczywiście „szarpnąć cugle", tuż po aferze Rywina, ale potencjał przyzwolenia na zmianę został zaprzepaszczony. Wrócił tzw. imposybilizm. Tusk zrozumiał, że moda na rewolucyjne zmiany minęła, że szarpanina w obecnym systemie jest niemożliwa, a za każdym razem gdy o tym zapomina (kastracja pedofilów) media, stojące na straży dorobku lat 90 tych, mu o tym przypominają. Na razie grzecznie, delikatnie, jak to w rodzinie. Tusk ma do wyboru: podzielić los PiS i naginać rzeczywistość pod własne chęci, co grozi odgięciem i wypadkiem poza mainstream (patrz LPR) albo płynąć przy tych wiatrach, które ma. A więc przy wiatrach liberalno lewicowych, rzecz jasna, wiejących na polskim wciąż konserwatywnym morzu obyczajowym. Głosowano nie na II Irlandię tylko na „przywrócenie normalności", na zahamowanie PiSu, publicyści „kaczystowskiej strony mocy" wciąż tego zrywu „przeciwko" nie potrafią sobie uświadomić.

Nie trudno zauważyć, że każda chęć quasi rewolucyjnej zmiany spotyka się z klangorem, histerią i krzykiem, co niektórzy traktują jako największą porażkę III RP. Antymodernizacyjny charakter, dryfowanie, stagnacja - to wszystko cechy istotne rzeczywistości sprzed czasów Rywina. Ale dla tych, którzy w III RP pokładają jakieś nadzieję i traktują ją, jako państwo niedoskonałe, ale jednak własne (w przeciwieństwie do IV RP) te cechy paradoksalnie wydają się być korzystne. Znając bowiem charakter polityków ich merytoryczne braki, a przede wszystkim rewolucyjne zapędy tlące się gdzieś, tam, na dnie niechby i republikańskiej duszy, wolą III RP z jej bolączkami, niż IV z jej sukcesami. Rok temu Jan Rokita mówił, że III RP nie wróci, moim zdaniem ona właśnie rok temu wróciła. Bo to Tusk się musiał do III RP przystosować, a nie III RP do Donalda Tuska. I dlatego III RP nadal śmieje się z IV. Tak jak Warszafka śmieję się z mazowieckich wieśniaków.

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka