galopujący major galopujący major
44
BLOG

Biali do Somalli

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 42

 

Znałem jednego, co jak siedział w Niemczech, to przepisywał z niemieckich gazet, podpisywał swoim nazwiskiem i  wysyłał do kraju jako swoje przemyślenia. Za porządne pieniądze. Potem jak już wrócił, zrobił się taki antyniemiecki, jakbyśmy mieli 1942 zeszłego wieku – pisze w „Dojczland” Andrzej Stasiuk i abstrahując od tego czy rzeczywiście chodzi o Macieja Rybińskiego, jest coś  na rzeczy w tym naszym stosunku do Niemców.

Generalnie cały czas od Niemców dostajemy w mordę, wciąż nas po jądrach biją szpicrutą, nawet teraz kilkadziesiąt lat po wojnie chcą nam jakieś muzea przestawiać, robią lepsze auta (w ogóle robią auta) i nie możemy nawet z nimi wygrać w piłkę. A przecież wyszkoliliśmy Roberta Lewandowskiego! Owszem, gdzieś tam, raz jak ślepej kurze ziarno, tak i nam się pod Grunwaldem trafiło, czy też bardziej trafiło się Panu Jagiełło, który raz że pedofil, dwa, że pogańsko chowany,  a trzy, że Litwin. Zresztą nawet Grunwaldu nie wykorzystano, być może celowo jak pisał Jasienica, któremu jednak ufać zbytnio nie można, jak to Żydowi (ta, tak to w marcowe wieczory pod wieszcza pomnikiem spotykał się Dajan z niejakim Michnikiem). Z Rosją już nieco lepiej, tylko 300 ostatnich lat ujeżdżają nas wedle swej woli, u ich stóp klęczymy i klęczeć chcemy, cieszymy się jak  murzynek Bambo (kwi, kwi) gdy dają nam pocerować skarpety. Raz tam przegrali tuż po I wojnie, ale tylko w czasie odroczyliśmy baty, słowem też źle a nawet beznadziejnie, elity sprzedajne, wojsko agenturalnie przefiltrowane, dziennikarze na zawołanie, i geje w IKEI.

Patrząc więc w kategoriach cywilizacyjnych do dość oczywistego można dojść wniosku, że chyba jakoś genetycznie jesteśmy skundleni, niedorozwinięci, że wciąż ktoś nas po twarzy biję, że nawet wśród białych jest rasa Panów i rasa Służby, że my tą pierwszą pod tą szerokością geograficzną być nie możemy, pora więc chyba się wynieść. Oczywiście nie wszyscy, tacy, jak dajmy na to, ja albo kilku innych gachów pseudointelektualnych, niech sobie zostanie, a pójdą ludzie, tak wolni, wolności, Broń Boże, nieubezpieczający, aby mogli budować prawdziwy wolny rynek i państwo niezlewaczone.

Takim krajem, jak zapodaje bloger Quasi, mogła by być np. Somalia. Kraj gdzie nie ma ani przymusu szkolnictwa, ani służby zdrowia, ani pozwoleń, zezwoleń, gdzie każdy może mieć giwerę, a za gwałty całe wsie wyrzynają (musi pewnie być zero przestępczości!), państwo gdzie siła tam  i prawo,  no i gdzie nie ma ZUSu, gdyż jak wiemy ZUS ze Stalinem w jednym stali domu. Owszem, istnieje tam jakaś mała ruchawka, ale wolni ludzie, potomkowie tych co sięgnęli i gwiazd, i (białego) cyca, nie są przecież makaroniarzami, żeby się bambusów z drzewa obawiać. Szast prast na szkapinkach  zajadą jak Gerwazy z flintą i małpiszony na drzewa przegonią, jak przegoniła najlepsza US Army na świecie, co w CNN  potem Bill Clinton oglądał z kapiącym cygarem. Nic tylko ruszać na statek, wolny rynek będzie jak celibat absolutnie dobrowolny, tylko trzeba będzie spełnić warunek: wymeldować się i zakupić bilet na czarnym, bo przecież nie państwowo regulowanym rynku.    

Oczywiście nie znaczy to, że i w Somalii zło się zlikwiduje. Jak bowiem poliebnizowemu wykazali Panglosokonserwatyści na blogu wyrusa zło i cierpienie (w ludzkim tego słowa znaczeniu) jest częścią nieprzewidywalnego boskiego (doskonałego) planu i łaski, więc nie tylko za dobro, ale i również za zło powinniśmy  Panu Bogu dziękować. Więc jak ci jakiś bambino z Somalii zgwałci córkę powinieneś przyjąć to jako objaw owej łaski i w podziękowaniu dać na … mszę, w białoskórym, rzecz jasna, Kościele. Choć z drugiej strony, u nas, tu w tfu, tfu Europie, jak na razie, wciąż co niedziela, w takich dużych gotyckich budowlach z krzyżem  się wyznaje, że  Szatan jest sprawcą wszelkiego zła, więc do końca to nie wiadomo, który z Panów naprawdę jest za co odpowiedzialny. Bo jak Bóg to  igra naszym cierpieniem, a jak Szatan to Bóg nie może być wszechmogący.   

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka