Aż musiałem zażyć kąpieli, po tym jak pod wczorajszym postem unurzano mnie w insynuacjach, pomówieniach i jakże przewidywalnej ludzkiej zawiści. Rozumiem, doskonale rozumiem, że nie wszyscy muszą podzielać moje poglądy, tudzież zamiłowania do piękna, ale kwestionowanie moich dyplomów, wykształcenia (znajomości języka obcego) i przynależności do inteligencji, ociera się o groteskę i do tego groteskę ponurą. Czy moi czytelnicy naprawdę nie rozumieją, że zapraszanie mnie do radia, telewizji, szeroka, rzekłbym nawet wolteriańska, korespondencja elektroniczna, nie mówiąc o przysłowiowym talencie, nie jest dziełem przypadku. Skądś musiała się wziąć i ktoś musi czuć, że nie z byle kim ma do czynienia. Byle kogo bowiem do Jana Pospieszalskiego, za przeproszeniem, nie zapraszają.
A ostrzegano mnie bym nie bratał się z gminem, bo gmin obraca się w zupełnie innych kręgach i rzadko bywa comme il faut. Prababcia moja, Konstancja pisała do mnie z Paryża (Listy Konstancji, wyd. Perveus, Paris 1980):
Drogi Nasciturusie,
Pamiętaj, że gdy na świat Cię matka Twoja w bólach powije, będziesz się musiał borykać z trudnościami, które już tylko zamierzchłe czasy pamiętają. Dom twój inteligencki, nie raz, nie dwa w świetności swej był wzorem , a nawet haftem. Niejedna tu Eminencja się posilała, niejedno serce niewieście pękło, niejeden zając był upolowany. Głowę noś tedy hardo, nauk pobieraj, z pospólstwem się nie imaj pod żadnym pozorem. A nahajem bij parobków pod żebra, jako dziad twój z wiejskimi pannami dokazywał, co by męski atawizm w sobie pielęgnować. Przede wszystkim miej jednak baczenie na patriotyzm, jako i my patriotyzmu byliśmy łożyskiem.
Taka była prababcia Konstancja i takie pisała listy. A miała wówczas lat ponad 90. Świeć Panie nad Jej duszą, a i łakoci nie żałuj. W zaprzyjaźnionych, arystokratycznych kręgach, zwali ją Lala, znana była ze swej ekstrawagancji (dziś powiedzielibyśmy: dziwactw). Nago jeździła konno przy świetle księżyca, czasami tylko płaszcz z frędzlami przyodziewając, po wsiach wówczas krzycząc słowami Pisma: Nie będziesz orał razem wołem i osłem. Nie wdziejesz sukni utkanej naraz z wełny i lnu. Zrobisz sobie frędzle na czterech rogach płaszcza, którym się okrywasz.
Teraz gdy słyszę, że pod kątem nauk kościelnych ustawy mają być posprawdzane, liczę że i przemysł włókienniczy uczci pamięć Konstancji i stosowne przepisy o frędzlach przyjmie. Ale największym frędzlem był dla niej pradziad mój – Klawencjusz. Znany to był frędzel, liberał, w Somalii na afrykańskie dziki polował, utracjusz to był i hulaka, ale i gospodarz zaradny. Zawsze potrafił coś utargować, gdy konie kuli, załatwiał zniżkę, gdy biesiadowali, wina darmowego wyłudzał, gdy się modlili, głoski połykał. Tedy gdy czytam o prezydencie Karnowskim (z jakiego domu?), że taniej coś załatwił, myślę sobie, że przecie cena rynkowa to jest cena, za którą się ktoś zgodzi wykonać usługę. Tak jak pradziadowi konie kuli taniej niż Lubomirskim albo Gosiewskim. Za co więc bolszewia, co praw kupieckich nie uszanuje, ciąga dżentelmena z Sopotu (bywalim my tam na bridżu) - nie wiem.
Nie ma już dzisiaj Konstancji i nie ma Klawencjusza, nie ma tradycji i posłuszeństwa. Nie ma etosu, bigosu, prawdziwych pierogów i naszej wierzby płaczącej. Młodzież głupia, nie czyta, tylko od razu, awansem chce do inteligencji. Jest za to chamstwo, hołota i złe obyczaje. Jako inteligent próbuje z tym walczyć, ale trudno, trudno i żal serce ściska, gdy w salonie panuje rynsztok i nie szanuje się nawet czyjeś inteligencji.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka