Gdzie te czasy, gdy red. Ziemkiewicz grzmiał na chamów bezczelnie śmiejących się z fryzury minister Fotygi, a kolega Foltyn szacunku do zwykłych ludzi nauczał? Gdzie wolność, równość, braterstwo, gdzie kul-tu-ra wy-ma-rzo-na w snach – chciałoby się szantę zaśpiewać. Nie ma kultury, niestety, nie ma kultury. Redaktor Foltyn mówi, że partnerka Marcinkiewicza jest z Kaziem dla kasy, a red. Ziemkiewicz stwierdza, że głębia jej intelektu przywodzi na myśl spodeczek do kawy. Ale i tak miała nasza (?) Isabell szczęście, zawsze się mogła od publicysty Rzepy dowiedzieć, które, że tak powiem, włosy lubi mieć w zębach. Isabelle, rzecz jasna, a nie Pan Rafał. Szczęśliwie też Pan redaktor długo jej swą kulturą nie raczył, bo właśnie co odkrył rządowe bezprawie, polegające na godnym Enronu przeksięgowaniu. Kto by pomyślał, że minister Rostocki emitował uprzywilejowane akcje z miesięczną dywidendą (tzw. MIPS-y) i to przez spółki-córki w rajach podatkowych. Oj, będzie chyba za ujawnienie przekrętu, nagroda Times’a dla Pana Rafała. Niejaka Sherron Watkins przecież dostała.
Ale gdy już człowiek potrafiący pisać Masłowską, Isabell w spokoju zostawił, Dziennik się nią litościwie zajął. Aczkolwiek nie sam red. Zaremba, bo było nie było, ale jak na razie (?) nasza Iza Kazia kajdankami nie skuła i płaszczu mu nie pogniotła. Ale kto wie, romans się przecież rozwija, a publika polska wybredna. Na warsztat wzięli ją więc inni krytycy, a konkretnie krytycy literaccy. Wszak gdy piątkowym dodatkiem kulturalnym sprzedaż Dziennika wywindowali na poziom wręcz niewyobrażalny (zwłaszcza dla akcjonariuszy Springera), mogą w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, się nad głupiutką Isabell pochylić. I dać jej belferskiego prztyczka. Jeżeli zaś prztyczki to oczywiście ulubiona ma krytyk (przecie nie krytyczka) literacka – Magdalena Miecznicka, zwana również poszukiwaczem zabronionego Coehlo. Tym razem Pani Magda nie szuka więc podejrzanej literatury w bieliźniarkach polskich yuppies, ale błyskotliwie analizuje blogową poezję Isabell. I pomyśleć tylko, że na pochyłe drzewo to i nawet koza wskoczy, a tu nie tylko koza, ale badaczka spuścizny Gombrowicza w całej swej okazałości, hula hop nam robi. Choć z drugiej strony, wyczyn to chyba nie lada, bo ponoć w redakcji się wręcz bili o możliwość recenzowania. Strach tylko pomyśleć, co będą w tejże redakcji robić, jak Springer rzeczywiście kupi Rzepę. Bo to, że wszyscy się tam na raz ochrzczą, jest wręcz oczywiste.
Kazimierz też nie ma łatwego życia, redaktor Warzecha odwołał i to publicznie wszystkie dobre rzeczy, jakie kiedykolwiek o nim napisał. Był kiedyś red. Wencel, co odwoływał w BruLionie dobre rzeczy o Cezarym Michalskim, jest red. Warzecha, co odwołuje o Marcinkiewiczu. Widać, tam na prawicy tak mają, rzucisz żonę w telewizji, i już cię za wprowadzanie religii do szkół przestaną chwalić. Może jakby Marcinkiewicz jeszcze trochę w sieci pogruchał, to by w ogóle pomysły ZCHN zdelegalizowali. I za nie naród przeprosili. Tak czy inaczej, polski kwiat publicystyki, powoli zaczyna rozumieć, że jak ktoś robi przy inwestycjach, to prędzej złapiesz go na rozmowach o prywatyzacji, niż sprzedaży waluty. Bo walutę sprzedaje się non stop na rynku, a PGE niekoniecznie. Rodacy Kazimierza wręcz oburzeni, a koleżanka kataryna postuluje nawet, żeby ministerstwo gospodarki ujawniało treść rozmów prywatyzacyjnych. Dziwna sprawa, jak premier ujawnił groźbę interwencji walutowej- to larum się podniósł, jak nie ujawnia rozmów biznesowych – to znów ma ujawniać. A skoro inwestorzy tak pilnie słuchają, co tam polski rząd mówi (czy raczej obiecuje), to chyba w stosunku do PGE zaczną spekulować. Zwłaszcza, że PGE ma debiutować na giełdzie.
Najlepsze jednak, gdy Kaziu z Izabell, w rzeczywistości jaja najzwyklejsze sobie robą, i zaraz sprzedadzą się jakieś VIVIe, Big Brotherowi, pieniążki zgarną, aż w końcu wrócą do polityki jak Sebastian Florek, albo Janusz Dzięcioł z Grudziądza.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka