Porozmawiajmy o równości szans.
Ale nie tej prawdziwej ale tej jaką wciska nam mocarna lewa część myślicieli i aktywistów.
W teorii wszystko jest piękne i wspaniałe ale jak człek pogrzebie w tym głębiej to dokopać się może... ale o tym później. Zacznijmy od szczytnej i pięknej teorii.
Przez całe pokolenia, ba przez bez mała eony, biały heteroseksualny mężczyzna (a w dodatku chrześcijanin) gnębił różne mniejszości i nie dawał im się wybić na samodzielność. Gnębił kobiety, robotników, kolorowych, homoseksualistów płci obojga, za grubych, leworęcznych... No wszystkich gnębił świnia jedna.
Jak gnębił? A jak tylko mógł. Odmawiał prawa do kształcenia, głosowania zamykał w więzieniach, trzymał jako niewolników, mordował... Tak było. to wszystko prawda możecie o tym poczytać
tutaj
tutaj
tutaj
...
I niestety w wielu innych miejscach
Tak było. Byliśmy okrutni i bezmyślni i chwała dowolnemu bóstwu, że znaleźli się tacy, którzy nam to uświadomili. Chwała kapłanom różnych wyznań, którzy grzmieli o tym z ambon. Chwała wrażliwym myślicielom, którzy uświadomili nam naszą bydlęcość. Chwała lewicowcom, którzy walczyli by było inaczej. U wreszcie chwała milionom zwykłych, przyzwoitych ludzi, którzy uznali te argumenty za słuszne. Niestety, jak to zwykle z nami bywa, zaczęliśmy przesadzać w drugą stronę
Kolorowi nie znajdują pracy bo są niewykształceni? Dajmy im takie zasiłki, by nie musieli pracować
Za mało ich na studiach? Wprowadźmy dodatkowe punkty za kolor skóry
Za mało kobiet na stanowiskach kierowniczych? Wprowadźmy metodami prawnymi parytet 50% mężczyzn i tyleż kobiet
itd, itp...
Zakładam, że widzicie, do czego to może doprowadzić; do czego doprowadziło. W pierwszym przypadku takie np. USA dorobiło się ludzi bezrobotnych w III pokoleniu. Po co pracować skoro rząd ci da? Od razu zaznaczam - nie potępiam tych ludzi. Gdyby państwo każdemu dawało tyle, by starczyło na zaspokojenie potrzeb, to praktycznie NIKT by nie pracował z wyjątkiem garstki dziwaków :)
Jedziemy dalej. Dwie następne kwestie podsumuję zbiorczo bo efekty są tożsame. Wprowadzenie punktów za pochodzenie czy też płeć doprowadziło do tego, że na studia czy rady nadzorczej nie dostawał się ten o lepszych "kwalifikacjach" ale ten "słuszny". Nie ważne, że wiedział mniej, że brakowało mu potrzebnych umiejętności czy po prostu był mniej inteligentny. Dostawał się bo był słuszny politycznie... Jeśli to nie jest dyskryminacja to już nie wiem co nią jest :/
Teraz szeroko pojęta lewica znalazła sobie kolejnego "uciskanego"", któremu trzeba wyrównywać szanse życiowe - "mniejszości seksualne". Co to są te mniejszości? W zasadzie wszyscy wiedzą ale powtórzmy sobie lekcję. To osoby homoseksualne, transseksualne i inne podobne.
W rezultacie, coś co zaczęło się jako rozpaczliwy krzyk o naprawdę potrzebną tolerancję dla takich osób (którym ja osobiście bardzo współczuję) zaczęło być walką o bezwarunkową akceptację i szczególną ochronę. W imię czego, zapytam? Dlaczego mamy ochraniać w szczególny sposób takie osoby? Żyją spokojnie między nami, pracują z nami, bawią się u nie zauważyłem by ktoś homoseksualistów prześladował. Znam kilka(naście) osób homoseksualnych i jakoś nikt nie rzuca w nie kamieniami czy głupimi żarcikami. Nie i już!
Powoli widać rezultaty tej walki od najbardziej drastycznych (o jednej takiej sprawie możecie przeczytać ) do tych co prawda mniej spektakularnych ale również nieciekawych. Wiecie że damska lekkoatletyka umiera? Po prostu miejsca na podium zajmują tak mężczyźni... ale lekko atletyka to mały pikuś są ciekawsze rzeczy z tym związane. Przeczytajcie choćby tekst z Facebooka:
I teraz wyobraźcie sobie "Andżelikę Gołotę" jak masakruje (w sensie dosłownym) dowolną zawodniczkę będącą PRAWDZIWĄ kobietą... Ja rozumiem, że damski boks to dość mało popularna dyscyplina. Weźmy więc pod uwagę zapasy... Albo karate... Albo MMA... Będą trupy. W imię poprawności politycznej świat spłynie krwią mordowanych kobiet...
