Grzegorz Garbacik Grzegorz Garbacik
173
BLOG

W przedsionku samego piekła

Grzegorz Garbacik Grzegorz Garbacik Rozmaitości Obserwuj notkę 0

To już jest koniec, nie ma już nic - gdyby kibice Arsenalu i Chelsea znali słowa szlagieru Elektrycznych Gitar to z całą pewnością zaintonowaliby ten refren po niedzielnych meczach swoich drużyn. Kanonierzy raz jeszcze pokazali, że na finiszu sezonu są wrakiem zespołu przegrywając ze Stoke na wyjeździ, natomiast Chelsea w meczu o mistrzostwo uległa na Old Trafford Manchesterowi United. Nie trudno więc domyślić się gdzie powędruje stworzone przez królewskich jubilerów trofeum... oczywiście pod bramy samego piekła... piekła, gdzie rządy sprawuje sam Sir Alex Ferguson.

Piekielna uczta

Atmosfera przed starciem Chelsea z United była tak podniosła i gorąca jakby czekano na największy mecz sezonu. Dziennikarze prześcigali się w spekulacjach. Jedni wskazywali na Chelsea, inni zaś twierdzili, że katem United i to na ich własnym podwórku będzie Fernando Torres. Kolejni obstawiali, że The Blues nie mają większych szans bo w czerwonym trykocie diabłów będzie biegał sam Howard Webb. Wszystkie te scenariusze wzięły w łeb już w pierwszej minucie meczu. Krótka wymiana podań na linii Park - Hernandez i Petr Cech musiał wyciągać piłkę z siatki. Kto poszedł do kuchni po piwo i chipsy lub nie zdążył na czas opuścić łazienki, ten niestety stracił bardzo piękną akcję.  Minęło więc zaledwie kilkanaście sekund i na dobrą sprawę było zawodach.

Ostatecznie skończyło się na rezultacie 2:1 dla Czerwonych Diabłów co już niemal na 99,99 proc. daje im 19 tytuł mistrzowski w historii. Żeby tak się stało Manchester w ostatnich dwóch kolejkach musi dołożyć na swoje konto zaledwie jedno oczko. Grając z takimi rywalami jak Blackburn (wyjazd) i Blackpool (dom) nie będzie z tym większego problemu. Rooney, Giggs i spółka mogą już czuć się mistrzami mimo, że na oficjalny stempel pod potwierdzeniem będą musieli poczekać jeszcze kilka dni.

Obraz bezradności

Przed meczem Arsenalu słyszałem głosy, że Stoke może nieco odpuścić ten mecz ponieważ kilka dni później będzie grało najważniejsze zawody w historii klubu, czyli finał Pucharu Anglii z Manchesterem City. Nic z tego moi drodzy. Garncarze bez większych problemów obnażyli każdą, nawet najmniejszą słabość Arsenalu punktując go jak wytrawny bokser na ringu.  Kanonierzy przed meczem mieli jeszcze matematyczne szansę na tytuł, ale jeśli samemu w to nie wierzyli to sprawa była przegrana jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Obraz nędzy, nieporadności i chęć zakończenie już kolejnego sezonu bez choćby jednej zdobyczy przejawiał się w niemal każdym zagraniu piłkarzy z północnego Londynu. Teraz zamiast walki o tytuł będzie ich czekała ogromna batalia o utrzymania miejsca na podium, które daje bezpośredni awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Osobistych laurek nie będzie. Kanonierzy zagrali fatalnie jak jeden mąż. Jedynemu, któremu cokolwiek się chciało (czasami nawet za bardzo) by Jack Wilshere. Problem w tym, że jednym młodym i choćby nawet najzdolniejszym Anglikiem nie pokona się żadnego rywala, a już na pewno nie finalisty najstarszych rozgrywek świata.

Chamstwo czy głupota?

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o zdarzeniu do jakiego doszło w trakcie sobotniego starcia Tottenhamu z Blackpool. Kolejny brutalny... co ja piszę... kolejny chamski faul i kolejna noga w drzazgach. Tym razem faulującym był Charlie Adam, a tym który ucierpiał Gareth Bale. Prognozy co do stanu zdrowia Najlepszego Piłkarza Roku w Premier League nie są najlepsze i wszyscy z niecierpliwością czekamy na wyniki badań.


Temat dotyczący głupich, brutalnych i bezsensownych wejść piłkarzy w nogi innych piłkarzy na Wyspach to jednak materiał na nowy materiał i z pewnością trzeba będzie się nim zająć po ostatnim gwizdku sezonu 2010-2011.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości