Gargangruel Gargangruel
1057
BLOG

Staroć z remanentów

Gargangruel Gargangruel Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 Napisano 16 grudzień 2008 - 18:09 

Usiłowałem zachować w tym tekście stylistykę i słownictwo zwolenników III RP. Przepuściłem go też przez autocenzora przed umieszczeniem teraz w Salonie.

5 listopada 1977 roku grupa studentów trójmiejskich uczelni opublikowała "Deklarację Studenckiego Komitetu Solidarności Wyższych Uczelni Trójmiasta" zaczynającą się od słów: Nawiązując do inicjatywy naszych kolegów z Krakowa i Warszawy powołujemy dziś w Gdańsku Studencki Komitet Solidarności. Był w tej grupie pewien student Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Gdańskiego. 
Nie był to jednak Donald Tusk. Być może tego dnia miał kolokwium z filozofii marksistowskiej i mierzył się dzielnie z klasykami. 

1 września 1980 roku na zebraniu studentów i pracowników Uniwersytetu Gdańskiego, pewien student Uniwersytetu Gdańskiego odczytał apel popierający Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS). 
Nie był to jednak Donald Tusk. Była ładna pogoda. Może grał w piłkę? 

W dniach 18-19 września 1980 roku, na Politechnice Warszawskiej, na spotkaniu 60 grup założycielskich z uczelni w całej Polsce, przyjęto statut i wybrano Ogólnopolski Komitet Założycielski NZS. 
Nie było w nim jednak Donalda Tuska. Może nie dojechał na czas z Gdańska. 

13 grudnia 1981 roku bezpieka aresztowała i internowała wielu młodych działaczy NZS i Solidarności. 
Nie było wśród nich Donalda Tuska. Pies z kulawą nogą po niego nie przyszedł. Nie chciano go aresztować, ani tego dnia, ani następnego, ani wcale. Nie chciano od niego nawet lojalki. Zlekceważono go totalnie. 

W latach stanu wojennego i później prowadzono w Polsce działalność podziemną. Donald Tusk przesiedział te 7 lat na kominie, obserwując z bezpiecznej wysokości, co się dzieje. Schodził od czasu do czasu, aby zagrać w piłkę albo sztachnąć się marychą. Siedząc tak w górze rozważał sobie słowa klasyka - Każdemu według potrzeb, od każdego według zdolności. Podobała mu się ta maksyma, bo potrzeby miał ogromne, a zdolności umiarkowane. I to doprowadziło go do liberalizmu. 

Definitywnie zszedł z komina, aby wprowadzać w Polsce liberalizm. Razem z Janem Krzysztofem Bieleckim, Janem Lewandowskim i Jackiem Merklem założył KLD.Na krajowej konferencji założycielskiej powołano szefa partii. 
Nie był to jednak Donald Tusk. Może był zbyt nieśmiały wówczas. 

Podczas Pierwszego Skoku Na Kasę Bielecki został premierem, Lewandowski ministrem przekształceń własnościowych (opracował słynny program powszechnej prywatyzacji), a Merkel prezesem Solidarność Chase Bank S.A. 
Donald Tusk po prostu został. Nie wiadomo za kim wtedy nosił teczki, ale musiały to być właściwe teczki , bo kiedy wszyscy się już umościli, Donald Tusk ZOSTAŁ przewodniczącym KLD. 

4 czerwca 1992 roku Donald Tusk (jako specjalista od liczenia głosów) zagrał niewielką, ale ważną, rolę w filmie „Nocna zmiana”. W obronie swego przyjaciela TW Boniego - bezpodstawnie i niesprawiedliwie oskarżonego przez wiadomo kogo - dał głos i słuszny odpór. Na marginesie trzeba zauważyć, że Boni był JEDYNYM w historii liberałem - przywódcą związku zawodowego. Umiał on rozdzielać w sobie umysł liberała od serca związkowca. Albo odwrotnie. Ale jak nikt. 

W 1993 roku Donald Tusk poprowadził liberałów do pierwszej w swym życiu klęski wyborczej. Społeczeństwo i naród powiedziały mu won, ale on zniósł to godnie. Ponieważ główny sojusznik KLD Unia Demokratyczna miała reprezentację w parlamencie, Donald Tusk schronił się pod jej opiekuńcze skrzydła i został wiceprzewodniczącym nowo powstałej Unii Wolności. Wpływ na to miał zapewne fakt, że grał z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem w tym samym filmie i podobną rolę. Zaprzyjaźnili się podczas tego statystowania. W 1995 roku Unia wybrała nowego przewodniczącego. 
Nie był to jednak Donald Tusk. Może nie był jeszcze wystarczająco śmiały. 

W 2000 roku Unia wybrała nowego przewodniczącego. 
Nie był to jednak Donald Tusk. Stawało się to już monotonne. 

Jednak Donald już wtedy umiał patrzeć na słupki. I wyszło mu, że słupek Unii opada zbyt szybko. Pod pretekstem (byle jakim) szybko opuścił gościnną Unię i zostawił ją na pastwę społeczeństwa, które powiedziało jej won - i to skutecznie. Z obserwacji słupków wynikało, że dobrze by się było dogadać z Andrzejem Olechowskim. W styczniu 2001 roku wspólnie z Maciejem Płażyńskim (to on płacił Tuskowi za siedzenie na kominie) i Olechowskim (nie wiadomo czy to on komuś płacił, czy jemu płacili) powołał Donald Tusk Platformę Obywatelską, która nie była jeszcze wtedy partią polityczną. Partię polityczną zbudował z Platformy Jak Rokita. Po przekształceniu Platformy w partię został wybrany jej przewodniczący. 
Tak, tak. Nie był nim jednak Donald Tusk. 

Prawda, że to nudne. Tak samo uważał i Tusk. Pozbył się z partii Płażyńskiego i Olechowskiego i został Przewodniczącym. Uff. Nareszcie. Rokity się jeszcze nie pozbywał, bo ten - w Komisji Rywina - pchał w górę słupki PO. Przed wyborami w 2005 roku powstał pomysł koalicji PO - PIS. W każdym razie wszystkim się tak wydawało. Donald Tusk obserwował jednak słupki i zauważył, że jego słupek rośnie lepiej niż słupek przewidywanego na koalicyjnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dlatego olał wszystkie zasady i wystawił się na Prezydenta, po drodze pozbywając się Cimoszewicza, który mógł bruździć. W wyborach 2005 społeczeństwo i naród powiedziały mu 2 (słownie DWA) razy won. 
Nie przyjął tego jednak z godnością. Nie postąpił jak prawdziwy demokrata i liberał w dobrym, zachodnim stylu. Takiego cyrku w polskim Sejmie, jaki zafundował Tusk i PO w latach rządów PIS, nie było tam nigdy. A Sejm ten widział już niezłe cyrki. 

No i się udało. Wygrał. Dzięki szafom pełnym ustaw, dzięki znajomości cen jabłek, ujmującemu uśmiechowi i przystojnej sylwetce. Z niewielką pomocą mediów. Mimo straszliwej nagonki mediów. Wygrał. I od roku realizuje już te projekty zalegające szafy. W Polsce byłoby już dobrze. Jeszcze tylko trzeba pozbyć się Lecha Kaczyńskiego i Tusk otrzyma według potrzeb, bo dał już przecież według zdolności. 

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości