Gargangruel Gargangruel
5881
BLOG

Order Czerwonego Sztandaru czy Nagroda Darwina?

Gargangruel Gargangruel Polityka Obserwuj notkę 111

Czytam komentarze dotyczące akcji na Charlie Hebdo ze wzrastającym zdziwieniem. Dziwię się, oczywiście, sobie, że mam całkiem inne odczucia i skojarzenia niż większość tutejszych komentatorów.

Przede wszystkim uważam, że zginęli żołnierze walczący na pierwszej linii frontu, na wysuniętej placówce, atakowanej już uprzednio przez wroga. Żołnierze 1 Armii Postępu, 2 Frontu Tolerancji z Korpusu Propagandy Antyreligijnej. Zostali zabici przez żołnierzy innej armii, z którą od dawna już toczyli wojnę. Śmierć każdego człowieka boli, z wyjątkiem ofiar idących w tysiące, jak na przykład chrześcijanie w Iraku albo Nigerii, bo wtedy banalność tych śmierci powoduje znużenie i pewien nawet rodzaj zniecierpliwienia – no ileż można…

Jednak śmierć bojownika wpisana jest, niejako, w jego fach. Boli, ale jednocześnie napawa dumą, że poległ na polu chwały, w słusznej sprawie. Widzimy tę dumę u maszerujących z tabliczkami „Jestem Charlie”. Oni też, gdyby było trzeba, zapewne chętnie złożą swe życie na polu walki o postęp i laicyzację powszechną.

Nasi dzielni bohaterowie, podobnie jak ich niedoścignieni mistrzowie, Kukryniksy, walczyli ołówkiem o szczęście ludzkości, wolność dla uciśnionych i pokój na świecie. Walczyli z odwiecznym wrogiem tej wolności, tego szczęścia i tego pokoju - z religiami. Im która była większym wrogiem, tym gorliwiej z nią walczyli i tak to trwało przez lata.

Powie ktoś może: a co to za żołnierze, kiedy nikogo nie zabijali? Nie zgodziłbym się z takim zdaniem.

Może to obawa przed ciętą krytyką Charlich powstrzymała rząd francuski przed udzieleniem – już dawno - pomocy mordowanym ludziom? Można pewnie oszacować ilość ofiar tym spowodowanych.

Z drugiej strony na froncie są też kucharze, kanceliści i mechanicy samochodowi. Każdy z nich przyczynia się do zwycięstwa nie wystrzeliwszy nawet ani razu z karabinu, który przecież ma. Kiedy trafi ich bomba, nikt nie powie, że zginęli śmiercią kucharza. Zginęli śmiercią walecznych - jak inni żołnierze.

Dziwi mnie także, że cały czas się mówi o wolności słowa, którą – jakoby – zaatakowali napastnicy.

Przecież wolność słowa dotyczy ochrony przed władzą za jej krytykowanie. Krytykowanie czy też wyśmiewanie współobywateli nie ma nic wspólnego z wolnością słowa. To kwestia elementarnej kultury i dobrego smaku.

Wracając do tytułowego pytania. Za wieloletnią walkę o postęp i wybitne zasługi wojenne pododdział Charlie Hebdo zasłużył sobie na Order Czerwonego Sztandaru.

Z drugiej strony, doświadczeni weterani giną wtedy, kiedy – pewni swego bezpieczeństwa, wręcz nieśmiertelności – przestają być ostrożni, a nawet zaczynają lekceważyć wroga. Walcząc na pierwszej linii frontu ideologicznego z ludźmi, potrafiącymi się wysadzić w powietrze aby zabić jak najwięcej wrogów, z ludźmi potrafiącymi porąbać żołnierza w biały dzień na środku ulicy, z ludźmi odcinającymi głowy niewinnym zakładnikom czy mordującym kobiety w ciąży - jednym słowem, z ludźmi gardzącymi śmiercią i gotowymi na wszystko – trzeba było zachować choć elementarną ostrożność.

Jakiś ochroniarz w środku otwierający drzwi jedynie od wewnątrz, jakaś kamera pokazująca czekających pod drzwiami, jakiś przycisk alarmowy powodujący uruchomienie syreny na zewnątrz i wewnątrz budynku i zablokowanie drzwi do redakcji, a ostatecznie jakieś pistolety w szufladach biurek, to wszystko można było mieć.

Za brak czegokolwiek, pododdział Charlie Hebdo zasługuje jedynie na nominowanie do Nagrody Darwina.

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka