W Polsce najczęściej prezenty pod choinkę przynosi święty Mikołaj. Są jednak miejsca, gdzie świętego biskupa wyręczają jego pomocnicy – w końcu podarunki trzeba rozdać miliardom ludzi!
Prezent od czarownicy
Dwa tysiące lat temu trzech mędrców, być może kapłanów zaratustrianizmu, zobaczyło gwiazdę na Wschodzie. Wiedząc, że wydarzy się coś niezwykłego, ruszyli w podróż do Palestyny. Po drodze, jak głosi włoska legenda, zatrzymali się u pewnej czarownicy. Ta jednak była zajęta domowymi porządkami i nie chciała iść razem z mędrcami szukać nowo narodzonego Króla Żydowskiego. Dopiero później zdecydowała się na podróż. Niestety, było za późno i czarownica nie znalazła Stajenki. Dlatego co roku od dwóch tysięcy lat szuka Dzieciątka i na wszelki wypadek rozdaje dzieciom prezenty. Befana, bo o niej mowa, lata na miotle nad Włochami i każde włoskie dziecko dostaje od niej prezent 6 stycznia, w święto Trzech Króli. Włosi mawiają, że Befana dostrzega w każdym dziecku Jezusa.
Biskup, co kocha dzieci
Jakiś czas później, bo w IV wieku, w mieście Myrze w Turcji żył biskup tego miasta. Mikołaj zasłynął z hojności i wielu cudów. Uratował od więzienia trzech oficerów, niesłusznie skazanych na areszt, wskrzesił dzieci, z których pewien rzeźnik-sadysta chciał zrobić szynkę (nie opowiadajcie tej historii dzieciom!). A przede wszystkim – i stąd się wzięła tradycja, że to właśnie święty Mikołaj rozdaje prezenty – dyskretnie podrzucił złote kule (bądź, według innej wersji, trzy worki ze złotem) dziewczętom, które miały trafić do domu publicznego, kiedy ich ojciec uznał, że nie stać go na posagi.
Najbardziej świętego z Myry upodobali sobie Holendrzy. 6 grudnia święty Mikołaj przybywa na białym koniu do tego kraju w towarzystwie czarnoskórego sługi i rozdaje dzieciom słodycze. Holendrzy nazywają go Sinterklaas, choć ostatnio święty ma niskie notowania wśród holenderskich psychologów: uważają, że nie można mówić niegrzecznym dzieciom, iż Mikołaj nie przyniesie im czekoladek, bo... będą zestresowane.
Tłum pomocników
Święty Mikołaj ma jednak chyba problem. 6 miliardów ludzi na ziemi to dużo, więc konieczni są pomocnicy. W kręgu kultury celtyckiej pojawiły się więc takie figury, jak Father Christmas, Père Noël, Babbo Natale, Weihnachtsmann i inni. Wszyscy jednak pochodzą w prostej linii nie od świętego z Turcji, tylko od germańskiego boga Wodana, który w czasie przesilenia zimowego wyruszał na wielkie polowanie i w zamian za karmę dla konia rozdawał drobne prezenty.
A co z Dziadkiem Mrozem, tak w Polsce nielubianym przybyszem ze Związku Sowieckiego? Należy raz na zawsze powiedzieć, że Dziadek Mróz nie ma nic wspólnego z komunizmem. Kiedyś Mróz był złowrogą postacią uśmiercającą ludzi zimnem. Aby uniknąć zamarznięcia, należało mu coś podarować. Nawrócenie Rusi sprawiło jednak, że Dziadka Mroza ogarnęły chyba wyrzuty sumienia i teraz to on rozdaje prezenty na wschodniej słowiańszczyźnie.
Mali kolędnicy
Natomiast w Skandynawii podarki rozdaje tłum stworzeń, które zupełnie nie przypominają statecznego Père Noël ani świętego. Norwegowie nazywają je nissen, a Szwedzi tomten i w zasadzie stworzonka te nie różnią się od krasnoludków. Interesujące, że ich bliscy kuzyni – właśnie krasnoludki – podrzucają upominki dzieciom również w Polsce, w okolicach Tarnogrodu.
Zresztą w Polsce również nie brakuje pomocników świętego Mikołaja: na Pomorzu i w Wielkopolsce pod choinkę prezenty przynosi Gwiazdor, kolędnik niosący gwiazdę, a w Małopolsce Aniołek. Marcin Luter, reformator Kościoła, próbował przekonać dzieci, że prezenty przynosi im Dzieciątko Jezus, i tak się przyjęło uważać na Śląsku, a także w Czechach, Austrii czy na Węgrzech, a nawet w niektórych krajach Ameryki Południowej.
Grubas w czapce z pomponem
Niestety, wszyscy ci pomocnicy świętego z Myry mają konkurenta. Jest nim Santa Claus, najbardziej zapracowany prezentorozdawacz na kuli ziemskiej. Złośliwi mówią, że Santa Claus ma armię sobowtórów, bo nie jest możliwe, by jednocześnie rozdawał prezenty w USA, promował wyprzedaże w Chinach i reklamował wycieczki na Seszele. A jednak.
Kłopot w tym, że Santa Claus jest odległym potomkiem Sinterklaasa i skandynawskich nissen. Pierwotnie był gnomem, krasnalem bądź wygładzoną wersją Father Christmas, i gościł w amerykańskich domach przede wszystkim jako bohater książeczek dla dzieci. Niestety, szybko zainteresowali się nim przedstawiciele handlowi, którzy zatrudnili go do reklamowania m.in. Coca-Coli. To właśnie dzięki przedwojennej reklamie tego napoju Santa Claus nosi czerwony kubrak i czapkę z pomponem.
W tej wersji, jak głosi anegdota, Santa Claus pojawił się zaraz po wojnie w Japonii. Właściciel domu handlowego w Tokio chciał przyciągnąć klientów nową dekoracją i... udekorował krzyż bombkami, światełkami i wielkim Santa Clausem. No cóż, w Chinach nie wiedzieć czemu Santa Claus nazywany jest „Staruszkiem Bożonarodzeniowym” i służy jako żywa reklama wyprzedaży.
Na szczęście wciąż mamy naszego świętego, i bez względu na to, który z jego pomocników go wyręczy w tym roku, miejmy nadzieję, że nie zabraknie prezentów i atmosfery prawdziwych Świąt Narodzenia Pańskiego w naszych domach.
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura