Na polskich ulicach i bazarach ciągle spotkać można sklepiki z szyldami w rodzaju „Chemia z Niemiec”. Powszechnym zwyczajem jest też przywożenie z Zachodu kawy, herbaty i innych markowych produktów. Wydawałoby się, że te same można kupić w Polsce. Jednak nie jest to prawda – te same często są tylko opakowania. Ich zawartość ciągle jest inna. Pod tymi samymi markami ciągle trafiają na polski rynek produkty jakości gorszej. Często tak złej, że w Niemczech, Francji czy Danii towar ten byłby przez konsumentów zwrócony z uzasadnionym żądaniem zwrotu pieniędzy, albo też w ogóle by się nie sprzedał.
Chłam dla Polaków
W latach dziewięćdziesiątych głośna była sprawa proszków do prania zagranicznych firm, które miały skład dawno w europejskich krajach zakazany. Składały się one głównie z fosforanów – tanich jak barszcz, mających marne właściwości czyszczące, a środowisko naturalne doprowadzających do istnej ruiny. Wielu specjalistów powody szybkiej degradacji wielu polskich wód, wyginięcia ryb w wielu rzekach i zbiornikach wodnych upatruje właśnie w tych proszkach – dawno na Zachodzie zakazanych, których produkcja kosztuje grosze, lecz możliwych do „wciśnięcia” Polakom w ogromnych ilościach i za niezłą cenę.
Polak – klient gorszej kategorii
Urządzenia AGD produkowane w Niemczech na rynek niemiecki czy skandynawski – tylko z wyglądu przypominają oklejone nazwami tych samych firm serie wyrobów przeznaczonych na rynek polski. Zamiast elementów metalowych często znajdują się w nich części wykonane z tandetnego plastiku. Zamiast wiecznotrwałych niemieckich silników produkty kierowane do Polski wyposażone są często w tanią chińszczyznę. Nie inaczej jest ze sprzętem komputerowym, a także odzieżą czy produktami żywnościowymi.
Jakość niby tej samej czekolady, kupionej w sklepie niemieckim, każdy szybko odróżni od niby tej samej, lecz nabytej w „polskim” dyskoncie. Miejmy nadzieję, że różnica polega tylko na smaku i bez wątpienia gorszych walorach odżywczych, a nie zdrowotnych.
Tradycja stara jak kolonializm
Jednym z celów podbojów kolonialnych było zdobycie rynków zbytu. Nikt jednak nigdy nie zamierzał na rynkach tych sprzedawać produktów przyzwoitej jakości. Kolonie zawsze postrzegane były jako krainy, w których upchnąć można masę chłamu i tandety.
Jeszcze nie tak dawno co rusz zdarzało się zbiorowe zatrucie mieszkańców jakiegoś azjatyckiego czy afrykańskiego bantustanu produktami spożywczymi przywiezionymi z Europy. Gdyby zdarzyło się to w rodakom w ojczystym kraju – wytwórcy trafiliby do kryminału, a ich obciążone karami firmy by zbankrutowały. Jeśli jednak dotyczyło to obcych, postrzeganych jako „mniej wartościowi” – nikt problemu z tego nie robił. Czy polscy klienci są dziś traktowani tak, jak w epoce kolonialnej niepiśmienni mieszkańcy Indochin i Czarnego Lądu?
Jeśli chodzi o sam mechanizm – odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie twierdząca. W tych samych opakowaniach, w skali masowej, wciska się nam ciągle towar o jakości często dramatycznie gorszej. Różnica w traktowaniu konsumentów z Bangladeszu w wieku XIX i Polaków w XXI stuleciu polega tylko na skali nasilenia tego samego zjawiska. Zasada – obowiązuje ciągle ta sama. Duża część Polaków świetnie sobie z niej zresztą zdaje sprawę. Wystarczy spytać o to handlowców zajmujących się sprzedażą AGD czy setek tysięcy (a może i milionów?) Polaków kupujących środki czystości tylko w sklepach z szyldami „Chemia z Niemiec”, łakocie w „Delikatesach z Niemiec” i innych tym podobnych.
Własny interes i narodowa godność
Wielu znajomych, pracujących w niemieckich firmach ciągle opowiada o pogardliwym stosunku do mieszkańców naszego kraju nie tylko właścicieli czy kadry kierowniczej, ale i szeregowych pracowników firm zajmujących się produkcją m.in. na nasz rynek. Wszyscy oni bowiem są świadkami tego, że partie towarów dla Polski w sposób zamierzony mają dużo gorszą jakość, a klient polski to kupuje, czyli – swój gorszy status akceptuje. Jesteśmy już w trzecim dziesięcioleciu ustrojowej i ekonomicznej transformacji. Wkrótce w wiek dojrzały zacznie wchodzić pokolenie urodzone już w III RP.
Czas więc już chyba najwyższy, by wreszcie ostatecznie przestać wyrażać zgodę na poniżające traktowanie. Dokonać tego można w prosty sposób – nie kupując zagranicznych produktów, których jakość w sposób zamierzony jest niższa, bo są to produkty przeznaczone dla Polaków. Niech wytwory tak nas traktujących producentów przeterminują się na półkach, niech traktujący nas jak „dziadów z III świata” zaczną ponosić straty. Tym sposobem możemy dać szansę wielu wytwórcom krajowym. Do zyskania jest nie tylko lepsza jakość dostępnych w Polsce produktów, ale także – zwyczajny szacunek zagranicznych eksporterów. Szacunek, którego bez takiej właśnie reakcji nigdy nie będziemy mieli.
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka