W ostatnich tekstach sporo teoretyzowałem o złowieszczym „postkomunizmie”. Można by straszyć dzieci Kwaśniewskim i Millerem, gdyby nie to, że postkomunizm w praktyce, czyli mikroskali przybiera postać pasożyta, a nie nocnej mary.
Kto w celach wypoczynkowych wyruszy na Mazury lub na Podkarpacie, uspokojony, że zastanie tam kresy postkomunizmu, może się nieźle rozczarować. Miejscowości wypoczynkowe to odpowiednio letnie i zimowe bazy dla „starego” aparatu, zwłaszcza Mazury, gdzie stoją wille ostatnich „ideowych” komunistów, Jaruzelskiego i Kiszczaka.
Na terenach ubogaconych przez naturę kwitnie przedsiębiorczość w postkomunistycznym stylu. Jej podstawą są szemrane interesy, oparte na „starych” znajomościach, legalizowane potem w samorządach, zwykle na bakier z interesem lokalnej społeczności. Zapach zalegalizowanej korupcji roznosi się także po zboczach Beskidów. Mieszkam na jednym z nich, więc czuć także z moich okien.
W granicach Bielska-Białej leży szczyt górski o nazwie Dębowiec. Rozpościera się z niego piękny widok na miasto. Na północnym stoku tej 600-metrowej góry zbudowano stację narciarską. Inwestycja kosztowała 29 mln złotych. Większość terenu, około 6,3 ha, na którym ośrodek powstał należy do Skarbu Państwa i gminy Bielsko-Biała, i… prywatnych właścicieli. Zamiast je wykupić, władze pozwoliły, by stacja stanęła na iście „grząskim” gruncie. Jeszcze w 2009 r. wiceprezydent miasta przekonywał, że nie może ono „inwestować na nieswoich gruntach, bo to jest sprzeczne z prawem”. Było, minęło. Wydatki z tytułu dzierżawy terenu mają do 2034 roku wynieść ponad 17 mln zł., zapewniając dośmiertny byt tajemniczym kontrahentom.
Kto więc jest właścicielem owych gruntów? Okoliczni górale, właściciele schronisk? Wolne żarty.
Większa działka, licząca 2 ha, należy do Marka Piotrowskiego, oficera śląskiej SB, który po transformacji przez lata zajmował się odzyskiwaniem dla Kościoła utraconego przezeń w PRL majątku; Piotrowskiego zatrzymanego, jak pamiętamy, w 2010 r. przez CBA. Mniejszą, wynoszącą 0,7 ha włada spółka biznesowa należąca do rodziny… tegoż Piotrowskiego.
Szczegóły transakcji próbował zbadać młody radny PiS Grzegorz Puda. Nie wskórał póki co niczego. Rada Miasta zdominowana przez radnych PO oraz klub prezydenta, związanego z tą samą formacją, w milczeniu przyglądała się zmaganiom radnego z czołowym włodarzem. Zresztą większość z nich w całym roku ani razu nie zabrała głosu na posiedzeniach plenarnych rady, a niektórzy od początku kadencji nie złożyli nawet jednej interpelacji.
A miasto jak spało, tak śpi. Lokalne media jedynie w zawoalowany sposób piszą o sprawie. Nawet koledzy partyjni Pudy nie przesadzają z aktywnością, nie chcąc palić za sobą mostów.
Prokuratura też śpi, choć o ewentualnych nieprawidłowościach już cztery lata wstecz zawiadomił ją sam wiceprezydent. Klimat popsuło nieco CBA, które zajęło się sprawą, idąc pewno tropem Marka Piotrowskiego.
Ręce zacierają tylko ci, których ktoś kiedyś oświecił, że miasto śpi, ale śpi na pieniądzach. Ot, postkomunizm w mikroskali.
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka