Jak dotychczas obóz władzy twórczo uprawiał politykę kierownika szatni "Nie mamy pana płaszcza i co pan nam zrobi?".
PO-PSL wybrał legalnie w 2015 trzech sędziów do TK, ale Prezydent nie przyjął ( prawem kaduka ) ich ślubowania, co uniemożliwiło Prezesowi Rzeplińskiemu przyjęcie ich do orzekania, a pisowskiemu Sejmowi umożliwiło wybranie dublerów.
Trybunał Konstytucyjny w 2016 roku wydawał niepasujące władzy wyroki, to ich nie drukowano, także prawem kaduka, więc oficjalnie władza miała podstawę, by się do nich nie stosować.
PiS uchwalił ustawy sędziowskie, ewidentnie łamiące Konstytucję, ale przecież przejęty TK ich nie obali, więc oficjalnie prawo stanowią.
Ale kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Sąd Najwyższy wydał postanowienie, w którym zapytał TSUE o zgodność ustaw sędziowskich z traktatami europejskimi, jednocześnie zawieszając stosowanie tych przepisów, które tymi pytaniami są objęte.
I nie jest ważne czy miał prawo do takiego wyroku czy nie, bo go w imieniu Rzeczpospolitej wydał i nie można go np. nie opublikować, blokując tym samym wejście w życie, jak to zrobiono z orzeczeniami TK w 2016. Także TK pod przywództwem Przyłębskiej nie może tego wyroku zmienić, bo nie jest instancją nad Sądem Najwyższym. Nawet nie należy do wymiaru sprawiedliwości.
Władza stanęła przed ścianą, bo jak dotychczas choć formalnie starała się prawo przestrzegać. Teraz samo nawoływanie do nie respektowania wyroku niezawisłego sądu niczym się nie różni od nawoływań do olewania pisowskich ustaw.
I tak kończy się polityka kierownika szatni.
Albo się ten kierownik zmienił.
Jak kto woli.
Inne tematy w dziale Polityka
