Poprzedni tekst poświęciłem analizie wystąpień medialnych prof. Rońdy, wskazując różne uwarunkowania osobowe ale również sugerując brak zapewnienia odpowiedniego wsparcia i przygotowania ze strony Zespołu Parlamentarnego, którego był członkiem i w krytycznym wystąpieniu telewizyjnym również go reprezentował.
Wydawało się, że problem profesjonalizacji kontaktów z mediami został dostrzeżony nie tylko w Zespole Parlamentarnym, ale również rozszerzono go na cały PiS.8 listopada 2013 roku została ogłoszona Nowa polityka medialna
Polityków PiS obowiązują nowe zasady kontaktów z mediami – poinformował rzecznik tej partii Adam Hofman. Za nieskonsultowane z biurem prasowym klubu parlamentarnego występy w mediach ma grozić m.in. wyrzucenie z list wyborczych.
Na posiedzeniu komitetu politycznego kierownictwo partii rozmawiało o nowych zasadach współpracy z mediami. Na dzisiejszym posiedzeniu klubu PiS szczegóły zostały przedstawione posłom.
Wczoraj komitet polityczny podjął uchwałę, dzisiaj została przekazana klubowi. Dotyczy udziału w centralnych programach telewizyjnych i radiowych posłów krajowych i europejskich. Od dziś ma być tak, że każdy parlamentarzysta, gdy dostanie zaproszenie od dziennikarza czy wydawcy, odsyła go do biura prasowego, które będzie decydować kto ma pójść. Sankcje to między innymi niekandydowanie do Sejmu czy Parlamentu Europejskiego- powiedział Hofman.
Cała akcja zrobiła się głośna po wypowiedzi KRRiT: "Szkodzi demokracji i prawu obywateli do informacji"
"Redagowanie programu, w tym także zapraszanie gości, jest prawem dziennikarzy. Wpływanie na redagowanie programu poprzez ograniczanie doboru zapraszanych gości to praktyka niewłaściwa" - czytamy w oświadczeniu KRRiT ws. nowej polityki medialnej PiS
Zobaczmy jak wygląda w praktce korzystanie z prawa dziennikarzy do redagowania programu, a z drugiej strony realizacja wytycznych partii. Nie trzeba było długo czekać na program dziennikarza śledczego, który "przeswietlił" osobę wiceprzewodniczącego Zespołu Parlamentarnego Stanisława Piotrowicza. Jak później relacjonuje obecny poseł PiS, a były senator z 2005 oraz 2007 roku i były prokurator w wywiadzie prasowym swoje uczestnictwo w nagraniu programu:
Dziennikarz TVP w swoim programie poświęcił Panu – jako wiceprzewodniczącemu zespołu smoleńskiego – sporo uwagi. Jak wyglądała pańska rozmowa z Tomaszem Sekielskim?
W sobotę albo w niedzielę zadzwoniła do mnie do domu dziennikarka. Mówiła, że koniecznie chce się ze mną zobaczyć. Powiedziałem jej, że najwcześniej mogę we wtorek. Spytałem czego rozmowa miałaby dotyczyć, na co odpowiedziała mi, że projektu uchwały o prokuraturze. Przysłała mi później przed spotkaniem adres SMS-em, przekonywała, że nie ma sensu w Sejmie, bo w studio TVP lepsze warunki.
Zgodził się pan?
Pojechałem na podany adres na ul. Chocimską i zdziwiłem się, że nie ma tam żadnego szyldu telewizyjnego. Zadzwoniłem pod wskazane mieszkanie. "Tak tak, proszę jechać windą. Piąte piętro później proszę podejść na szóste" powiedziała mi i wszedłem. Rzeczywiście wyszła po mnie ta pani, wszedłem do studia usiadłem i wtedy wyskoczył Sekielski. Było to dla mnie zaskoczenie, bo nie z nim się umawiałem, wiedziałem czemu służy jego program. Ale do rozmowy doszło. Pierwszy odruch był żeby wyjść, skoro mnie oszukał. Kamery jednak były włączone, on na to czekał. Byłby to dla niego idealny obrazek. Dlatego usiadłem, rozmawialiśmy około godziny i z tego najważniejsze wypowiedzi się nie pojawiły. Gdy skrytykowałem jego rzetelność w trakcie rozmowy, najpierw dalej ją kontynuował, a następnie w sztuczny sposób, teatralnie się oburzył do kamery.
Były senator Rzeczpospolitej Polskiej, obecny poseł na sejm RP po telefonie od dziennikarza, jedzie w jakieś szemrane miejsce wskazane przesłanym SMS-em, telepie się windą na piąte piętro, kontynuje wspinaczkę pieszo na kolejne piętro na jakiś poddasze, gdzie winy nie dochodzą. Czy to nie przypomina wycieczek innego posła, niejakiego Zbycha, na cmentarz w pobliżu stacji benzynowej?. Ten brak poczucia własnej wartości, świadomości powagi sprawowanego mandatu poselskiego. I jeszcze te żale, że "wyskakujący Sekielski" zmanipulował przebieg rozmowy, nadużył zaufania byłego prokuratora S.Piotrowicza. Wiedział czemu służy program, ale przecież kamery zaszumiały, rozum zastopowało, już nic nie mógł zrobić, biedaczek.
W całej tej relacji Pana posła zabrakło mi informacji o odesłaniu dzwoniącej dziennikarki do biura prasowego PiS, aż nie chce się wierzyć że pozytywna decyzja o odbyciu rozmowy w takich warunkach mogła nastąpić.
Oddajmy ponownie głos rzecznikowi partii, gdy zaledwie miesiąc wcześniej mówił:
Przestrzeganie tych zasad jest warunkiem zwycięstwa. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, wiemy, że chcemy wygrać. Żeby wygrać, trzeba też narzucić na siebie pewne rygory. Partia to nie jest zlepek różnych interesów, tylko grupa ludzi, którzy mają wspólny cel
Profesor Rońda poniósł konsekwencje braku umiejętnosci zachowania się w kontaktach z mediami.
Inne tematy w dziale Polityka