Znalezione na
www.duch.lublin.pl . Polecam!!!
Wieczór 30 grudnia 2007 roku. KTN – telewizja kenijska podaje komunikat, że urzędujący Prezydent Kibaki ponownie zwyciężył w wyborach i zostanie zaprzysiężony na drugą kadencję. W powietrzu czuć napięcie – biorę kamerę i jadę do centrum Mombasy, drugiego co do wielkości miasta w Kenii. Po drodze spotykam młodą muzułmankę, która prosi, by ją zawieźć do domu. Nikt jeszcze nie wie, co się może wydarzyć, ale instynkt podpowiada jej, że zbliżają się kłopoty. I rzeczywiście – w Mombasie drogi są zablokowane przez płonące opony, policja prowadzi regularne bitwy z uzbrojonymi mężczyznami. Płoną samochody. Sklepy są rabowane. Koniec marzeń o spokojnych wyborach.

Kenia zawsze wyróżniała się na tle swoich sąsiadów. Kraj bez wojen domowych, krwawych dyktatur wojskowych, bez większych napięć politycznych. Wprawdzie i Kenijczycy doświadczyli autorytarnych rządów drugiego prezydenta – Arapa Moi, ale gdzie im było do osiągnięć dyktatur w Sudanie czy Ugandzie. Mieszkańcy Kenii z wyższością mogli patrzeć na pozbawioną rządu Somalię, na rozdarty wojną Sudan czy pełną dzieci–żołnierzy Ugandę, by nie wspomnieć o Kongo lub Ruandzie.
W 2002 roku demokracja w Kenii miała świetlistą przyszłość. Wolne wybory umocniły pozycję Kenii jako stabilizatora w regionie. W planach była zmiana konstytucji, z wprowadzeniem urzędu premiera, z parlamentarnym systemem rządów. Plany zostały tylko na papierze. Nowy prezydent niechętnie chciał się dzielić swoimi szerokimi prerogatywami. Zamiast tego przygotował nową wersję konstytucji – wzmacniającą jego urząd.
To był duży błąd. W odpowiedzi jego dawni współpracownicy formują ruch polityczny, którego celem było zablokowanie nowego projektu. Wymuszają, by zwołać referendum. Jest rok 2004. Ktoś rzuca pomysł: skoro duża grupa wyborców jest półpiśmienna, pomożemy im w wyborze. Ci, co są za nową konstytucją – niech na karcie do glosowania postawia znaczek przy bananie, przeciwnicy – stawiają podpis przy pomarańczy – symbolizującej zero. W ten oto przedziwny sposób pomarańcza wkracza do kenijskiej polityki.
Kenijczycy gustują w pomarańczy
Pomarańcza zwycięża – prezydencka konstytucja upada, a nowy społeczny ruch czuje swoją siłę. Tworzy się ODM – nowa partia, która wybiera sobie za symbol kolor pomarańczowy. Celem są wybory prezydenckie w 2007 roku. Ukraińska pomarańczowa rewolucja doczekała się afrykańskiego następcy…
Kampania wyborcza 2007
Lider ODM – Raila Odinga od początku prowadzi w sondażach. Jest faworytem tak mediów, jak i tłumów. W odróżnieniu od prezydenta świetnie czuje się w tłumie. Jest ulubieńcem biedoty żyjącej w slumsach.
Wybory
27 grudnia
Dzień wyborów. Kolejki przy urnach. Trzeba stać kilka godzin, by zagłosować. Ludzie stoją.
Wieczorem zaczynają napływać pierwsze wyniki. Uderzające są dwa fakty – Raila Odinga – kandydat opozycji otrzymuje mniej więcej 30 proc. głosów więcej niż urzędujący prezydent. Po drugie: wyraźny jest podział etniczny. Centrum kraju – zamieszkałe przez plemię Kikuju, woli prezydenta. Reszta regionów wybiera opozycję.
28 grudnia
Napływają wyniki z kolejnych obwodów wyborczych.
Raila Odinga prowadzi, Kikuju nadal głosują na prezydenta, inne regiony na opozycję.
Panuje spokój.
29 grudnia
Prowadzi Raila. Coś się jednak psuje w systemie – przestają napływać wyniki z kolejnych wyborczych lokali. Ludzie się niecierpliwią. Gromadzą się w restauracjach, pubach, barach, gdzie przed telewizorami obserwują kolejne konferencje: Raili Odingi, szefa policji czy przewodniczącego komisji wyborczej.
30 grudnia
Napięcie rośnie. Wreszcie zaczynają spływać wyniki wyborcze. Prezydent szybko odrabia zaległości. Opozycja twierdzi, że jest to efekt fałszowania i cudów nad urną.
Prasa naciska na komisję wyborczą, by wreszcie ogłosiła wyniki. W siedzibie komisji dochodzi do awantur. Policja wyprowadza dziennikarzy.
Ludzie rozchodzą się powoli do domów nie wierząc że poznają dziś zwycięzcę.
I wtedy telewizja podaje niespodziewaną wiadomość: Prezydent Kibaki zwyciężył stosunkiem 200 000 głosów.
Chwilę po ogłoszeniu wyników prezydent jest zaprzysiężony. Panuje pośpiech. W 2002 roku, kiedy Kibaki wygrał wybory, na ulicach Nairobi panował festiwal. Zaprzysiężenie odbyło się na stadionie w obecności polityków, dyplomatów i skandujących tłumów. Dzisiaj dzieje się to w szczelnie otoczonym przez policje pałacu.
Na ulice wdziera się chaos.
Płoną opony. Policja używa gazu łzawiącego i ostrej amunicji. Noc to dopiero jednak preludium
31 grudnia
Ostatni dzień roku. Nikt jednak nie przygotowuje się do obchodzenia sylwestra.
Kraj jest sparaliżowany. Telewizja i transport nie działają. Ludzie poprzez telefony komórkowe próbują się komunikować. Rozchodzi się plotka, że Raila został aresztowany. W Mombasie ludzie ze sztachetami i maczetami gromadzą się na demonstrację. Krzyczą: No Raila no peace – nie będzie Raili, nie będzie pokoju. Palą się sklepy i domy. Dominuje moda w tonie pomarańczy. Lotnisko jest zablokowane przez przerażonych turystów, którzy chcą się wydostać z kraju.
1 stycznia
Nowy rok. Wreszcie telewizja zaczyna transmisję. ODM urządza konferencję, na której paru przewodniczących komisji lokalnych deklaruje, że do wyników z ich komisji dopisano po kilka tysięcy głosów na prezydenta.
Zachód Kenii płonie. Ludzie generalizują: Kikuju są źli. Kikuju nigdy nie pozwolą, by ktoś inny rządził Kenią. Kikuju nas okradają…
W Eldoret demonstranci podpalają Kościół, gdzie żywcem płonie 30 ludzi, głownie Kikuju.
2 stycznia
Policja próbuje zapanować nad sytuacją. ODM również. Opozycji jest wyraźnie nie na rękę, by konflikt miał charakter etniczny. Raila podkreśla podobieństwa z Ukrainą, gdzie władza w podobny sposób oszukała wybory.
Ogłasza masowe demonstracje na 3 stycznia.
Policja ostrzega, że zacznie używać ostrej amunicji. Dziwne – używa jej już od czterech dni.
3 stycznia
Dzień demonstracji. Ludzie maszerują z zielonymi gałązkami. Policja strzela gazem łzawiącym i ostrą amunicją.
Abp Desmond Tutu i inne autorytety chcą mediować. Prezydent odmawia – nie ma takiej potrzeby. Wybory się zakończyły.
Przewodniczący komisji wyborczej udziela wywiadu. Na pytanie, czy prezydent Kibaki prawidłowo i uczciwie wygrał wybory odpowiada: nie wiem.
Rośnie presja międzynarodowa. W Ugandzie brakuje paliwa – sprowadzanego przez Kenię. Na ulicach znowu demonstracje i walki z policją.
ODM chce powtórzyć manewr Juszczenki – zgromadzić na centralnym placu miliony. Problem w tym, że wyborcze bastiony opozycji to slumsy – porozrzucane po przedmieściach Nairobi. Kiedy demonstracje wyruszają do centrum, od razu są rozpędzane przez policję.
5 stycznia
ODM odwołuje wiec – ze względu na brutalność policji. Na plac przyjeżdża czterech parlamentarzystów. W towarzystwie kamer chcą wejść do centrum. Policja strzela do tej czwórki z gazu łzawiącego.
Kolejny wiec jest wyznaczony na 8 stycznia.
Kraj powoli się odpręża, wraca normalność. Ale nie do końca, sklepy są zamykane wcześniej. Rok szkolny opóźniony o tydzień. Po zmroku ludzie pospiesznie wracają do domów.
Rząd Ugandy podaje, że przyjął 5 tysięcy uchodźców z Kenii. Krążą plotki, że w regionie Luo (opozycji) samochody Kikuju są zatrzymywane, a kierowcy bici. To samo ma się dziać z Luo w regionie Kikuju.
Rząd powoli zaczyna wyrażać chęć do negocjacji. Opozycja jednak jest nastawiona bojowo, żąda nowych wyborów.
Stawka jest duża. Jeżeli Prezydent Kibaki zostanie, nic się nie zmieni - kolejne sfałszowane wybory w Afryce. Jeżeli jednak uda się zmusić rząd do przeprowadzenia nowych wyborów, w afrykańskiej polityce nastąpi nowa jakość – po raz pierwszy społeczeństwo wymusi swoje prawa na władzy.
Dla Afryki – pełnej reżimów wojskowych i różnych dożywotnich prezydentów, którzy łaskawie uszczęśliwiają swoich obywateli – a raczej poddanych, byłaby to rzeczywiście dobra nowina.
W trakcie jednej z demonstracji policja strzela na oślep gazem łzawiącym – również w kierunku osób postronnych. Uciekamy i obmywamy sobie twarze wodą. Ciężko oddychający starszy człowiek płacze: to przecież miała być demonstracja pokojowa, my tylko chcemy pokoju. Pyta, skąd jestem. Z Europy – odpowiadam, przez łzy. Słyszę pytanie: czy nam pomożecie?
*
Post scriptum
Kenia, 7 stycznia:
Rano Raila Odinga – lider opozycji spotkał się z specjalnym wysłannikiem rządu USA – Jendayi Frazer.
Po spotkaniu opozycja odwołała zaplanowane na 8 stycznia demonstracje, a Jendayi Frazer wezwała strony do rozwiązania konfliktu etnicznego.
Rośnie presja międzynarodowa na stronę rządzącą.
Specjalny wysłannik rządu USA stwierdza, że w ostatniej elekcji okłamano obywateli Kenii.
Parlament Wielkiej Brytanii również debatował nad sytuacją po wyborach.
Prezydent Kibaki zgodził się na spotkanie z Raila Odinga i pięcioma innymi przedstawicielami opozycji – spotkanie odbędzie się w piątek o 2.30.
Liderzy religijni zostali poproszeni o mediacje w spotkaniu pomiędzy liderem opozycji a prezydentem. Wezmą w nim udział m.in. przedstawiciele Kościoła anglikańskiego, protestanckiego, przedstawiciel muzułmanów i kardynał John Njue – reprezentujący Kościół katolicki.
Sytuacja w stolicy powraca do normalności – nadal jednak przybywają kolejni uchodźcy z prowincji. Wciąż rosnąca liczba uchodźców to teraz największy problem.
Brat Radek Malinowski MAfr
Czerwone potwory:
Jeżeli chcecie walczyć z bolszewikami, to chcecie walczyć z nami i chcąc nie chcąc stajecie się instrumentem w rękach burżuazji. Bolszewicy bowiem byli i szlachetni i skuteczni, a to połączenie będzie nam niezbędne, żeby naprawdę coś zrobić dla ludzi, a nie tylko gadać i dawać świadectwo. Prawicy wolno uważać, że bolszewizm prowadził koniecznie do stalinizmu. Nam, ludziom lewicy, takie rozumowanie kazałoby porzucić wszelką nadzieję.
Piotr Ikonowicz (Nowa Lewica)
Ej! A gdzie krew? Jak na moich oczach narodowcy pobili dwóch studentów (na oko z Indii) to była krew i powybijane zęby na betonie... Jak zwykle, lewactwo nie potrafi niczego zrobić dobrze.
Gniewomir Świechowski - Administrator Salon24
Niedługo będzie tak, że bojówki będą wybijały szyby w oknach, w których nie będzie flagi Tybetu. Podobnie jak w Powstaniu Warszawskim - kto nie podjął tej bezsensownej walki, uznawany był za zdrajcę. Nawet dzieci siłą wysyłano do walki.
Łukasz Fołtyn
Nie przepraszam, że nie jestem patriotą (...) Patriotyzm - całkiem miła choroba, którą tak bardzo chcemy dziś zarazić młodych. (...) Czy pomoże w tym Kościuszko, trzepanie kapucyna z powodu kolejnej defilady na jakąś kolejną rocznicę czy dwieście dodatkowych wywiadów radiowych naszych "wybrańców narodu"?
MacSienel, 3 Maja 2008; Szczyt SG Salon24!
"Oby nikt z nich nie wrócił żywy. Albo lepiej - niech wszyscy wrócą - jako inwalidzi - niezdolni do funkcjonowania w wolnorynkowym kapitalizmie. Niech te parszywe mendy wrócą bez nóg, bez rąk - z pokiereszowaną gębą i wydłubanymi oczami. Chcieliście tam jechać - to zdychajcie w afgańskich piaskach - może, jako nawóz - będzie z was jakiś pożytek. Od dzisiaj będziemy na LBC świętować śmierć każdej polskiej k...y - w NATO-wskiej okupacyjnej misji"
Michał Nowicki - tak, tak synalek Wandy Nowickiej - Organizacja Młodzieżowa Lewica Bez Cenzury im. Feliksa Dzierżyńskiego
Prawda to wyświechtany frazes, każdy widzi ją inaczej i dla każdego jest ona czymś innym.
RobertK - kręci się po Salonie24
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka