czy nowa? - pytanie z gatunku retorycznych, a tę notkę niemieckiemu blogerowi Amsternowi dedykuję, gdyż mnie męczy (np. tutaj) pytaniami, co mam na myśli pisząc o nowej obowiązującej w Niemczech narracji historycznej. Tak jakby nie mógł własnych komentarzy po wielokroć przeczytać i się zastanowić.
Mieszkałem jeszcze w Francji, kiedy na ekrany tamtejszych kin wszedł film Spielberga "Lista Schindlera". Specjalnie nie szukając, wpadło mi w oko kilka artykułów na temat tego nowego fenomenu, to znaczy przedstawienia historii z czasów II wojny światowej, której głównym bohaterem jest "dobry Niemiec". Gdyż także we Francji uznano ten fenomen, za coś nowego, a tym samym komentowano. Dziennikarze dość szybko przytoczyli kilka świadectw ludzi jeszcze żyjących i bezpośrednio związanych z tą historią, którzy byli szczerze oburzeni i dowodzili, że Schindler ich rodziny przede wszystkim okradł, czyli funkcjonował jak nie przymierzając szmalcownik i to nie byle jaki, bo doskonale umocowany. Inni dziennikarze poszli jeszcze dalej w swych dociekaniach i zainteresowali się z czyjej inicjatywy i za czyje pieniądze ten film powstał.
Tutaj bardzo szybko ustalono, że głównym sponsorem i motorem napędowym tej produkcji filmowej był niemiecki koncern medialny o światowym zasięgu, Bertelsmann AG. Dalej szukając ustalono, że koncern zarządzany przez Bertelsmanna syna, postawił sobie za cel walkę ze stereotypem Niemca, jako ponuraka i mordercy, odpowiedzialnego za wybuch II wojny światowej i wszystkie okrucieństwa i okropności, które się wydarzyły podczas jej trwania. Jednym słowem junior Bertelsmann powiedział "dość" i przystąpił do ofensywy medialnej z całym sztabem doradców i PR-owców. Do realizacji tego celu powołano liczne fundacje non profit skupiające przede wszystkim młodzież niemiecką. Własna prasa i telewizja (RTL) były specjalnie do tego celu przysposabiane. Wydawano i promowano również odpowiednie książki, oczywiście odpowiednich autorów (skąd my to znamy).
Między innymi podjęto próbę rehabilitacji założyciela koncernu czyli papy Bertelsmanna, który za czasów Hitlera był znaczącym wydawcą prasowym, ale pod koniec wojny podpadł w niełaskę i trafił nawet do więzienia, co próbowano tłumaczyć niemal jako udział seniora w antynazistowskim ruchu oporu. Niestety dość szybko ustalono, że papa Bertelsmann trafił do więzienia za machlojki czyli za nielegalny handel i nieprzestrzeganie restrykcyjnej reglamentacji przydziałów papieru dla wydawnictw.
Ustalono również, że koncern Bertelsmann S.A. przekazał niebagatelną kwotę 400 mln dolarów na rzecz Muzeum Holokaustu w Nowym Yorku. Następnym krokiem jakim podjął koncern we "właściwym kierunku" była właśnie inicjatywa realizacji "Listy Schindlera" i sponsorowanie jego produkcji. Oczywiście nieprzypadkowo na reżysra filmu wytypowanego Spielberga. No i poszło.
Nie muszę chyba przypominać, ale jednak przypomnę, że w filmie Spielberga nie ma mowy o doli ludności zamieszkującej przestrzeń, w której toczy się akcja filmu. W scenariuszu przewidziano, a na użytek filmu zrealizowano tylko jedną scenę, w której występują Polacy pomstując złowrogo na prowadzonych przez Niemców Żydów. Twórcom filmu w zupełności ta scena wystarczyła, aby umieścić fabułę w odpowiedniej scenerii i kontekście dodającym dodatkowych rysów szlachetności Schindlerowi, który nie tylko uchronił Żydów przed morderczą machiną nazistów, ale także ocalił ich przed złowrogą tłuszczą pomstujących Polaków.
To tyle tytułem przyczynku do praktykowanej przez Niemców narracji, czyli zmodyfikowanej wersji historii na użytek nowych wspaniałych czasów. Jak już wspomniałem na ten "nowatorski" Zeitgeist (duch epoki) królujący w Niemczech, zwrócili moją uwagę komentatorzy francuscy, a po obejrzeniu filmu i zapoznaniu się z historią jego powstania, nie pozostało mi nic innego jak przyznać im rację.
Na koniec trochę optymizmu. Film "Lista Schindlera" był częściowo kręcony w "antysemickiej" Polsce, stąd jego reżyser, Steven Spielberg miał z góry zaprogramowane unikanie wszelkich kontaktów z miejscową ludnością, że już o polskich mediach nie wspomnę. Jednak do scenografii zatrudnił on Alana Starskiego, scenografa Andrzeja Wajdy, co jak się wydaje miało w konsekwencji pozytywny wpływ na poszerzenie horyzontów, a tym samym świadomość samego Spielberga. Krótko potem Spielberg zaczął lobbować na rzecz przyznania Wajdzie Oskara za całokształt filmowej twórczości, co nie było wówczas wcale tak oczywiste po negatywnym przyjęciu przez niektóre środowiska żydowskie, ostatniego, całkiem niezłego filmu jaki nakręcił Andrzej Wajda, mianowicie "Korczaka".
Jak pamiętamy Wajda Oskara otrzymał, zresztą "Lista Schindlera" również, tylko Steven Spielberg odbierając nagrodę palnął jednak potworną gafę wyrażając żal, że jego filmu nie może obejrzeć 6 milionów Żydów, ofiar Holokaustu (sic!). - Co ty się dziwisz, pomyśl tylko o ile więcej kasy zgarnąłby Spielberg, gdyby ci Żydzi nie zginęli, a z rodzinami do kina na jego film poszli - jak to złośliwie skomentował znajomy Żyd francuski, antysemita jeden ;-)
Dziękuję za uwagę.
PS - w Polsce chyba wydawnictwo "Świat Książek" jest, albo przynajmniej początkowo było własnością koncernu Bertelsmann S.A. i może coś jeszcze ...
Inne tematy w dziale Kultura