Jednym słowem, czy "wiodącym mediom" uda się "powtórka z rozrywki", zresztą wątpliwej, czyli wykreowanie wirtualnego bytu medialnego w postaci "Dudy do bicia", jak to miało miejsce w przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Doskonale pamiętam jak została stworzona na użytek systemowych mediów i jak zaczęła funkcjonować w świadomości większości naszego społeczeństwa postać Lecha Kaczyńskiego, która bardzo niewiele miała wspólnego z realnym urzędującym prezydentem. A przekonałem się o tym w w 2011 roku, w sposób nagły i brutalny w trakcie realizacji wystawy "Lech Kaczyński w służbie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej" gdy wpadły mi ręce wydany pośmiertnie przez Kancelarię Prezydenta RP czterotomowy wybór "Wystąpień, Listów i Wywiadów" Lecha Kaczyńskiego z lat 2006-2010 oraz dwa tomy referatów z Seminariów Lucieńskich, corocznie organizowanych przez prezydenta z lat 2006-2007 i 2008-2009.
Nawet bardzo pobieżna lektura tych materiałów pozwala czytelnikowi poznać realną postać prezydenta Kaczyńskiego, docenić mądrość jego ocen otaczającego nas świata, trafność politycznych analiz, również w kontekście międzynarodowym i zdolność przewidywania, które to należą do fakultetów jedynie prawdziwych mężów stanu.
Od dzisiaj Andrzej Duda jest prezydentem Rzeczypospolitej Polskie, głową państwa polskiego, kolejnym prezydentem odrodzonej Polski. Jestem tym faktem bardzo ukontentowany, mając nadzieję, że Andrzej Duda sprosta temu zadaniu, ale jednocześnie zadaję sobie pytanie, czy Andrzeja Dudę nie spotka to samo, co spotkało Lecha Kaczyńskiego. Ostracyzm, którego rezultatem będzie wykreowanie przez "wiodące media" medialnego, czyli całkowicie wirtualnego prezydenta Dudy, który stopniowo, ale konsekwentnie zastąpi w świadomości Polaków realnego Andrzeja Dudę. Niestety istnieje takie niebezpieczeństwo. Ten scenariusz może się powtórzyć, już nad nim usilnie pracują "wiodące" redakcje. Pośrednio wspomniał o tym dzisiaj Eumenes w swojej notce.
Inne tematy w dziale Polityka