Pamiętam jesień 1990 roku. Wróciłem z Polski do Paryża, tak jakoś w końcu października. Tradycyjnie przywiozłem mojemu sąsiadowi Wolffowi butelkę wódki Baczewski, którą on z miejsca wstawił do zamrażalnika. Niemiec Wolf, wówczas fotograf w "domu mody" Yves Saint-Laurent, mąż Japonki Makiko i ojciec dwójki dzieci, starszy o kilka lat ode mnie swoją edukację rozpoczął w Niemczech od liceum amerykańskiego, a następnie kontynuował w Tokyo, gdzie poznał swoją przyszłą żonę. Wolff miał brata w Niemczech, który robił biznesy w Korei Południowej i matkę w Koblencji, przed wojną mieszkającą w Erfurt/DDR.
Pod koniec II wojny światowej, 12 kwietnia 1945, Erfurt został zniszczony przez naloty dywanowe (zginęło 1 392 mieszkańców, ponad 500 budynków zostało całkowicie zniszczonych) został zajęty przez wojska 2 Armii Stanów Zjednoczonych, którymi dowodził generał George Patton. 3 lipca, miasto opuścił garnizon wojsk amerykańskich, a w ich miejsce zajęła Armia Czerwona, od 1949 do 1990 Erfurt należał do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. - za Wiki
Gdy wódka Baczewski się zmroziła, wpadłem do Wolffa i zacząłem mu opowiadać o tym jak spędziłem noc w Berlinie w przeddzień zjednoczenia Niemiec w hotelu nad jakimś kanałem przypominającym rzekę, chociaż nie byłem w stanie ustalić, czy to było w Ost- czy West-Berlin. W każdym bądź razie rogaliki na śniadanie były francuskie, a po murze berlińskim nie było już śladu, tylko pas niezabudowanej ziemi. Rozentuzjazmowany opowiadam mu o tych historycznych zmianach, rozkładając już nieaktualną mapę Berlina nabytą w przeddzień zjednoczenia Niemiec, ale widzę, że Wolff wcale tego entuzjazmu nie podziela, więc w końcu go pytam czy nie cieszy go zjednoczenie Niemiec?
W odpowiedzi słyszę, że wcale go nie cieszy i z miejsca mi wyjaśnia dlaczego. Otóż wg Wolffa za każdym razem gdy tylko Niemcy się jednoczyły, stając się Wielką Rzeszą, kończyło się to katastrofą na skalę nie tylko Niemiec, ale całej Europy. Taki przekaz mi zakomunikował Niemiec Wolff i teraz po latach Wam go przekazuję, pod rozwagę.
Zaiste w tym, co mówił Wolff, było coś profetycznego jeśli tylko spojrzymy, jaką rolę po 25 latach po zjednoczeniu odgrywają aktualnie Niemcy w Europie, czyli głównie w Unii Europejskiej i do czego prowadzą najnowsze poczynania rządu w Berlinie, pod wodzą kanclerz Merkel - patrz kto okazał się jedynym beneficjentem wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty euro, patrz sposób zarządzania przez Niemców tzw. "kryzysu greckiego", i wreszcie patrz co się dzieje i wyprawia ws tzw. "kryzysu migracyjnego", który aktualnie wstrząsa Europą, budząc kontrowersje i generując podziały. o czym niejednokrotnie ostatnio pisałem, a co dotarło nawet do ministra Schetyny (sic!)
Jeśli więc poważnie traktować przepowiednie mojego paryskiego sąsiada Wolffa, to należałoby pomyśleć o demontażu coraz bardziej totalitarnych i nieodpowiedzialnych Niemiec poprzez doprowadzenie do ich podziału na historycznie umocowane księstwa i państewka. Taki proces rozbicia Niemiec jest formalnie do zrealizowania dzięki "kwalifikującej większości głosów" państw członkowskich UE, według której Niemcy chcą obecnie wprowadzić mechanizm relokacji uchodźców. Sądzę, że Bawaria jako pierwsza zgodzi się na secesję od Berlina, gdyż jej aktualny prezydent jest dobrym przyjacielem premiera Węgier Orbana, a za Bawarią pójdą inne landy, które już mają powyżej dziurek w nosie dyktatu odlotowej enerdówy Andżeli.
Wychodzi więc na to, że mój paryski sąsiad Wolff miał rację, gdy specjalnie nie entuzjazmował się zjednoczeniem Niemiec. W tym miejscu warto również zaznaczyć, że to prof. Ryszard Legutko z Polski, jako pierwszy na forum Parlamentu Europejskiego, zaraz po wystąpieniu Andżeli Merkel, odważył się na publiczną, miażdżącą krytykę kanclerz zjednoczonych Niemiec, czytaj: Rewelacyjne wystąpienie prof. Ryszarda Legutko na forum PE
Inne tematy w dziale Polityka