a SB stworzyło Wałęsę, na miarę swoich potrzeb, a że takie potrzeby były chyba nikogo nie muszę przekonywać. W PRLu, w latach 70 stopień inwigilacji był bardzo wysoki i stale wzrastał, gwałtownie pod koniec ery Gierka. Wtedy po tzw. wydarzeniach w Radomiu zaczął działać stworzony przez Macierewicza Komitet Obrony Robotników. Mobilizacja służb dodatkowo wzrosła wraz z wyborem Polaka na papieża. Nie zapobiegło to wybuchowi Solidarności, esbecy nie dali rady, a jedyną dla nich szansą i nadzieją było nawtykanie jak największej ilości agentów we władzach związkowych, nawet sami zakładali komitety! Gdy im się udało z Wałęsą, to mieli silny argument dla wierchuszki, która parła do siłowego rozwiązania, że wszystko jest pod kontrolą. I dalej tak już poszło.
Dobrze rozumiecie, jestem przekonany, że Lechu musiał stanąć na czele Solidarności, gdyż w przeciwnym wypadku doszłoby do rozwiązania siłowego, czyli do masakry, biorą pod uwagę milionowe rzesze Polaków rozentuzjazmowanych powiewem wolności. Inaczej być nie mogło, więc z tym Wałęsą dobrnęliśmy do upadku komunizmu. Niestety po drodze był ten cholerny Okrągły Stół, który pozwolił komuchom i esbekom ustawić się na przyszłość. W sąsiednich krajach byłego bloku było pod tym względem znacznie lepiej niż w Polsce. Tam takich umizgów, umów i koncesji nie było jak w naszym przypadku, co wynikało z faktu, że my byliśmy pierwsi, przecieraliśmy drogę i już wkrótce daliśmy się wyprzedzić naszym sąsiadom, którzy już nie musieli ze swoimi komuchami negocjować.
W tym kontekście ja nawet nie mam specjalnie żalu do Wałęsy, że dał się uwikłać i różne takie nieprzyzwoitości czynił. Natomiast mam do niego żal, że jak było po wszystkim i został prezydentem, to mógł usiąść z wybranym przez siebie dziennikarzem i to wszystko na spokojnie opowiedzieć w wywiadzie rzece, ale tego nie zrobił, o co również mam żal do wszystkich ludzi z jego otoczenia, wśród których byli nawet księża i biskupi. Kłamstwo ma krótkie nóżki, a poza tym tylko prawda jest ciekawa i tylko człowiek stojący w prawdzie, nawet najstraszniejszej, zasługuje na szacunek. Jakże inna byłaby ta nasza Polska, gdyby Lechu nie skrewił i stanął w prawdzie. Eh Lechu, Lechu ...
Na koniec przytoczę bardzo gorzką i wręcz powalającą swą oczywistością refleksję Wojciecha Sumlińskiego z jego ostatniej notki:
Gdy po rozmowie z kapitanem-szantażystą wracałem pieszo z Mokotowa na Żoliborz, myślałem o tym wszystkim. Pojąłem to, co powinienem był pojąć dawno temu: żyjemy w kraju, w którym przeszłość zniewoliła teraźniejszość, w którym historia nie jest historią, lecz czymś, co wciąż trwa.
Sądzę, że już czas najwyższy zakończyć tę żenującą szopkę.
To tyle co mam Wam do powiedzenia w tym temacie i najchętniej wyłączyłbym możliwość komentowania, ale nie wiem jak to się robi ;-)
Inne tematy w dziale Kultura