Białogwardzista Dioma Białogwardzista Dioma
69
BLOG

O Kazi, Romku, Madzi oraz sikaniu z mostu

Białogwardzista Dioma Białogwardzista Dioma Kultura Obserwuj notkę 0

Panna Kazia, chociaż mała, ale bardzo-bardzo chciała przodownicą być. We wszystkim. Plucie na odległość – nie ma sprawy: rzeczywiście była w tym lepsza od wielu chłopców. Walka na drewniane miecze – nienajgorzej, nadmuchiwanie żab – nienajgorzej, polowanie na podwórkowe koty – nienajgorzej, straszenie zamyślonych staruszek – rewelacja. Rezolutna była to dziewczynka i walczyła z chłopaczyskami (trudno osiedlowych rozrabiaków nazywać chłopczykami) na wszystko: flamastrowe tatuaże, fryzury, plamy i łaty na urwis-mundurach. Jednym słowem: Nie dla niej były lalki. I życie toczyłoby się dalej normalnie, gdyby nie ferajna Romka.

Ów jegomość w rozmiarze XXS dowodził kilkoma rozrabiakami połączonymi niezbyt osobliwym dla tego wieku „wielkim sojuszem anty-dziewczętowym” (co poradzisz, oryginalna pisownia ze słyszenia). Specjalizacją owej strasznej bandy były dwie rzeczy: niechęć do płci przeciwnej i sikanie siusiakami z mostu na głowy niczego nieświadomych obywateli. Wracając do Kazi: wkurzyło ją to tak, że aż zatupała chudą nóżką w szale młodzieńczym.

Podeszła więc do Romka i towarzyszy jego niecnych gier. Tych drugich przeraziła jej straszna mina ale Roman stał niewzruszony, w ręce trzymając ropuchę z petardą umieszczoną w rectum, zwierzę było pogodzone ze swym losem i sflaczałe.
-    Masz mnie przyjąć do swojej ferajny, Romek! – krzyknęła bez ogródek Kazia.
-    Chyba cie piorun dziabnął, dziewczyno! – to ostatnie słowo wymówił nie bez odrazy.
-    Masz mnie przyjąć, też chcę sikać na przechodniów, męczyć ropuchy i mrówki, ganiać za tramwajami i bawić się w tatusia.
-    Idź się pobaw lalkami, dziewczyno! – w rechocie Romana wsparli również koledzy.
-    Nie lubię lalek. Lalki są dla dam, a ja lubię ropuuuuchy!
-    Słuchaj, dziewczyno... (Roman cmoknął i pokręcił głową kilka razy, udając nauczyciela historii) Nawet, jeśli byśmy upadli na głowę i cię przyjęli, to jak bez siusiaka obsiusiasz ludzi z mostu?

Tak solidnej argumentacji Kazia się nie spodziewała. No bo jak? Kombinowała, próbowała coś pokazać nogami, znów kombinowała, aż w końcu krzyknęła: „Jesteś u pani!” i uciekła, odprowadzana śmiechem ferajny Romka.
To nie koniec historii. Pewnego dnia Kazia, zamiast wychowawczyni, przyprowadziła w pewną środę Magdalenę, starszą o rok dziewczynę, taką, co jej rodzice już nie odprowadzali do szkoły.
-    Cześć, Romek... – zaczęła z nadętą buzią Kazia.
-    Czego chcecie, dziewczyny – miny całej ferajny mówiły wszystko.
-    Masz mnie przyjąć do ferajny, stary ropuchu!
-    Chyba cie straszy?!
-    Masz i już. Powiedz mu, Madzia! – Kazia się cofnęła z gracją, a Magdalena w środku zgromadzenia zaczęła tłumaczyć tonem prymuski:

„Już dawno ustalono, że dla dobra porządku współczesnego człowieka należy się równouprawnienie i partetty dla kobiet pracujących miast i wsi. Jeśli chcą prowadzić traktory albo pracować w kopalni ma się im na to pozwolić. I nie wolno nie pozwolić. Mają mieć to, co chłopacy i tyle, co chłopacy. Ma się im otworzyć wszystkie drzwi do socjalnej równości i nie wolno dawać im innych warunków. Winniśmy stosować te same zasady dla chłopaków i dziewczyn. Od tego są partetty. Na każde kilka chłopaków ma przypadać kilka dziewczyn i już. Jeśli mamy strażaków – ma być strażaczka, górników – górniczka, kierowca – kierowniczka. Nie wolno dopuścić do tego, by same osiłki pracowały w więziennictwie, skoro może pracować tam dziewczyna. I tak dalej i w tym podobie. Macie przyjąć Kazię! Ferajna liczy pięć chłopców – jeden niech sobie znajdzie nową, a bawić się będzie z wami Kazia”.

-    Ale my sikamy z mostów! Na stojąco! – oburzył się Romek.
-    Kazia będzie chodzić ze słoiczkiem i w trakcie zabawy dołączy do was. – zadecydowała Magdalena.
-    Ale wtedy cała frajda się zgubi! – krzyknęli chórem chłopcy.
-    Nieistotne. Kazia będzie z wami sikać. Kaziu, masz słoiczek? Dobrze. No, zmykać już! No dalej, ferajno, udanych harców...
 

I po frajdzie...

Płonie czerwienią Piter, dusi się w krasnej gorączce Trzeci Rzym a Ochotnicza Armia Zbrojnych Sił Południa maszeruje pod starymi, postrzępionymi przez kule sztandarami. Walka trwa! Możesz się przyłączyć, lecz pod swoje chorągwie nas nie wołaj, przebierać się nie nakazuj. Dziurawe mundury przylegają za mocno do sumienia. =•=

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura