Partie polityczne wymagają dochowania wierności i zwalniają z myślenia. Rola szeregowego członka partii jest więc kontynuacją roli dziecka wobec nauczycieli i rodziców oraz pracownika wobec szefa. Taka jednostka pracuje jako członek zespołu, a jej inicjatywa wymaga akceptacji "góry". Znane są przypadki karania członków partii za głosowanie niezgodne z ustaleniami. W obecnej kadencji sejmu dało się słyszeć o karach finansowych dla posłów z ramienia PO. Głośna była sprawa Lidii Staroń, która za brak pokory i samowolę w głosowaniu zapłaciła nieobecnością na listach wyborczych Platformy.
Czym jest wierność partii? Nie mówię tu o patologicznych sytuacjach, w których opuszcza się zbyt słabe ugrupowanie, aby związać się z silniejszym - dla korzyści własnych lub kliki. Wartość moralna jest tu jednoznaczna i nie ma nad czym dywagować. Ale negatywne nastawienie do tych, ktorzy zmienili zdanie, dostrzegli błędy, zapragnęli sami podejmować decyzje - jest powszechna. Nie tylko w życiu politycznym. I nie chodzi mi tu o skakanie z kwiatka na kwiatek, czy dotyczy to małżeństwa, ulubionego napoju, czy światopoglądu. Człowiek, który obserwuje świat, zbiera informacje, rozważa różne opcje, czasem zmienia zdanie. Wierność partii w obecnej sytuacji politycznej nie jest jednoznaczna ze służbą ojczyżnie - jest posłuszeństwem wobec decyzji podejmowanych na górze i wobec tej góry. Wszyscy pamiętamy, jaką cenę zapłacił Kmicic za przysięgę wierności Radziwiłłowi. Wiemy doskonale, że człowiek się zmienia, że może zawieść, że można go kupić, zastraszyć, a jednak zamiast co jakis czas weryfikować swoje poglądy, zakładamy klapki na oczy i idziemy w ciemno za dawno wybranym przewodnikiem.
Spory na polskiej scenie politycznej, spory między partiami toczą się nie o dobro obywateli, kraju (choć takich argumentów się używa), ani o światopoglad, ani o programy polityczne, które istnieją tylko w okresie przedwyborczym. Spór między dwiema głównymi partiami (i ich satelitami) ma charakter kłótni w piaskownicy o to, która partia jest lepsza, a która ma brzydsze wiaderko. Bo w gruncie rzeczy i działania, i światopogląd nie mają znaczenia, skoro są narzucone z góry przez koryfeusza.
Przymus, powinność nigdy nie stworzą takich więzów, jak dobrowolność. Wspólne cele mamy tylko na pewnym etapie. Dlatego program partii powinien zawierać wyłącznie nieliczne priorytety, których zdrada (i tu nie waham się użyć tego słowa) stanowić by mogła o usunięciu z szeregów.
Podczas kampanii przed referendum w sprawie wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych często słyszałam pytanie: "Ale jak ci posłowie coś uchwalą, skoro każdy będzie miał swoje zdanie?" Ludziom w głowach się nie mieści, żeby każda z 460 osób miała własne zdanie i jednocześnie mogła porozumieć się w sprawach istotnych . Zwykle odpowiadałam wówczas, że temu służy dyskusja i że w kwestii konkretnego projektu głosować można tylko na 3 sposoby: tak, nie i wstrzymuję się.
Jeśli 460 posłów ma mieć takie samo zdanie, jak ich szefowie partii, to po co ich aż 460? Wystarczy stworzyć sejm pięcioosobowy, składający się z samych przywódców największych partii. Taniej i rozsadniej.
Inne tematy w dziale Polityka