Wczoraj w kilku miastach Polski odbyły się demonstracje przeciwko polityce Unii Europejskiej w kwestii imigrantów. Ten głos narodu określany jako wyraz ksenofobii i rasizmu jest de facto skierowany przeciwko totalitarnym poczynaniom UE na terenach krajów do niej przynależnych, a nie przeciw uchodźcom jako takim.
Na czym ów totalitaryzm polega?
Po pierwsze: oficjalne media milczą na temat ww. demonstracji. To oznacza, że informacja o wydarzeniach dociera do jakichś 10 – 20% społeczeństwa – tylko do tych zadomowionych na portalach nieoficjalnych i społecznościowych. Brak informacji lub dezinformacja to podstawowa broń propagandy – pamiętamy, jak to funkcjonowało w komunizmie.
Po drugie: na portalach majnstreamowych pod wieloma artykułami toczą się dyskusje, ale tekstów dotyczących imigrantów nie można komentować. Oficjalnie ma to na celu ucięcie fali hejtu przeciw uchodźcom. Tyle że oni tych komentarzy nie czytają. Celem jest zamknięcie ust ludziom o odmiennych poglądach – również tym proponującym inne rozwiązania problemu. Tymczasem zwolennicy rozwiązań brukselskich mają swobodny dostęp do mediów. Coś wam to przypomina?
Po trzecie: poza światem Internetu rozmowy o imigrantach toczy si e po cichu i za zamkniętymi drzwiami. Ludzie zaczynają się bać. W Niemczech już dawno się boją. Za zachodnią granicą panuje terror poprawności politycznej. Strach jest doskonałym narzędziem systemów totalitarnych.
Po czwarte: samodzielność myślenia – ta rzadka dziś i cenna umiejętność – została postawiona pod ścianą. Papka serwowana przez media niesie ze sobą jedynie słuszny sposób interpretacji rzeczywistości. Ingerencja państwa w prywatną sferę poglądów i odczuć cuchnie Orwellem.
Po piąte: rozwiązania siłowe. Jak to? – zapytacie. A czymże innym są naciski UE wobec krajów członkowskich niezgadzających się na rozwiązania Brukseli? Czym jest odgrażanie się niemieckiego polityka użyciem restrykcji? Czymże wreszcie jest szantażowanie nas karami za sprzeciw? Czym jest podjęcie decyzji o trudnych do przewidzenia konsekwencjach wbrew woli społeczeństwa, a nawet bez zbadania jego zdania? Dyplomatyczne, finansowe i medialne działania są bronią systemu, tak samo jak wojsko i policja. Te ostatnie argumenty nie są w użyciu, ale aż korci, żeby dorzucić tu słówko „jeszcze”.
W tej sytuacji, mając na uwadze układność polskiego rządu w stosunku do Brukseli, głosowanie w sprawie imigrantów kontra V4, rozdrobnienie (się?) polityków antysystemowych oraz wczorajsze zjednoczenie we wspólnej akcji odwiecznych wrogów: kibiców Widzewa i ŁKS-u, pozostaje mieć nadzieję, że to ci ostatni staną się wizytówką Polski w świecie. O tempora, o mores!
Inne tematy w dziale Polityka