Robert Hurka - dziękuję za inspirację.
Człowiek jest istotą społeczną i jako taka potrzebuje przynależeć do grupy, z którą się identyfikuje. Kto raz był na obozie harcerskim lub na meczu reprezentacji Polski, ten wie, jak silne są to więzi. W przypadku partii politycznych oprócz wspólnoty interesów (reprezentacja w sejmie czy w samorządzie) mamy do czynienia z wewnętrznymi rozgrywkami o interesy poszczególnych członków. Tym, co mimo wszystko scala partię, jest jej hierarchiczność i dyscyplina wewnętrzna. Jej naruszenie stanowi podstawę do pozbycia się buntownika z szeregów.
W oddolnym ruchu społecznym takiej dyscypliny brak, co nie znaczy, ze brak osób decyzyjnych i liderów. Co się dzieje, gdy drogi tych osób rozchodzą się? Następuje podział. Ludzie, którzy dotąd mieli wspólne cele, zaczynają patrzeć na siebie wilkiem, oskarżać, szukać winnych. Choć cele pozostały te same, choć nie mają sobie nic do zarzucenia, choć chcą współpracować, to jakoś tak glupio, bo... ten z Kolibra, ten z ruchu JOW, ten z woJOWników...
Pracowalam w ruchu JOW jako wolontariuszka od czerwca. Krótko, ale intensywnie. Idea JOW-ów zapaliła się we mnie jak płomień i pewnie już nie zgaśnie. Brzmi to może zbyt patetycznie, ale tak to czułam i czuję. Przegadaliśmy setki godzin, robiliśmy wspólne projekty, zawiązały się cenne znajomości, może przyjaźnie. Czułam więź z ludźmi walczącymi o to samo.
A potem nastąpił podział: pierwszy, za nim kolejne. Nastąpiła dezorientacja, ludzie zaczęli sobie zadawać pytanie, czy są po właściwej stronie i gdzie jest ta właściwa strona. Ale co się właściwie zmieniło? Między nami nic – to „na górze” zaczęło trzeszczeć.
Gdzie są dziś ci, z którymi zmierzałam do referendum? Część odskoczyła już dawno, gdy tylko pojawiły się listy (data ogłoszenia naboru na listy pokrywa się z raptownym spadkiem aktywności niektórych działaczy), część kandyduje do sejmu z ruchu Kukiza lub z JOW Bezpartyjnych, niektórzy agitują za Kukizem, inni tworzą stowarzyszenie WoJOWników'15 albo inne ruchy. Są i tacy, którzy rozczarowani po klesce referendum przenieśli swoje sympatie na inne ugrupowania albo wręcz wycofali się z życia politycznego.
Mieliśmy wspólny cel, wspólne marzenia. A teraz wielu z nas stoi w rozkroku i znów zastanawia się, czy jest po właściwej stronie. A tak naprawdę te strony są iluzją – jesteśmy z jednej bajki. Niezależnie od etykietek partii i stowarzyszeń, ludzie dzielą się na karierowiczów i idealistów.
Nigdy nie potrafilam myśleć partyjnie. Lata całe stawiałam krzyżyki obok konkretnych nazwisk, nie wiedząc, że ordynacja zeżre mój głos i przemieli go na swoje kopyto. Nadal nie potrafię myśleć w kategoriach partii, ale teraz mam świadomość zagrożenia.
Podzielili nas już wiele razy. Ludzi idących po naprawę Rzeczypospolitej. Podzielili nas, jak dzieciaki w piaskownicy. A teraz patrzą, jak budujemy zamek z piasku...
Inne tematy w dziale Polityka