Przecież to tylko żarty. Co wolno lewackiemu wojewodzie, to nie tobie prawicowy smrodzie! W związku z zabójstwem prezydenta Adamowicza do mediów z trudem przebija się zabawna, przepraszam: bardzo zabawna licytacja podczas finału WOŚP w Zielonej Górze.
„Radni także przygotowali niespodziankę. - W tamtym roku można było oblać wybranego radnego zimną wodą. Teraz chcemy, by by cieplej. Zapraszamy do licytacji pod hasłem... Spal radnego. Jak to się będzie odbywało? Warto przyjść na finał WOŚP” – pisze „Gazeta Lubuska.
„Radnych ubrano w ognioodporne kombinezony i wyposażono w aparaty powietrzne, a Porycka – podłożyła ogień. Przez chwilę płomienie szalały między radnymi-astronautami. Nie było nic widać, śmierdziało. Chmura ognia tańczyła, tak jak zawiał wiatr. Widzowie, którzy liczyli na emocjonujący show, przy każdym „buchnięciu” ognia rozbiegali się w popłochu. Sytuacja wyglądała dość niebezpiecznie, choć strażacy zapewniali, że wszystko jest pod kontrolą” pisze lubuska „Gazeta Wyborcza”.
Warto sprawdzić legalność takich działań. Dla strażaków przepisy przeciwpożarowe są świętością, ale w Zielonej Górze, kiedy trzeba (w związku z popularnym wydarzeniem), takich ostrożności zabrakło.
W tym miejscu muszę powiedzieć, żeby zostawić w spokoju firmę ochroniarską. Myślicie, że traktując tę grupę ludzi (ochroniarzy) gorzej niż podwórkowe psy, będą się oni rzucać na zabójcę za 1800 zł miesięcznie? Impreza powinna mieć ochronę policyjną.
Choć muszę przyznać, że jak ja zgłaszałem finały WOŚP, który organizowałem, policję informowałem. Chyba nawet raz przyszli na teren imprezy do Domu Kultury. Imprezy masowe zawsze stanowią zagrożenie i nie da się przewidzieć ludzkich zachowań. Na scenę naprawdę łatwo wejść.
Oglądacie czasem amerykańskie filmy szpiegowskie czy thrillery, gdy jakiś zabójca z sukcesem przenika do szpitala, czy na jakaś zamkniętą imprezę? Uczciwi dziennikarze, którzy pracują w terenie, powiedzą Wam, że naprawdę bardzo łatwo przeniknąć w takie miejsca.
