Myślę, że tego piosenkarza nie trzeba rekomendować a Jego atrybuty mówią same za siebie.
Luis Armstrong - bo o nim mowa - urodził się w 1901 roku w Nowym Orleanie. Jego kariera była typowa dla epoki znanego Al Capone. Ojciec - robotnik w fabryce terpentyny, matka zajmowała się prostytucją i wciagnęła w nią córkę - siostrę Luisa. Chłopak, porzucony swemu losowi, pobierał nauki na ulicy, a tam dostępny był kornet. W 1922 roku przeniósł się do Chicago i tam otrzymał propozycję gry w zespole muzycznym. W latach 30. XX w. nagrywał gościnnie z innymi zespołami, miał kilka własnych zespołów a latach 60. XX w. był już cenionym muzykiem i miał własną trasę koncertową. W 1971 roku, na miesiąc przed swoimi 70. urodzinami w czasie snu zmarł na atak serca.
Jego głos, rozpoznawalny z uwagi na charakterystyczną chrypkę, budził zachwyt a czas jego kariery należał do epoki radia. Telewizja dopiero stawiała pierwsze kroki.
http://youtu.be/E2VCwBzGdPM
http://youtu.be/kmfeKUNDDYs
http://youtu.be/Fd_JDrnBMMA
http://youtu.be/MIDOEsQL7lA
Inne tematy w dziale Rozmaitości