W dzisiejszych czasach powszechnej głupoty i rządów PO należy dzień w dzień do studiów telewizyjnych zapraszać historyków, specjalistów od wieku XVIII. W tym właśnie okresie odnajdziemy masę wskazówek jakich błędów nie powinniśmy popełniać.
Wiek XVIII to oświecenie. Rozkwit wiary w człowieka w siebie samego. W to, że jest sam w stanie rozgryźć wszystkie problemy świata. Potęga umysłu, krzyczą ludzie oświeceni. Sprawy duchowe, związane z Bogiem, wiarą to przeżytek baroku. Człowiek, jednostka ponad wszystko. I podobnie jest w początku wieku XXI. Też nam wszystkim się wydaje, że człowiek skoro dokonał już tylu rzeczy, zminiaturyzował wszystko co było do zminiaturyzowania, wylądował na księżycu, odkrył wszystkie prawa ekonomii, to znaczy że najważniejszy jest człowiek, a takie sprawy jak wiara, Bóg to przeżytek i przeszłość, bo jasno zmierzamy ku nowym lepszym czasom.
Ale wróćmy do tytułu i do Polski. Rozbiory Polski nie były rzeczą spontaniczną. Były dokładnie planowane. Od początku XVIII wieku. Ba! pierwsze koncepcje rozbiorowe powstawały już przy okoliczności Potopu Szwedzkiego. Najgłówniejszym inicjatorem spółki rozbiorowej były zawsze Prusy. Nie dziwi nas to w ogóle. Prusy chciały mieć spójny obszar, a przeszkodą do połączenia Królestwa w Prusach z Brandenburgią było Polskie panowanie nad Prusami Królewskimi (czyli nasze dzisiejsze województwo Pomorskie). Na boku, będąc ostatnio w Giżycku, dowiedziałem się, że jeszcze w 1840 roku, władcy Brandenburgii – Prus posługiwali się językiem Polskim. Ciekawe. Ale po namyśle oczywiste, wszak Polacy po zaborach stanowili około 50% ludności Prus, to musiało mieć swoje przełożenie w działalności administracji Pruskiej. Jednakże mylnym byłby wniosek, że skoro Hohenzolernowie mówili po Polsku to byli przyjaciółmi Polski. Oni zawsze byli Prusakami i działali w interesie Prus.
Wędrujemy między wiekiem XVIII i XXI dalej. Gdy patrzę na dzisiejsze przekonanie Polaków o tym, że tylko Platforma jest w stanie przeprowadzić nas przez czas kryzysu, jak nic dostaję odpowiedź na największą zagadkę Polski XVIII wieku: jak to było możliwe, że dynastia Saska która sprowadziła Polskę z kraju ratującego Austrię przed najazdem Tureckim, do kraju który upokarza się traktatami rozbiorowymi była najbardziej kochaną Polską dynastią? (postanowienia Konstytucji 3 Maja i objęcie przez Sasów rządów w napoleońskim Księstwie Warszawskim). Jak to jest możliwe? Widocznie Polacy ówcześni byli zachwyceni Saksonią i Sasami. Pewnie krzyczeli: spójrzcie nie jesteśmy już jakimiś wschodnimi sarmatami, w naszym kraju nie ma tych dzikich Kozaków, nie tłuczemy się już z Turkiem, teraz jesteśmy prawdziwymi europejczykami, ubieramy się tak samo jak w Dreźnie, Warszawę malują ci sami malarze co w Dreźnie, budynki wznoszone są takie same jak na zachodzie.
Bez wątpienia styl i jakość życia Polaków w wieku XVIII się poprawiła. Pamiętajmy jednak, że punktem wyjścia był Potop Szwedzki i akurat panowanie Sasów zbiegło się z tym momentem kiedy Polska z tych strat i zniszczeń wyszła. Co prawda przetacza się przez nasz kraj wojna północna, ale tym razem nie bierze w niej udziału Armia Polska i przynajmniej Polacy mogą powiedzieć: co prawda kwaterunki rosyjskie i szwedzkie są męczące, ale przynajmniej synów mi do wojska nie pobrali. Pięknie! Jesteśmy do prawdy leniwym narodem.
Branicki wznosi Pałac w Białymstoku. Rezydencje są przebudowywane w stylu późnobarokowym. Ogiński zaczyna projektować kanał. Gdzieś powstają pierwsze kompanie handlowe. Wszystko rozkwita i rośnie. A jednocześnie: armia zredukowana do poziomu 12 tysięcy! Spójrzmy, jak to możliwe, że półwieku wcześniej mamy husarię i gromimy Turków gdzie chcemy i jak chcemy, i nagle się o tym zapomina, siłę zbrojną redukuje. A co najdziwniejsze pozbawia się jej husarii, i zmienia na ją na piechotę. Zapatrzenie na zachód? Tak, ale na zachodzie wojnę prowadzono piechotą, ze względu na wysoką gęstość zaludnienia, a Polska wszystkie swoje konflikty miała zawsze na wschodzie i tam potrzebna była kawaleria. Jakby Polska chciała wejść w księstwa Rzeszy – to zgoda, twórzmy piechotę. System polityczny? Nadal istnieje chore liberum veto. Autorytetu władzy nie ma – przypominamy sobie Karola „Panie Kochanku” Radziwiłła, którego pozwoliłem sobie kiedyś przyrównać do Palikota. Władza nie istnieje: Król nic nie może, chociaż jeżeli patrzy się na Augusta III to dodajemy słowo: nie chce mu się, a jak na Stanisława Augusta Poniatowskiego – to się boi cokolwiek zrobić. Jednak społeczeństwu to pasuje: bo przynajmniej płaci niskie podatki, i nikt od nich nic nie wymaga.
Zaczynają się pewne nie przyjazne ruchy dla nas na arenie międzynarodowej. Spisany zostaje traktat trzech czarnych orłów. Polska opinia publiczna milczy. Nikt nie krzyczy, nie protestuje. Jak ktoś protestuje to pewnie ucisza się go mówiąc, że traktat przecież nie wszedł w życie, że to był tylko projekt. No tak, ale nas powinno upokarzać samo projektowanie takiego czegoś. Polacy.. Ciiii, nic się nie dzieje. Traktat Trzech Czarnych Orłów równa się Traktatowi Lizbońskiemu? Historia oceni.
Podchodzi się nasze państwo ekonomicznie. Bo zawsze zaczyna się od podcinania ekonomicznej gałęzi, a potem dopiero przechodzi się dalej. Fryderyk II Wielki Hohenzolern. To imię powinniśmy zawsze wymawiać ze strachem. Tak doskonałego mieliśmy przeciwnika. Władca ten masowo psuje Polską monetę (pewnie gdyby żył dzisiaj to skorzystał by z mechanizmu opcji walutowych). Porywa Polską młodzież do służby w Armii Pruskiej (dzisiaj pewnie korzystał by z instytucji otwartego rynku pracy). Co na te nieprzyjazne działania robią Polacy? Ano nic. Niech ktoś znajdzie jakieś listy dyplomatyczne żądające zaprzestania działań Prus? Niech ktoś odnajdzie jakieś przemówienia nawołujące do wojny Rzeczypospolitej z Prusami. Nic. Pewnie tłumaczono, że Fryderyk psując monetę naprawia ją, bo zwiększa obieg pieniądza. Że porwania młodzieży to dobra rzecz, bo przynajmniej się czegoś nauczą na zachodzie. I zamykanie stoczni też jest rzeczą dobrą…
Tak chore państwo w Europie istnieć nie mogło. 1772 - 1793 – 1795. To niestety była w pełni zasłużona kara.
Gdy czasem ktoś mówi mi o tym, jakim to szczęściem jest Polski parlamentaryzm, i jak to trzeba liczyć się ze zdaniem Posłów to …. Przecież na wszystkie traktaty rozbiorowe zgodę wydał Sejm Polski. Polscy posłowie sami za tym głosowali aby Polacy oddali swoje ziemie. Sami!! Czy jest jeszcze jakiś inny kraj i parlament który by się tak skompromitował?
Narody które nie wyciągają wniosków z lekcji historii, przestają istnieć. Jaka kara czeka nas tym?
Inne tematy w dziale Kultura