Rozdział XXVI Kodeksu Karnego z roku 1932 (Kodeks Makarewicza) nosił tytuł: Przestępstwa przeciwko uczuciom religijnym i składał się z trzech artykułów, niżej przytoczonych.
Art. 172
Kto publicznie Bogu bluźni,
Podlega karze więzienia do lat 5
Art. 173
Kto publicznie lży lub wyszydza uznane prawnie wyznanie lub związek religijny, jego dogmaty, wierzenia lub obrzędy, albo znieważa przedmiot jego czci religijnej lub miejsce przeznaczone do wykonywanie jego obrzędów religijnych,
Podlega karze więzienia do lat 3.
Art. 174
Kto złośliwie przeszkadza publicznemu zbiorowemu wykonywaniu aktu religijnego uznanego prawnie wyznania lub związku religijnego,
Podlega karze aresztu do lat 2.
Gdyby te przepisy dzisiaj chociaż na moment mogły obowiązywać. Posłanka Seneszyn podpadłaby prawdopodobnie artykuły 172 i 173. Dużą część wczorajszej poznańskiej Parady Równości zapewne też objąłby jeden z powyższych artykułów. Nawet chyba sędziów Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości również można by oskarżyć artykułów XXVI rozdziału. Należy nadmienić, że Kodeks Makarewicza był uważany w momencie uchwalania za jeden z najlepszych współczesnych mu kodeksów, najbardziej liberalny i nowoczesny. I mimo, że w ówczesnej było nieporównanie więcej wyznań niż obecnie. Byli Chrześcijanie – katolicy, luteranie, kalwini, prawosławni, grekokatolicy, unici, obrządek ormiański byli Żydzi, byli muzułmanie, gdzie dziś wydaje się, że Polskę zamieszkują sami ateiści, i gdzieś, jakoś wegetuje malutka grupka chrześcijan, to jednak władze ówczesnej Rzeczypospolitej zgodziły się na taki jasny i mocny przepis.
Żaden z ówczesnych Kościołów i wyznań nie protestował przeciwko tym przepisom. Jasno wykładano ten przepis, że dotyczy zarówno Boga Chrześcijańskiego jak i Boga Żydowskiego czy Boga Muzułmańskiego. Państwo musiało jakoś chronić system wartości jakie niosą za sobą religie. I za to państwo chciano ginąć, nie można więc powiedzieć, że ta polityka spotykała się z oporem ludności. Każde państwo musi mieć jakiś system wartości Swoją religię. Polska odkąd jest Polska zawsze jest w kręgu wartości chrześcijańskich. Taki na przykład Związek Radziecki, w pewnym momencie stwierdził, że zrywa z wartościami chrześcijańskimi (prawosławnymi, odziedziczonymi po Rosji) a na ich miejsce wprowadzono wartości komunistyczne. Wartości pięknie brzmiące na kartach ksiąg i przemówień, a znacznie gorzej wyglądające w sferze ich realizacji. Sowieci obrali sobie za religię brak religii. Mieli Kołymę, Sołówki, Katyń…. II Rzeczpospolita z tymi przepisami miała tylko Berezę Kartuską, ale tam nikt z tych przepisów nie siedział.
Odezwą się za pewne liberałowie i wszelkiej maści tolerancjoniści. Ci którzy gdy już zbesztają stare babcie za Święte Obrazki w mieszkaniu czy za wyznawanie i czczenie jakiś katolickich guseł, a następnie pędzą do swoich nowiutkich, na kredyt wziętych mieszkań, by tam urządzać je zgodnie z zasadami feng shui. Użyją argumentów, że takie wtedy były czasy, a dziś są inne. Że dzisiaj religia i wartości nie są potrzebne. Tak, ciekawe. Może zaprosimy ich na małą wycieczkę. Wycieczkę do czasów Kodeksu Makarewicz, z tym, że nie do tej sanacyjnej Warszawy, ale 600 km dalej, do Berlina.
Do tego Berlina, przełomu lat 20 – tych i 30 – tych. Do klubów gdzie w oparach dymu wygrywane są przybyłe z ameryki jazzowe standardy. Proszę mi wierzyć, iż nie szokuje tam nikogo dwóch mężczyzn wzajemnie koło siebie siedzących i ewidentnie mających się ku sobie. Ależ absolutnie! Nawet jak do lokalu wpadliby jacyś SA-mani to będą oni na takie zjawisko patrzeć całkiem przychylnie. W tej nazistowskiej organizacji teorie o idealności związku mężczyzny z mężczyzną cieszą się całkiem sporym poparciem. To proszę, w tej sanacyjnej Polsce, której granice są ledwo 250 km za wschód Kodeks Karny takie rzeczy chce ścigać, a tu wolność, swawolność i nikomu nie przeszkadza.
Każde wydarzenie ma jednak swoją reakcję. Na ten Berliński „liberalizm powojenny” reakcją był Hitler. Może czasem lepiej się nie obnosić, ze swoim ekstrawaganckim podejściem do świata, bo to jest jak napinanie gumy, która w pewnym momencie może odskoczyć. Oj bolą wtedy łapki. No i po co to?
To tak łatwo jest walczyć z kościołem. Kazać zdjąć Krzyż. Tylko co w zamian? Życie bez żadnych ograniczeń – które kończy się na pętli HIV. Totalna, absolutna wolność – zawsze kończąca się w jakimś odrutowanym lagrze. Życie w pełnej tolerancji – które zakończy się rządami tak tolerancyjnych totalistów jak Hitler czy Stalin. Po co naginać tą gumę?
Inne tematy w dziale Polityka