Grudeq Grudeq
84
BLOG

Sport, inflacja, państwo

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 4

 

Podczas jednego z paneli na Poznańskim Kongresie PiS była dyskusja poświęcona sportowi. W debacie tej uczestniczył m. in. Andrzej Strejlau, który okazał się idealnie taki jaki został opisany w książce Wojciecha Kowalczyka (… dygresje.. a w roku 1938 był taki piłkarz.. Leonidas i on strzelił 5 bramek.. a grał na bosaka, a w roku 1952 był taki piłkarz…). Tym razem trener Strejlau przygotował krótki wykład na temat budżetów poszczególnych klubów piłkarskich z lig zachodnioeuropejskich. Sumy olbrzymie. Pobudziły moją wyobraźnie, i myśli poszły w kierunku: skąd biorą się tak wielkie pieniądze w piłce i co te pieniądze i piłka wypracowuje?
 
Odpowiedzi najłatwiej szukać jest w Rzymie starożytnym. Otóż od gdzieś połowy II wieku coraz mnie ludzi chciało zostać dekurionami, czyli członkami rad miejskich poszczególnych miast Imperium. Dlaczego? Otóż na dekurionach ciążyła odpowiedzialność za finansowanie organizacji igrzysk, a z każdym rokiem tych igrzysk lud rzymski domagał się coraz więcej i były to imprezy coraz kosztowniejsze. Prowadziło to do tego, że wybór obywateli przebiegał nie według kryterium talentów politycznych ale według liczby posiadanych pieniędzy. Ale pal licho, że Rzym stawał się nie demokracją równych obywateli rządzonych przez najznaczniejszych, bo z czasem dekurionami zostawali ludzie coraz głupsi. Bowiem tylko człowiek pozbawiony zmysłu politycznego i ekonomicznego godził się zostać urzędnikiem, który w ciągu trzech lat wytracał cały swój majątek, aby pławić się w mirażu władzy. Co prawda mógł zakrzyknąć na organizowanych igrzyskach: Rzymie, spójrz oto ja sponsor. Rzymianie z radością poklaskali, ale za rok zapominali o tym i czekali nowych igrzysk, nowego sponsora (cóż prawo popularności i ich błyskawicznego spadku i wtedy działały tak samo jak dziś).
 
Rzecz jasna mógł od czasu do czasu w Rzymie pojawić się polityk, który dostrzegał zgubność organizowania kolejnych igrzysk. Wszak odwracały one uwagę ludu rzymskiego od pracy czy od służby wojskowej. Jednak co taki w miarę rozumny polityk mógł zrobić? Nie zorganizowałby igrzysk, to znalazłby się jakikolwiek jego konkurent: Rzymianie! Widzicie jaki to niski i nie kochający was władca, nie chce wam igrzysk zorganizować a mówi coś o służbie i pracy dla państwa, wybierzcie mnie, to ja wam igrzyska zorganizuje. I kogo Rzymianie w takim momencie wybierali: polityka odpowiedzialnego czy kretyna? I potem nie dziwi, że pewien cesarz Rzymski kazał się wozić w rydwanie zaprzężonym w nagie dziewice, i przy okazji zbierał pajęczyny. Prawa, że głupota pokonuje rozsądek działały tak samo jak dziś.
 
Rzymskie Koloseum. 60 tysięcy ludzie na widowni. Właśnie widzimy kosztowną inscenizację bitwy morskiej z I Wojny Punickiej. Większość widzów nie wie o co w tej wojnie chodziło, kto, i w imię czego walczył. Ale ogląda pokazy z nieukrywanym podnieceniem. Tak, nienawidzimy Kartaginy i Haniballa! Wspaniałe! Kochamy Rzym! Niech żyje Rzym! Rzecz jasna nie przekładało się to, że ci sami widzowie zaraz śpieszyli do punktów rekrutacyjnych aby wstąpić do rzymskich legionów granicznych. Co to, to nie. Ale przez kilka dni Rzymianie chodzili po mieście w szale patriotycznym. A gdy szał i zapał ten opadł, to organizowano nowe igrzysko. Tym razem sceny z podboju Grecji i Macedonii. Rzymie jesteś wspaniały. Tylko jakie to wszystko kosztowne!
 
Gdy kończyły się fortuny bogaczy na organizacje igrzysk, sięgano po inną sztuczkę: psucia monety. Złota mamy na wybicie 100 tys. sestercji, ale Cesarz daje wytyczne, aby wybić 200 tys. sestercji. Ceny odpowiednio wyżej wskakują. To cesarz znów z tej samej ilości złota, każe tym razem wybić 400 tys. sestercji. Otwiera się spirala inflacji. Na jej zatrzymanie nie pomoże nawet twardy wykaz cen maksymalnych sporządzony przez ogrodnika z Solony Dioklecjana. Rzym chce igrzysk. Rzym musi mieć igrzyska. Rzym nie będzie miał igrzysk, to Rzym wyjdzie na ulice, będzie się buntował, wzniesie na tron kolejnego zbieracza pająków. Pod tym względem jest pewna niesprawiedliwość życia, że często to inteligencja musi ustąpić głupocie, a nie odwrotnie.
 
Przejdźmy jednak do pytania zasadniczego. Co Rzymianom dawały igrzyska? Czy była to nauka postaw patriotycznych? Czy była to zachęta do zdrowego trybu życia? Czy była to rozrywka intelektualna? Ależ absolutnie. Wypuszczano Lwy i Rzymianie widzieli wielki kurz, słyszeli ryki i krzyki, a jak wszystko opadło i Lwy spacerowały pośród szczątek ludzkich, to znaczy wypuszczono chrześcijan, a jak sytuacja była ciut odwrotna i to ludzie spacerowali pośród lwich trupów, to znaczy, że też wypuszczono chrześcijan, ale tych z ZChN. Rzym klaskał, i nie widział topionych na arenie sestercji, których później brakowało na utrzymanie legionów. Szybko sypano piasek i na arenę wchodziły kolejne grupy gladiatorów. Panem et Circenses!
 
My też co tydzień wołamy Chleba i Igrzysk. I mamy. Wtorek i środa. Piłkarska Liga Mistrzów. Olbrzymie pieniądze, które idą na piłkarzy, stadiony, trenerów, wróżbitów od przygotowana fizycznego, psychicznego, kulinarnego, estetycznego, etycznego. Sumy które idą na działaczy, na sędziów, na Policję…. A jakie to ma zasadniczo przełożenie na nas? Bowiem w igrzyskach nie płacimy za konkretny produkt: statek, maszynkę do mielenia mięsa, komputer, samochód. W igrzyskach płacimy za miraż, za wmówienie nam, że za mecz Lech – Legia to płacimy 25 złotych, a za mecz Anderlecht – Liverpool 120 złotych. Ale czy to tak naprawdę jest tyle warte? W końcu i tu i tam zasada gry jest taka sama, cel gry taki sam, i emocje często też takie same. Emocje, które kończą się w kilka godzin po meczu, a które.. przekładają się na cokolwiek? Wiem, ktoś może powiedzieć, że kocha piłkę, no ale kontrując takim starodawnym pytaniem: a czy z miłości to będzie żyło?
 
Miraż. Wmawiają nam, że piłka i igrzyska są nam potrzebne. Aby wyciągnąć od nas więcej kasy, coraz więcej pieniędzy w biznes piłkarski jest wkładanych. Na marketingi, na socjotechniki, na wszystko co sprawi, że znów będziemy czekać z emocją kolejnej rundy rozgrywek czy kolejnej edycji. Wmawiają nam, bo nawet z punktu widzenia polityków, lepiej aby lud chodził na igrzyska, niż wydatniej patrzył swoim politykom na rękę. I więcej pieniędzy na igrzyska. Teraz nie psuje się monety zmniejszaniem zawartości złota. Teraz monetę psuję się zwiększeniem współczynnika kreacji pieniądze. W banku jest depozytów na 100 mln, no ale my damy kredytów na 200 mln, przecież i tak nie każdy będzie chciał wypłacić swój depozyt w tej samej chwili, a za 10 lat wszyscy oddadzą nam kredyty z odpowiednim procentem. Nie oddają? Nic to, wymusimy zwiększenie kreacji pieniądze i teraz ze 100 mln mamy 400 mln. By żyło się lepiej. Chleba i Igrzysk.
 
I tylko pytanie kiedy to pęknie.
 
PS
Nie mam nic przeciwko Lidze Mistrzów, ale z sympatią spoglądam na te czasy, gdy LM liczyła 4 grupy po 4 zespoły i potrafiłem w przerwie między lekcjami wymienić wszystkie zespoły grające w tych grupach. I nawet wiedziałem kiedy będzie najbliższy mecz Widzewa z Atletico. I komu to przeszkadzało?
 
 
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka