Na zdrowie

  "W 407 wypadkach zginęło 39 osób, a 532 zostały ranne - to bilans wydłużonego, świątecznego weekendu na polskich drogach. Policjanci zatrzymali aż 1880 pijanych kierowców", informuje w dzisiejszy wtorek za PAP, serwis "wiadomosci.gazeta.pl".

  Jaki procent kierowców, aktywnych w miniony weekend na naszych drogach, skontrowała policja? Jeden procent? A może jeszcze mniej.

  Jeżeli przyjmiemy, że policji udało się skontrolować aż jeden procent, to wówczas przyjąć również musimy, że pijanych za kierownicą było prawie... dwieście tysięcy kierowców.

  A nie pili oni, raczej, z okazji "Wszystkich Świętych". Najprawdopodobniej piją po prostu, bo... lubią. Może codziennie? A może bez alkoholu strach zasiadać w Polsce za kierownicą?

  Nasze przywary, obyczaje, przyzwyczajenia i modele postępowania mają się dobrze. I "owocują" w skali roku tysiącami zabitych. Po wielu weekendach można by spokojnie ogłaszać żałobę narodową. Przodujemy w tej statystyce w Europie. Można powiedzieć, że przynajmniej w czymś przodujemy.

  Apele mediów, głosy tak zwanego "zdrowego rozsądku" nie przemawiają nikomu do rozsądku. Rozsądek, przezorność, prewencja lub umiejętność przewidywania to nie są w Polsce cechy w cenie. Odnieść można wrażenie, że piętnowaniem pijanych za kierownicą zajmujemy się tylko dlatego, że tak wypada.

  Więc nic i nigdy się w Polsce w tej materii nie zmieni. Wzory z innych krajów europejskich nie stanowią u nas wartości godnych naśladownictwa. Bo ilość zabitych na drogach można ograniczyć. I to skutecznie. Trzeba tylko... chcieć. Chcieć muszą jednak parlament, rząd, odpowiednie ministerstwa i dopiero na końcu policjanci.

  Ale prościej jest się po prostu napić. A później usiąść za kierownicę i... w drogę. Najbliższy weekend z tematem (wypadki, zabici i pijani) już wkrótce, 11 listopada.

  No to... na zdrowie.