Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
913
BLOG

Tunezja, koniec afrykańskiej bajki?

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 4

 

  Niepodległa dopiero od ponad pięćdziesięciu lat Tunezja, nie jest w materii historii swej niepodległości wyjątkiem w Afryce. Raczej regułą. I regułą w tym regionie świata jest także i to, że od ponad pół wieku kraj ten miał dopiero dwóch prezydentów. Czy ten drugi, więc obecny,Zine el-Abidine Ben Aliprzeszedł właśnie do historii? Wszystko na to wskazuje, skoro ratować musiał się ucieczką do Arabii Saudyjskiej.

  Tunezja jest jednym z najbogatszych krajów Afryki. Także tej północnej. Jej miasta niespecjalnie ustępują na pierwszy rzut oka podobnym do nich miejscom na drugim brzegu Morza Śródziemnego, w Grecji, Turcji, czy nawet częściowo we Włoszech Francji lub w Hiszpanii. A od włoskiej Sycylii przez morze jest stąd tylko 140 kilometrów.

  Tunezja (trochę ponad 10 milionów mieszkańców) nie jest jednak państwem świata zachodniego i już nie tylko dlatego, iż religią tam powszechną, chociaż nie państwową, jest islam. Tunezja nie jest po prostu państwem demokratycznym, mimo iż sprawiać może takie wrażenie. Ma przecież wybieralny parlament, opozycję i wybieralnego prezydenta. Który lubił przedłużać (w nieskończoność?) swe kadencje.

Tunezyjska specyfika

  Tunezja to jednocześnie bajka, w tym i dla niezbyt bogatych turystów z Europy. Więc i masowo dla Polaków. Przyjazny klimat, miłe plaże (ponad tysiąc kilometrów) i doskonale czyste wody morza w połączeniu z niewygórowanymi cenami sprawiają od lat, iż to Tunezja właśnie (obok Egiptu i Grecji) jest tym najbardziej przystępnym adresem turystycznym. Bogatym na dodatek w historię imperium rzymskiego. Co oczywiście nie oznacza, że najlepszym.

  Jednocześnie to ta sama Tunezja dokonała wielkiego i pozytywnego skoku cywilizacyjnego w minionym półwieczu. I jego autorem jest także prezydent – uciekinier, ten sam Ben Ali. Wielkie inwestycje w infrastrukturę, w tym drogową, oświatową i medyczną spowodowały, że życie przeciętnego Tunezyjczyka jawi się prawie rajem dla większości mieszkańców czarnego kontynentu. I jest to też powód, dla którego dla wielu z nich Tunezja jest krajem wymarzonym. Tak samo wymarzonym, jak dla Tunezyjczyków marzeniem jest niedostępna, broniąca się przed nimi nieosiągalnymi dla nich wizami, Europa.

  A to właśnie ta Europa, a przede wszystkim Francja jest głównym partnerem gospodarczym Tunezji. Import i eksport Tunezji w pierwszej kolejności przypada na Francję właśnie. W tej byłej francuskiej kolonii i dzisiaj uczy się wszystkich już w szkołach podstawowych francuskiego. Francja w Tunezji widoczna jest w aspekcie gospodarczym i kulturowym na każdym kroku. Każdy Tunezyjczyk mówi więc płynnie (oprócz arabskiego) po francusku, a prawie każdy, jeśli oczywiście ma w ogóle samochód, to jest on najczęściej francuski. Czasem nowy, najczęściej jednak starszy, często także ponad 40-to letni.

Democratic arabic

  "Democratic arabic" tłumaczył mi przed laty mój tamtejszy, miejscowy interlokutor, pracownik jednego z hoteli i baru przy plaży, jest system polityczny tego kraju. I nie mogłem pozbyć się skojarzeń z czasami, gdy i w Europie istniało coś, co nazywano "krajami demokracji ludowej". Demokracja przymiotnikowa ma zawsze to do siebie, iż z prawdziwą nie ma wiele wspólnego. "Demokracji" tunezyjskiej z socjalizmem lub komunizmem nie jest jednak i nie było nigdy po drodze. I nie po drodze jej także z wszelakiej maści islamistami, którzy, wspierani na przykład przez Iran, chętnie opanowaliby i ten arabski kraj. Toteż techniki stosowane w minionych dekadach przez prezydenta Ben Ali sprowadzały się do tolerowania (raz większego, raz mniejszego) tak zwanej opozycji. Raz zamykano ją do więzień, to znowu wypuszczano, tolerując niby. Technika lawirowania przynosiła sukcesy. Gospodarcze także.

  O wolności prasy i mediów w Tunezji także należy zasadniczo zapomnieć. A internet, jest tam owszem, tak długo dostępny, jak długo zawarte na jego płaszczyźnie treści nie są dla władzy zbyt niemiłe. O tym, co jest niemiłe, władze decydują na bieżąco.

  By tak skonstruowana "arabska demokracja" nie wywróciła się z dnia na dzień, pozbawiając dotychczasowych władców ich wpływów, część środków z budżetu przeznaczana jest od lat na siły porządkowe, widoczne w całym kraju i na każdym kroku. W upalnych temperaturach, dochodzących latem często do powyżej 50 stopni w słońcu, ubrani w skórzane, wysokie buty policjanci, doskonale wyposażeni i uzbrojeni po zęby w automatyczną broń, dominują co krok lub co skrzyżowanie w tunezyjskim krajobrazie. Po prostu są i pilnują. Porządku politycznego także.

  Jednym z ważnych źródeł dochodów kraju jest od lat turystyka. Nowoczesna i dobrze rozbudowana oraz zaprojektowana baza turystyczna przyciąga co roku miliony turystów z całej Europy. Siedem milionów turystów każdego roku mówi samo za siebie. Dobre kontakty Tunezji z inwestorami, wśród których Arabia Saudyjska należy do potentatów i dobre kontakty z Europą sprawiały w minionych dziesięcioleciach, iż kraj kwitł w pokoju i w relatywnym dobrobycie. Jak na Afrykę w więcej, niż w relatywnym. Wysoki jest też procentowy udział wydatków państwa na edukację i opiekę zdrowotną. Wyższy niż na armię, co nie jest w Afryce w żadnym wypadku regułą. I to właśnie te subwencjonowane przez państwo dziedziny życia społecznego "zjadają" poważnie państwowy budżet.

Co dalej

  Apetyt, jak wiadomo, rośnie w miarę jedzenia.

  Od wielu tygodni trwają w Tunezji w coraz to większej ilości miast, w tym i w stolicy, w Tunisie, zamieszki i protesty. Ich przyczyna ma swe źródło w pogarszającej się sytuacji gospodarczej i bytowej, przede wszystkim młodych ludzi, pozbawionych szans godziwej pracy. Drożyzna, dotycząca żywności to zjawisko, które do zamieszek doprowadziło ostatnio nie tylko w Tunezji, ale także w graniczącej od zachodu, Algierii.

  W wyniku starć z policją śmierć w Tunezji poniosło już ponad dwadzieścia osób, głoszą oficjalne dane. Niezależne źródła mówią o 40, a może nawet ponad 60 zabitych. Sprawujący swój urząd od prawie ćwierć wieku, 74-letni prezydent Ben Ali rozwiązał rząd, a w całym kraju wprowadzono stan wyjątkowy. Międzynarodowe lotnisko w Tunisie zostało zamknięte. (14. 01. 2011), samolotom z turystami odmówiono prawa do lądowania. Kraje Europy Zachodniej ewakuowały już częściowo własnych turystów.

  Ben Ali zapowiedział wprowadzenie rozwiązań sterujących rynkiem wewnętrznym, przejęte żywcem z okresu PRL-u, kiedy to premier Jaroszewicz po podwyżkach cen w roku 1976 wprowadził... kartki na cukier. Ben Ali zapowiedział więc urzędową obniżkę cen pieczywa i innej żywności oraz rozpisanie przedterminowych wyborów do parlamentu w ciągu pół roku. Obiecał także, że w roku 2014 nie będzie się już ubiegał o fotel prezydenta. Ta obietnica wywołała natychmiastową falę radości na ulicach, gdzie doszło do masowych koncertów klaksonami. Kadencja dotychczasowego rządu kończyła się dopiero w roku 2014, wraz z kadencją prezydenta.

  Ben Ali zapowiedział również zniesienie cenzury mediów, w tym i internetu. Odblokowano już podobno niektóre portale i serwery internetowe, w tym na przykład dostęp do serwisu "YouTube". A przemawiając w telewizji, mówił w lokalnym arabskim dialekcie, a nie po arabsku, co jest absolutną nowością.

  Ben Ali wystąpił, zapowiedział, próbował tłumaczyć społeczeństwu, że je rozumie, a następnie... kilka godzin później nieoczekiwanie uciekł z kraju. We Francji go nie chciano, mówiono również coś o Włoszech. Władze Arabii Saudyjskiej poinformowały oficjalnie, że w tym kraju jest mile widziany. Bo tam właśnie przybył.

  W stolicy Tunezji, Tunisie płoną sklepy i główny dworzec kolejowy. Rząd, który miał być rozwiązany, poinformował teraz oficjalnie o przejęciu obowiązków prezydenta państwa. Wprowadzono godzinę policyjną. Kto obalił prezydenta Ben Ali? Demonstranci, czy może właśnie rząd, na którego czele stoi nieznany na świecie, ale dobrze kojarzony w Tunezji od lat z ekipa prezydenta Ben Ali, premier,Mohamed Ghannouchi.

  Władze w Tunezji, kolejne, będą musiały (być może) pójść na jakiś kompromis z własnym społeczeństwem. Czy to wiedzą, to inna kwestia.

  Demonstracje nie były dotychczas zbyt masowe, uczestniczą w nich, to tu, to tam grupy młodych mężczyzn, w liczbie do około tysiąca, najwyżej kilku tysięcy osób, domagających się natychmiastowego ustąpienia prezydenta. Osiągnięto więc... "sukces"? Ben Ali zapowiadał zwolnienie wszystkich zatrzymanych. Nowe, stare władze nie zapowiadają póki co niczego konkretnego.

  Nieszczególnie zagrożeni, są póki co, niezbyt liczni o tej porze roku, obecni w kraju zagraniczni turyści. Do demonstracji i bijatyk z policją nie dochodzi bowiem w regionach typowo turystycznych. W Tunezji przebywa około trzystu Polaków, a niemieckie biura podróży informują, iż grupa tych, którzy kupili za ich pośrednictwem pobyt wakacyjny w Tunezji, szacowana jest na 6 do 8 tysięcy osób.

  Tunezja żyje w dużym stopniu (prawie 15% PKB) z turystyki. Eksport kraju stanowią przede wszystkim produkty tekstylne, wyroby ze skóry i ropa naftowa oraz pochodne produkty fosforanu, na przykład nawozy. W przemyśle pracuje prawie połowa zatrudnionych. Wartość importu przekracza jednak wartość eksportu.

  Znając dotychczasowe praktyki polityczne ekipy prezydenta, a do niej należy również i rząd, który chwilowo przejął całą władzę, niezadowoleni znikną później lub raczej wcześniej w miejscowych więzieniach. Przynajmniej na jakiś czas. I wszystko wróci do.... afrykańskiej normy. A raczej do tunezyjskiej. Póki co, jednak i to, nie jest także w żadnym wypadku pewne. Może w Tunezji zmiany są jednak możliwe?

  To pierwsze od dwóch dekad tak masowe zamieszki i protesty w tym kraju.

* * *

Artykuł powstał dla portalu mojeopinie.pl

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka