Widziane znad Szprewy
Nowy i jednocześnie stary przywódca Białorusi, Alaksandr Łukaszenka "celebruje swoją mszę koronacyjną na urząd głowy państwa po raz czwarty z rzędu" bez udziału przedstawicieli jakiegokolwiek kraju członkowskiego Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Tak najnowsze wydarzenia na Białorusi komentuje niemiecki tygodnik "Der Spiegel" w relacji swego moskiewskiego korespondenta, Benjamina Biddera.
A przecież jeszcze nie tak dawno temu "Europa była dla władz w Mińsku tak ważna. Włoski premier Silvio Berlusconi doceniał starania Łukaszenki, a niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle po ponad piętnastoletniej przerwie odwiedził Białoruś, jako szef niemieckiej dyplomacji".Zresztą razem z szefem polskiego MSZ-tu, Radosławem Sikorskim.
"Łukaszenka kazał wierzyć, iż oto zainteresowany jest zbliżeniem do Europy. Do wyborów prezydenckich dopuszczono kandydatów opozycji, udostępniając im nawet troszeczkę czasu antenowego w państwowej telewizji. Na łamach rządowej gazety "Sowiecka Białoruś" unijny komisarz do spraw Rozszerzenia Unii, Stefan Füle, propagować mógł program "Partnerstwa na Rzecz Refom".
Ale żadnych reform nie będzie, a Parlament Europejski domaga się w odpowiedzi na zachowanie się ekipy Łukaszenki sankcji krajów członkowskich Unii wobec Białorusi. I zakazu wjazdu na terytorium państw członkowskich Unii dla urzędników i polityków białoruskiego reżimu.
"Protesty dziesiątków tysięcy zwolenników opozycji (białoruskiej) zostały przez ekipę Łukaszenki brutalnie stłumione. Wielu kandydatów na prezydenta zostało rannych i aresztowanych. Andrej Sannikow, stojący na czele ruchu "Europejska Białoruś" nadal przebywa w więzieniu. Podobnie, jak jego żona, dziennikarka Irina Chalip. Ich trzyletnim synem, Daniilem, opiekuje się babcia.
Tymczasem Łukaszenka udowodnić zamierza właśnie swym poddanym, iż to ciemne siły z zagranicy stoją za protestami, domagając się destabilizacji kraju. Państwowa telewizja pokazuje ujęcia miotaczy granatów i karabinów Kałasznikowa, dostarczonych podobno z Rosji, które pomagać miały w siłowym obaleniu Łukaszenki. Magazynem broni, zgodnie z relacją pierwszego programu białoruskiej telewizji, była szopa w Mińsku. Tyle tylko, że zaraz pojawili się w redakcji krytycznej wobec władzy gazety sąsiedzi tej szopy, informując o... państwowej inscenizacji.
'Operacja Pucz' zdaniem państwowych mediów, kosztować miała aż do 20 milionów dolarów. A stoją za nią... podobno tajni agenci z Berlina i Warszawy. Łukaszenka kazał ogłosić, iż 'jest zmuszony powiedzieć, że ogromna część pieniędzy przechodziła przez Niemcy i Polskę'. Tam także napisane zostały programy obalenia konstytucyjnego porządku. Niemiecki MSZ odrzucił zarzuty strony białoruskiej, jako nie posiadające jakichkolwiek podstaw, a minister Westerwelle zawezwał do siebie ambasadora Białorusi. Polska zamknęła swoją granicę dla szefa Białorusi". I otworzyła ją jednocześnie dla wszystkich Białorusinów, ułatwiając znacznie pozyskiwanie wizy.
"Łukaszenka pozostaje jednak demonstracyjnie spokojny. W końcu już w przeszłości UE wprowadziła wobec niego sankcje zakazu wjazdu na teren Unii, które zawieszono przejściowo, by ułatwić obustronne zbliżenie. 'Gdy Europa i Ameryka chcą popełnić ten sam błąd po raz drugi', informował Łukaszenka, 'wówczas pomóc musi im bóg'".
"Łukaszenka traci powoli zdolność do dalszych ruchów w polityce zagranicznej', analizuje Aleksiej Pikulik z Białoruskiego Instytutu Badań Strategicznych, działającego na litewskiej emigracji. Bowiem zbliżenie do Zachodu jest teraz niemożliwe. Toteż przyjaźń ta nie może być już przez niego wykorzystywana jako punkty nacisku w stosunku do Moskwy' .
Rosja węszy teraz okazję, by braterskie państwo Słowian związać ze sobą gospodarczo i politycznie (…). W miniony czwartek (20. 01 .2011.) rosyjski premier, Władimir Putin obiecał Białorusi upusty cenowe na dostarczaną przez Rosję ropę w wysokości, tylko w bieżącym roku, 4,1 miliarda dolarów".
Nowa (a raczej stara) polityka Białorusi w temacie prawa człowieka przynosi też dla władz w Mińsku pierwsze efekty w kontaktach z nowymi przyjaciółmi.
"W minionym tygodniu emisariusz ludowych władz Chin, zapowiadał w Mińsku, w tamtejszym "Domu Przyjaźni", iż Pekin zainwestuje pięć miliardów dolarów w dwadzieścia białoruskich projektów. Wsparcie z Dalekiego Wschodu jest dla Łukaszenki szczególnie atrakcyjne.
'Chiny nigdy nie wiążą swych inwestycji z jakimikolwiek warunkami politycznymi',cieszy się białoruski dyktator. " 'Oni akceptują nas takich, jacy jesteśmy'".
* * *
Artykuł w internetowej wersji tygodnika "der Spiegel" ilustrowany jest bogatozdjęciamiprezydenta Białorusi. Polecam.
Tłumaczenie i komentarz własne.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka