Witam wszystkich, inauguracyjna notka. Liczę, że może przynajmniej dla niektórych okaże się ciekawa.
Chciałem się podzielić z Wami przypadkiem jaki spotkał mnie w wyniku złożenia do SKO odwołania od decyzji podatkowej. Efektem, jak dotąd, jest nienaliczanie mi podatku od nieruchomości za ostatnie 4 lata. Swoją historię przedstawiam jako, przypadkowy ale jednak, sposób na uniknięcie, w majestacie prawa oczywiście, podatku od nieruchomości. To część przyjemna dla każdego podatnika. Jednak efektem znacznie brzemienniejszym w skutki, i przyznam, niepokojącym mnie jako obywatela, o ile podejrzenie jest prawdziwe, jest możliwość współdziałania administracji lokalnej, ustalającej podatek z Samorządowym Kolegium Odwoławczym aby sprawy nie rozstrzygać a podatku nie naliczyć .
Wiem, brzmi dziwnie. Było to tak.
Jestem właścicielem mieszkania i udziału we wspólnym garażu na kilkadziesiąt stanowisk. Nie jestem właścicielem konkretnej części garażu lecz współwłaścicielem całości hali garażowej z prawem wyłącznego korzystania z przeznaczonych dla mnie miejsc. Z tego tytułu byłem przez kilka lat, do 2011 roku opodatkowywany podatkiem od nieruchomości. Opodatkowano zarówno mieszkanie jak i grunt w części przypadającej na mnie. Nie pamiętam czy do tego 2011 roku opodatkowywano te udziały w garażu. Może i tak, ale jeśli tak to było to robione stawką właściwą dla lokali mieszkalnych. Pewnie niektórzy pamiętają, jak to kilka lat temu samorządy lokalne zaczęły poszukiwać sposobów aby opodatkować obywatela bardziej i uznano, że lokale garażowe, o ile nie są na wspólnej Księdze Wieczystej z mieszkaniem są oddzielnymi pomieszczeniami w sensie podatkowym. Z uwagi na tę oddzielną od mieszkania KW nie służą celom mieszkaniowym a więc można je opodatkowywać stawką około 10-krotnie wyższą niż mieszkanie. Taki sam garaż, jeśli tylko udział w nim lub własność jego części są na jednej KW z mieszkaniem, służy już celom mieszkaniowym opodatkowywany jest jak mieszkanie czyli stawką niską. Głupi paradoks, nie mający niczego wspólnego z rozsądkiem ale ponoć zgodny z prawem, lub raczej jego literą, jak bodajże w 2012 roku uznał NSA. No i zaczęło się golenie obywateli, też za lata wstecz bo w kasie samorządowej pustki a potrzeby urzędu spore. Dostałem od Urzędu Opodatkowującego kilka aktualizacji podatku za maksymalnie 5 lat wstecz, reszta się chyba przedawniła. Za każdy rok kilkaset PLN ekstra do zapłaty.
W wyrokami NSA się nie dyskutuje zatem zmartwiony powiadomiłem rodzinę, że wakacji w tym roku nie będzie bo trzeba zapłacić zaległe podatki. Zrezygnowany pogrzebałem w necie i natknąłem się na Wyrok WSA w Bydgoszczy I SA/Bd 63/04 http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/56D851BC31 Po krótkich pomiarach dokonanych w garażu za pomocą miarki zakupionej w markecie budowlanym za kwotę 5,99 zł (w tym podatek VAT) stwierdziłem w naszym garażu obecność "trwałych elementów konstrukcyjnych stropu" zlokalizowanych na wysokości mniejszej, niż 2,20 od posadzki. Nie było tego dużo ale wszak nie o ilość chodzi ale aby być zgodnym z literą prawa, która stawia w tym wypadku nie na ilość ale na wysokość. Uradowany powiadomiłem rodzinę i Urząd Opodatkowujący o moim spostrzeżeniu. Rodzina się ucieszyła. Urząd ucieszył się mniej i próbował mnie przekonywać na różne sposoby, że błądzę w swoim rozumowaniu a w ogóle to oni nic oficjalnie nie wiedzą, bo w papierach jest, że garaż musi mieć powyżej 2,20 więc jak musi mieć to na pewno ma. Niezrażony złożyłem odwołanie od decyzji podatkowych do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Po krótkim czasie przysłali pismo, że zarobieni są ale rozpatrzą w ciągu iluś tam tygodni.
Minął rok, drugi, trzeci. Na początku zwalałem na zwykłą opieszałość i zawalenie naszego Wymiaru Sprawiedliwości sprawami różnych pieniaczy. Po około roku, na moje dyskretne przypomnienie "co się dzieje?" stwierdzili, że sprawa czeka na swoją kolej. Jakiś czas później zadzwoniłem ponownie i okazało się, że Sędzia Sprawozdawca (czy jakoś tak go nazwano) odszedł z pracy i sprawa jest przydzielona innemu, który się niąwkrótce zajmie. Ponieważ "wkrótce" przeciągnęło się o kolejny rok znowu zadzwoniłem do sekretariatu. Odpowiedz był jak dotąd ale tym razem zapytałam o nazwisko mojego Sędziego Sprawozdawcy. Poznawszy je zaciekawiony, komu przyjdzie mozolić się z moim skomplikowanym przypadkiem wygooglałem (a może wybingałem lub wyyahooałem – nie pamiętam), że nie jest to chyba zwykły sędzia, który osiadł sobie w SKO i spokojnie zamierza pobierać z tego tytułu wynagrodzenie aż do zasłużonej emerytury ale człowiek ambitny, starający się o pracę w innych organach sądowniczych. Innymi słowy, mój Sędzia Sprawozdawca, być może podobnie jak jego poprzednik, zamierza piąć się po szczeblach kariery i może nie znaleźć dla mnie czasu. Nie jestem zawistny o sukces innych ale skonstatowałem, że jego plany mogą niestety źle wróżyć terminowi rozpatrzenia mojego odwołania. Na początku zdenerwowało mnie to troszkę i nawet zamierzałem napisać ponaglenie do przełożonych Sędziego ale po głębszym namyśle postanowiłem czekać co będzie.
No i czekam.
Jak wspominałem w międzyczasie nie jestem opodatkowywany ani za garaż ani za mieszkanie. W Urzędzie Opodatkowującym powiedzieli mi, że moje odwołanie wstrzymuje opodatkowywanie mnie na kolejne lata. Nie z powodu jakiegoś przepisu, który wzbraniałby mnie opodatkowywać ale dlatego, że "przecież i tak się Pan odwoła". Jednocześnie zorientowałem się, że moja decyzja podatkowa, podobnie jak inne wszystkich sąsiadów i współwłaścicieli garaży była w całości decyzją indywidualną. "W całości" czyli zarówno dla mieszkania (to chyba normalne - mieszkanie jest tylko moje) jak i dla garażu (to niekoniecznie normalne - garaż to współwłasność - ale jak się okazuje jest to możliwe). Innymi słowy, nie opodatkowano całej hali garażowej i nie wysłano każdemu ze współwłaścicieli hali kwoty ułamkowej podatku do zapłaty. Skutek tego taki, że moje odwołanie nie wstrzymuje opodatkowania całego garażu i pozostali płacą normalnie "razy 10". Zatem zwłoka SKO jest Urzędowi Opodatkowującemu na rękę: jeden upierdliwiec zwolniony z podatku w 100% a nie tylko w 50% jak sobie uroił ale resztę można opodatkowywać jak dotąd "razy 10".
Z tej sytuacji, której finał, o ile finał nastąpi bo np. w SKO zabraknie ambitnych, pnących się po szczeblach kariery Sędziów Sprawozdawców, obiecuję opisać, mam dwa wnioski:
1. warto się odwoływać, jeśli się uważa, że ma się rację. To może przynieść niespodziewane efekty. To wniosek budujący.
2. nie wiem czy to nie za daleko posunięte rozumowanie ale jeśli dochodzi w takich sprawach do niezbyt chyba czystej współpracy między SKO, organem władzy sądowniczej czy też pełniącej rolę weryfikującą nad Urzędem Opodatkowującym a tymże Urzędem Opodatkowującym to jest raczej wniosek niepokojący. Bo jeśli w takich, przyziemnych sprawach szarego obywatela próbującego tylko nieco uszczuplić podatek dochodzi do dziwnego porozumienia, to może dochodzi też w innych?
A Państwo jak to widzicie? Czy coś sobie uroiłem i to jednak normalne, że w sumie prosta sprawa leży w SKO kilka lat?
Inne tematy w dziale Polityka